Przed wojną Brześć nad Bugiem był jednym z ważniejszych miast na Kresach II RP, stolicą województwa poleskiego. Połowę z 50 tys. mieszkańców miasta stanowili Żydzi. Ich koegzystencja z Polakami i Białorusinami była w miarę harmonijna. Aż do feralnego 13 maja 1937 r.
Owego dnia posterunkowy Stefan Kędziora nakrył jednego z żydowskich rzeźników na sprzedaży mięsa z nielegalnego uboju. Podczas interwencji został przebity na wylot nożem przez jednego z pomocników handlarza mięsem, nastoletniego Welwela Szczerbowskiego. Policjant zmarł.
Wieść o śmierci Kędziory rozniosła się po mieście. Pierwsze, jak relacjonowało wileńskie „Słowo”, ruszyły do boju kobiety, które wznosiły krzyki wzywające do zemsty na Żydach. To one najpierw wybiły szyby w żydowskich sklepach znajdujących się w centrum miasta. Potem dołączyło do nich kilkuset robotników z Poznania, którzy pracowali na budowie w twierdzy. Tłum wybijał okna i wyrywał drzwi w żydowskich domach. Czasem obie nacje ścierały się w walkach ulicznych. 50 miejscowych policjantów bezskutecznie próbowało zapanować nad sytuacją.
Koniec końców w zajściach brzeskich zginęła jedną osoba, a 27 odniosło rany. Policja aresztowała niemal 200 uczestników burd.