Szpieg, który był kobietą

Paweł Siennicki
To zdumiewające, ale słowo „szpieg” nie ma żeńskiego odpowiednika. A przecież kobiet szpiegów było bez liku

Czy kiedykolwiek zwrócili Państwo uwagę, że słowo „szpieg” nie ma rodzaju żeńskiego? Ten rzeczownik ma rodzaj wyłącznie męski. Zdumiewające. Bo nawet traktowane z przymrużeniem oka zestawienia najsłynniejszych szpiegów na jednym z najwyższych miejsc zawsze stawiają Margarethę Geertruidę Zelle McLeod, znaną jako Mata Hari. A na kolejnych miejscach zawsze są też Ethel Rosenberg czy Anna Chapman. Mało? To jeszcze Coco Chanel, która współpracowała z niemieckim wywiadem, czy Christine Keeler, która w latach zimnej wojny doprowadziła do upadku rządu Harolda Macmillana. Tyle tylko, że mówiąc o tych paniach, musimy posługiwać się koślawym „kobieta szpieg”. Czyżby szpiegostwo było tylko męską profesją? Przecież to bzdura.

Richard Sorge - świetny agent i tragiczna postać, bo kraj, dla którego szpiegował, czyli Związek Radziecki, wyparł się go po aresztowaniu i nie zgodził się na wymianę - nie miał dobrego zdania o kobietach zajmujących się pracą wywiadowczą. Otóż mawiał, że są one niezdolne do szpiegowania, nie rozumieją nic z wielkiej polityki ani nie znają się na sprawach wojskowych. Sorge, ideowy komunista, dziś zostałby oskarżony o seksizm i napiętnowany za takie słowa.

My w naszym okładkowym temacie zadajemy kłam osądowi sowieckiego agenta. Cóż, może właśnie dlatego, że niedoceniane, traktowane jako infantylne tępe dzidy, wyrażające swoje emocje impulsywnie i egzaltowanie, to właśnie kobiety agentki mogły wpłynąć na losy wojny. Bo o ile Matę Hari zgubiło jej zamiłowanie do luksusu i skończyła głupio przez własne słabości, to korowód kobiet, które zasłynęły patriotyzmem, nieprzeciętną inteligencją, dzięki którym skutecznie rywalizowały z mężczyznami, jest długi. I jest tam wiele Polek.

Niejednokrotnie pisaliśmy o Krystynie Skarbek, o której Winston Churchill powiedział: „moja ulubiona agentka”. To ona zainspirowała twórcę Jamesa Bonda Iana Fleminga do stworzenia postaci Vesper Lynd, bohaterki „Casino Royal”. Skarbek w uznaniu swoich zasług otrzymała najwyższe odznaczenia francuskie i angielskie. Jest bohaterska Elżbieta Zawacka, jedyna kobieta wśród cichociemnych, Izabella Horodecka, z ramienia AK uczestnicząca w wielu akcjach likwidacyjnych, czy Zofia Rapp, kurierka wywiadu Państwa Podziemnego, dzięki której aliantom udało się zniszczyć niemiecki pancernik „Tirpitz”.

Były diabelsko groźne. Szukając odpowiedzi na pytanie dlaczego, przeglądałem ich stare zdjęcia. I chyba znalazłem. To były nie tylko piękne kobiety, ale miały w sobie coś magnetycznego. Coś, co nie mieści się w żadnym poradniku „instrukcja obsługi kobiety”. To raczej one mogłyby pisać o tym, jak pracuje dobry szpieg.

W historii, a także tym wydaniu „Naszej Historii”, najbardziej niesamowite jest to, że wciąż dostrzegamy nieznane czy też dotąd niewystarczająco akcentowane fragmenty naszej przeszłości. Na swoich autorów wciąż czeka opowieść o roli kobiet w Polskim Państwie Podziemnym. Pamiętam spotkanie w Muzeum Historii Polski poświęcone roli kobiet w polskiej konspiracji, podczas którego padła odważna i moim zdaniem prawdziwa opinia, że gdyby nagle zniknęły wszystkie łączniczki, Armia Krajowa nie przetrwałaby nawet tygodnia. To one codziennie ryzykowały życie, przenosząc meldunki i broń. To były najniebezpieczniejsze zadania w konspiracji. Dlatego oprócz tych kobiet, które dokonały spektakularnych akcji, powinniśmy przywracać pamięć o tych setkach i tysiącach bezimiennych bohaterów, często bezimiennych dziewczyn, na których spoczywał ogromny ciężar.

I na koniec opinia Jana Karskiego z książki „Tajne państwo”, w opozycji do słów Sorge’a: „Wbrew rozpowszechnionej na całym świecie opinii, iż kobiety są gadatliwe i niedyskretne, to moje własne doświadczenia skłoniły mnie do przekonania, że kobiety na ogół sprawdzają się w konspiracji lepiej od mężczyzn. Szybciej dostrzegają niebezpieczeństwo, za to rzadziej niż mężczyźni przejawiały skłonność do chowania głowy w piasek”.

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia