Stalinowskie ludobójstwo na Polakach - Rosja ma długą tradycję ludobójstwa, dziś kontynuuje ją na Ukrainie.

Paweł Stachnik
Stalin i herb Rzeczypospolitej Polskiej
Stalin i herb Rzeczypospolitej Polskiej Wikimedia Commons
11 sierpnia 1937 roku szef NKWD Nikołaj Jeżow podpisuje wytyczne tzw. operacji polskiej. Krwawy terror uderza w zamieszkałych w Sowietach Polaków. Zamordowanych zostaje 200 tysięcy osób

Zapoczątkowało to - faktycznie wymyśloną przez Stalina - kampanię terroru, skierowaną przeciwko Polakom mieszkającym w ZSRR. Spadły na nich krwawe represje - aresztowania, kary śmierci, zsyłki do łagrów.

- W operacji polskiej zginęło tyle samo ludzi co w powstaniu warszawskim i dziesięć razy więcej niż w Katyniu. 20 lat temu mówiłem o tym jako o zapomnianym ludobójstwie. Dziś nadal to powtarzam, bo w Polsce mało kto o tym wie. Może dopiero w następnym pokoleniu będziemy mogli powiedzieć, że nie jest to zapomniane ludobójstwo - mówi prof. Nikołaj Iwanow, rosyjski historyk mieszkający w Polsce.

- W Polsce nie ma ani jednego miejsca upamiętniającego ofiary operacji polskiej. Jedyny krzyż stoi na terenie dawnej Marchlewszczyzny na Białorusi. Niektórzy mówią: "To przecież komuniści mordowali komunistów". Odpowiadam: wśród ofiar operacji polskiej komuniści stanowili mniejszość, jakieś 7 proc.

Większość to byli zwykli Polacy: chłopi, robotnicy, inteligencja, księża - tłumaczy prof. Iwanow, który usiłuje uzmysłowić Polakom skalę tragedii sprzed 80 lat. Po niej nastąpiły kolejne czystki narodowościowe, ale żadna z nich nie miała takiej skali i nie była tak krwawa. I jak podkreśla prof. Iwanow, Polacy byli pierwszym narodem w ZSRR, który został dotknięty takimi represjami.

Na początku 1935 r. Józef Stalin zwrócił uwagę ówczesnego szefa NKWD Gienricha Jagody, że niewykluczone, iż wewnątrz ZSRR funkcjonuje polski spisek. Dyktator twierdził, że głównym podejrzanym może być wysoko postawiony enkawudzista, były szef polskiego wywiadu w Rosji, który przeszedł na stronę sowiecką - Ignacy Sosnowski. Jagoda zlekceważył sugestię Stalina, co skończyło się dlań tragicznie. W marcu 1937 r. został aresztowany, oskarżony i rozstrzelany.

Miejsce Jagody na stanowisku ludowego komisarza spraw wewnętrznych i szefa NKWD zajął 41-letni Nikołaj Jeżow, doświadczony działacz partyjny, który w mig odgadł życzenie wodza - w trwającej od 1936 r. Wielkiej Czystce przyszedł czas na Polaków. Jak się miało niebawem okazać, skala represji wymierzonych w naszych rodaków przekroczyła wszystko, co dotychczas widziano w ojczyźnie światowego proletariatu.

Rozkaz nr 00485

9 sierpnia 1937 r. na posiedzeniu Biura Politycznego KC WKP(b) (Wszechrosyjskiej Partii Komunistycznej - bolszewików) przedyskutowano i zatwierdzono dokument określający przyczyny i sposoby uderzenia w osoby narodowości polskiej. Dwa dni później, 11 sierpnia, Jeżow podpisał rozkaz nr 00485 określający kategorie ludzi, którzy mieli zostać aresztowani.

Byli to: pozostali przy życiu polscy jeńcy z wojny polsko-bolszewickiej lat 1920-1921, wszyscy polscy uchodźcy i imigranci do Związku Sowieckiego, wszyscy członkowie polskich partii politycznych, a także wszyscy "działacze antysowieccy" z polskojęzycznych obszarów ZSRR. Rozkaz rozesłano do lokalnych organów NKWD, a towarzyszył mu tajny list zatytułowany "O faszystowsko-powstańczej, szpiegowskiej, dywersyjnej, defetystycznej i terrorystycznej działalności wywiadu polskiego w ZSRS".

Dlaczego Stalin zdecydował się uderzyć właśnie w Polaków? - Stosunek Stalina do nich był specyficzny. Polaków było w ZSRR bardzo wielu - ponad milion. Polska była jedynym krajem, z którym Rosja Sowiecka przegrała wojnę, a Stalin jako ówczesny komisarz polityczny armii Budionnego był jednym z winowajców tej klęski.

Był też głęboko przekonany, że Komunistyczna Partia Polski jest tą, na której może się oprzeć Trocki, rzekomo przygotowujący bunt w Międzynarodówce Komunistycznej. To wszystko złożyło się na jego przekonanie, że Polacy są elementem niebezpiecznym, który należy wyeliminować - mówi prof. Nikołaj Iwanow, rosyjski historyk mieszkający w Polsce, badacz operacji polskiej, autor książek, w tym niedawno wydanej - "Zapomniane ludobójstwo".

Jak pisze prof. Iwanow, skala represji była tak duża, że zastanowiła samych enkawudzistów. W kuluarach Łubianki kierownicy NKWD zastanawiali się, czy aby nie jest to jakaś prowokacja. W dotychczasowej praktyce Wielkiej Czystki nie represjonowano bowiem wszystkich bez wyjątku przedstawicieli danego narodu. Kłóciło się to z zasadą internacjonalizmu proletariackiego, a także zasadą obejmowania represjami tych, którzy prowadzili (prawdziwą lub rzekomą) działalność antyradziecką.

Wątpliwości kierowniczych sfer NKWD rozwiały dodatkowe wyjaśnienia Jeżowa, który oznajmił, że jest to ważny zwrot w linii partii, a inicjatywa wyszła od samego tow. Stalina. Wtedy enkawudziści już bez żadnych wahań przystąpili do żmudnej pracy eliminowania Polaków.

We wspomnianym liście dołączonym do rozkazu nr 00485, na 30 stronach dokładnie uzasadniano konieczność uderzenia w polskich mieszkańców ZSRR. Autorzy listu przedstawili w nim przerażający obraz szeroko rozgałęzionego, obejmującego w zasadzie wszystkie organy państwa, polskiego spisku.

Zorganizowany przez polski wywiad (czyli Oddział II Sztabu Głównego WP) sięgał mackami polskich środowisk w ZSRR, polskich instytucji kulturalnych i społecznych, Komunistycznej Partii Polski, polskiej sekcji Międzynarodówki, ministerstw, dowództwa Armii Czerwonej, NKWD, a nawet kierownictwa partii. Tysiące czy wręcz setki tysięcy ludzi - przede wszystkim Polaków - miało należeć do Polskiej Organizacji Wojskowej (w rzeczywistości rozwiązanej w 1918 r.), prowadzącej działalność wywiadowczą i dywersyjną na terenie ZSRR.

W szczególny sposób podejrzani (a w zasadzie z góry uznani za winnych) byli uciekinierzy z Polski do ZSRR. W latach 20. i 30. wielu polskich obywateli (wśród nich Żydów, Ukraińców i Białorusinów) skusiła sowiecka propaganda. Uciekli do Związku Sowieckiego w poszukiwaniu lepszego życia. Podobno miało ich być aż 100 tys.

Początkowo traktowano ich dobrze, przydzielano mieszkania i pracę, z czasem jednak wyjątkowe podejście kończyło się i nastawała proza życia w sowieckim raju. W miarę narastania terroru stali się osobnikami podejrzanymi.

Znaleźli się na celowniku NKWD. W liście dołączonym do rozkazu nr 00485 napisano: "Polscy szpiedzy i dywersanci, przerzucani na terytorium ZSRS jako zbiegowie, bez względu na własne drogi utrzymywania łączności z Polską, w szeregu przypadków kontaktowali się na naszym terytorium z członkami POW, działali pod ich kierownictwem; masa zbiegów była w całości źródłem aktywnych kadr dla organizacji. Wielu wykwalifikowanych polskich agentów przerzuconych na teren ZSRS jako żołnierze, którzy zdezerterowali z polskiej armii, osiadło w obwodzie saratowskim […]".

Z książki telefonicznej

Po takim przygotowaniu teoretycznym terenowe i centralne organy NKWD przystąpiły do realizacji operacji polskiej. W poszczególnych rejonach, obwodach, republikach i miastach sporządzano listy Polaków, których aresztowano, poddawano brutalnym śledztwom i zmuszano do przyznania się do udziału w spisku, pracy dla polskiego wywiadu lub członkostwa w POW. W śledztwach stosowano zastraszanie, bicie, pozbawianie snu i odpoczynku, stójki i karcery. Ludzie przyznawali się do wszystkiego, podawali też nazwiska innych rzekomo należących do spisku.

Z drugiej strony NKWD właściwie nie potrzebowało konkretnych powodów, by kogoś aresztować. Znane są przypadki z okresu operacji polskiej, gdy zamykano osoby mające polsko- brzmiące nazwiska lub po prostu otwierano książkę telefoniczną i wybierano tych, którzy wydawali się Polakami. W ciągu miesiąca od rozpoczęcia operacji aresztowano 23 tys. osób.

- Nie sposób dziś zliczyć, ilu Żydów, Białorusinów czy Ukraińców aresztowano, bo mieli nazwiska kojarzące się z polskimi - mówi prof. Iwanow.

- Skala represji była niesłychana. Na Polaków po prostu polowano. Każdy był szpiegiem, wrogiem, trockistą itd. Stalin był przekonany, że zapleczem trockistowskim jest Komunistyczna Partia Polski i zdecydował się ją zlikwidować. Żadna inna komunistyczna partia nie została poddana takiej eksterminacji - dodaje. Życie stracili wysokiej rangi komuniści: sekretarz Rady Związkowej Centralnego Komitetu Wykonawczego Józef Unszlicht, I sekretarz partii na Ukrainie Stanisław Kosior, wiceprezydent Białoruskiej Akademii Nauk w Mińsku Tomasz Dąbal, były dowódca Marynarki Wojennej ZSRR Roman Kuklewicz i inni.

Represjonowanych tzw. I kategorii skazywano na śmierć. Druga kategoria oznaczała więzienie lub obóz na okres od 3 do 10 lat. Skazanych na śmierć rozstrzeliwano w miejscach masowych egzekucji wykorzystywanych przez NKWD: na Białorusi w Kuropatach koło Mińska (białoruskie NKWD przodowało w antypolskim terrorze), na Ukrainie w Bykowni pod Kijowem, a także w Winnicy, Płoskirowie i wielu innych miejscach. Zdarzało się, że do polskiej wsi na Ukrainie czy Białorusi zajeżdżała tzw. trójka, złożona z prokuratora, przedstawiciela NKWD i sekretarza organizacji partyjnej. Ustawiała stolik pod drzewem, wzywała mieszkańców, przesłuchiwała, wydawała wyrok i rozstrzeliwała.

W ramach operacji polskiej zlikwidowano dwa polskie autonomiczne rejony narodowe na Ukrainie i Białorusi - Marchlewszczyznę i Dzierżyńszczyznę. Zamknięto tamtejsze szkoły i ośrodki kultury, a polskich mieszkańców wywieziono na Syberię i do Kazachstanu. Zamknięte zostały polskie organizacje w innych częściach ZSRR, zlikwidowano polską prasę, teatry, czytelnie. Unicestwiono polskie społeczności Moskwy, Leningradu i innych miast. Z Polaków oczyszczono Armię Czerwoną i NKWD.

- Jedna z moich rozmówczyń, która przeżyła to wszystko, Helena Trybel, powiedziała, że być Polakiem w 1937 r. w Związku Sowiecki, to mniej więcej to samo, co być Żydem w III Rzeszy. I absolutnie w tym nie przesadziła - mówi prof. Iwanow.

40 uniewinnionych

Według ustaleń rosyjskiego Memoriału, w ramach operacji polskiej aresztowano 143 870 osób. 139 835 z nich uznano winnymi i skazano. 111 091 otrzymało karę śmierci, 25 967 skazano na 10 lat łagrów, 2224 na 5 do 8 lat, a 153 na 3 lata. Zsyłka lub deportacja czekała zaledwie 400 osób. Uniewinniono 40 osób (!), co zdaniem prof. Iwanowa pozwala twierdzić, że mamy do czynienia z terrorem totalnym.

- Jeżeli podczas Wielkiego Terroru spośród ogółem aresztowanych na śmierć skazano jakieś 20 proc., to wśród Polaków karę śmierci dostało 80 proc. Podczas trwających równolegle lub nieco później innych akcji - kułackiej, niemieckiej itd. - najczęstszym wyrokiem było 10 lat. Tymczasem w operacji polskiej najczęściej zapadała kara śmierci. Próbujemy ustalić, ilu Polaków zginęło w operacji polskiej. Było ich nie mniej niż 200 tys., a to oznacza połowę męskiej populacji Polaków w ZSRR. Zginął więc do drugi. I jak nie nazwać tego ludobójstwem? - pyta prof. Iwanow.

Operacja polska stała się również impulsem i wzorcem dla innych operacji przeprowadzonych później przez NKWD. Po Polakach represje spadły na Niemców, Rumunów, Łotyszów, Greków, Estończyków, Litwinów, Finów, Bułgarów. Operacja polska wyróżnia się jednak: liczba represjonowanych przewyższa liczbę represjonowanych innych narodowości razem wziętych.

Sygnał do zatrzymania antypolskich represji dał Stalin jesienią 1938 r. Dyktator dostrzegł, że akcja wymknęła się spod kontroli, a lokalni szefowie NKWD prześcigają się w liczbie aresztowanych i zamordowanych. Zdaniem prof. Iwanowa, Stalin przestraszył się, że rozzuchwalone NKWD uzna, iż jest bezkarne i może zwrócić się przeciwko niemu.

Stąd rozkaz o wyhamowaniu antypolskiego terroru. Cały czas do Komitetu Centralnego i samego Stalina dochodziły też setki listów od Polaków, którzy skarżyli się władzom na niezwykłe nadużycia NKWD. Gdy operacja została zatrzymana, Stalin zaczął odsuwać od władzy Jeżowa i jego ludzi. Najpierw zastąpił go Ławrientijem Berią, a następnie kazał aresztować. Jeżow został oskarżony o udział w spisku i działalność na rzecz polskiego wywiadu. Skazano go na śmierć i rozstrzelano. Zgodnie z logiką Wielkiej Czystki przyszedł bowiem czas na likwidację katów.

Paweł Stachnik

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia