Westerplatte, jako miejsce jednej z pierwszych, a na pewno najbardziej znanych bitew obronnych Polski z września 1939 roku, zasługuje na upamiętnienie w formie muzeum (np. jako filia Muzeum II Wojny Światowej), udostępnienie zwiedzającym zgromadzonych eksponatów, profesjonalne badania naukowe i rzetelną pamięć historyczną. Bo jak się okazuje, wciąż można natrafić na nowe nieznane źródła, które w dodatku weryfikują wcześniejsze ustalenia badaczy. Dla mnie oczywista jest sprawiedliwa ocena tamtych mrocznych czasów wojny, oddająca zasłużonym zasługi, a zbrodniarzom słowa potępienia. Bez tworzenia propagandowych mitów, ideologii.
Dlatego w głównym materiale tego wydania „Naszej Historii” doktor Jan Szkudliński z Muzeum II Wojny Światowej dzieli się najnowszymi wynikami badań, weryfikując m.in. historię rzekomego szpiega, który dostarczył Niemcom plany Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Poszukiwania tego historyka w zbiorach niemieckiego archiwum wojskowego przyniosły więcej informacji na temat obrony Westerplatte, tak w dokumentach, jak i w przechowywanych tam spuściznach, czyli prywatnych dokumentach i korespondencji. Jak podkreśla autor, żadna z nich nie zawiera wzmianek na temat białej flagi, radiodepeszy czy utajniania jakichkolwiek aspektów walk o Westerplatte. Wiadomo natomiast, że oficerowie Westerplatte byli przeciwni kapitulacji, zaś ich dowódca mjr Henryk Sucharski był jej zwolennikiem, co podwładni uważali za wynik załamania i braku odwagi. Dr Jan Szkudliński przypomina:
„sprzeciwy wobec kapitulacji występowały w trakcie kampanii polskiej 1939 r. często, i same w sobie nie świadczą bynajmniej, że wydający rozkaz kapitulacji oficer zasługuje na potępienie. Decyzja o kapitulacji nie jest decyzją łatwą”.
Żaden dowódca nie chciałby jej podejmować ani żaden podwładny nie chciałby kiedykolwiek jej otrzymać.
Dobrze, że historycy badają wszystkie aspekty obrony Westerplatte. Podstawowym źródłem archiwalnym jest dla nich dziennik działań bojowych niemieckiego pancernika Schleswig-Holstein. Dokument ten przetrwał wojnę, trafił na wiele lat do Wielkiej Brytanii, by zostać zwrócony Republice Federalnej Niemiec i złożony w niemieckim archiwum wojskowym we Fryburgu Bryzgowijskim, gdzie znajduje się do dzisiaj.
Nie chcę rozstrzygać, który z historyków ma rację: ten, który potępia dowódcę obrony Westerplatte, czy ten, który go gloryfikuje. Najpewniej ten, który potrafi swoją tezę udowodnić na dokumentach, relacjach czy innych źródłach. Ważne, aby merytorycznie dyskutować, prezentować wyniki swoich badań historycznych - jednocześnie konfrontując je z tymi dotychczas znanymi.
Nie ulega wątpliwości, że Westerplatte to najważniejsze polskie miejsce pamięci związane z II wojną światową, które wciąż nie jest w pełni wykorzystane w polityce historycznej. Ale niedobrze, jeśli tak ważna kwestia jest wikłana w kontekst bieżących sporów politycznych. Wolałbym, żeby w sprawie form i sposobów pielęgnowania pamięci narodowej panowała zgoda. Bo narody, które nie dbają o swoją historię, tracą tożsamość i znaczenie. Dlatego mając to na względzie, trzeba jeszcze bardziej niż dotąd wykorzystać potencjał Westerplatte. Bo tu rozpoczęła się najstraszliwsza z wojen. Pamięć o tym niech będzie dla nas źródłem siły, determinacji i wielką historyczną przestrogą. Ważne, żeby to jedno z najchętniej odwiedzanych przez turystów miejsc miało wymiar edukacyjny i mówiło językiem współczesnej kultury młodzieżowej. Wierzę, że w sprawie Muzeum Westerplatte i Muzeum II Wojny Światowej uda się znaleźć konsensus, który pozwoli na stworzenie spójnego przekazu w ramach polityki historycznej Polski.
Mariusz Szmidka, redaktor naczelny „Dziennika Bałtyckiego”
m.szmidka@prasa.gda.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?