Udało jej się przeżyć wojnę, ale wkrótce zginęła w tragicznych okolicznościach. Makabryczna zbrodnia, jakiej ofiarą padła Marta Zaleska, partnerka Edwarda Rydza-Śmigłego, do dzisiaj nie została wyjaśniona.
Marta Zaleska z domu Thomas urodziła się w 1895 roku w Żytomierzu - miasto znajduje się obecnie na Ukrainie. Dziewczyna była córką aptekarza. Wyróżniająca się urodą Marta w gimnazjum poznała Michała Zaleskiego, syna zamożnego ziemianina. Zakochani wzięli ślub i zamieszkali w Sandrakach, Marta miała wtedy 18 lat.
Gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, jej mąż został powołany do armii carskiej, Marta pojechała za Michałem i zamieszkała w Kijowie. Młode małżeństwo zostało wystawione na ciężką próbę, którą niestety głównie "dzięki" Marcie, przegrało. Pod nieobecność męża śliczna Marta lubiła spędzać czas w towarzystwie przystojnych panów.
Jak femme fatale trafiła na Edwarda Rydza
Zjazd Polskiego Białego Krzyża w Warszawie
(fot. NAC, 1-W-2098)
W środowisko mówiło się o jej licznych romansach, jedna z plotek głosiła nawet, że mąż po powrocie z frontu poznał jednego z kochanków żony, chciał honorowo sprawę rozwiązać i kazał mężczyźnie wziąć ślub z Martą. Jednak kochanek propozycję Zaleskiego wyśmiał, ten wpadł w szał i wpakował w amanta cały magazynek rewolweru. Sąd wojskowy wydał łagodny wyrok jak na taką sprawę, skończyło się na degradacji Zaleskiego ze stopnia oficera do żołnierza i wysłaniu go na front. To był oczywiście koniec małżeństwa Zaleskich.
Piękna Marta Zaleska łamała kolejne serca, a pod koniec pierwszej wojny światowej rozpoczęła współpracę z miejscowym oddziałem Polskiej Organizacji Wojskowej. Niosła się plotka, że główną przyczyną zainteresowania konspiracją był miejscowy dowódca POW, pułkownik Lis-Kula. Jednak wszystko się zmieniło, gdy w Kijowie w 1918 roku pojawił się 32-letni wówczas Edward Rydz (początkowo nosił przydomek "Śmigły", który potem włączył do nazwiska i stał się Edwardem Rydzem-Śmigłym). 23-letnia działaczka od razu wpadła mu w oko.
Para szybko zaczęła wspólne życie. Zaleska już jako kobieta Rydza-Śmigłego w 1921 roku przeniosła się do Warszawy, gdzie na wniosek swojego ukochanego otrzymała za zasługi dla ojczyzny Krzyż Walecznych. W tym czasie uważano ich już za małżeństwo, ale czy wzięli ślub? Tego do dzisiaj nie wiadomo. Cezary Leżeński, biograf Rydza-Śmigłego przypuszcza, że para wzięła ślub w 1939 roku, po śmierci pierwszego męża Zaleskiej. Pewne jest jedynie, że związek do udanych nie należał. A zakochany po uszy Rydz-Śmigły dużo swojej lubej wybaczał.
Flirtowanie w wykonaniu pięknej Marty
"Bal-Bridge" w Ministerstwie Robót Publicznych Warszawie. Marta Rydz, trzecia z lewej w pierwszym rzędzie
(fot. NAC, 1-P-2608-2)
Marta często flirtowała z młodymi przystojnymi panami, tak było na przykład w Wilnie, gdzie para przeniosła się, bo Śmigły był tam inspektorem armii. Piękna partnerka Śmigłego wolny czas spędzała na zakupach, na których upatrywała sobie ofiarę, młodego oficera, którego prosiła o pomoc w zaniesieniu paczek do jej mieszkania. Po drodze Marta flirtowała z wojskowym, opowiadała, że jest panną i jednocześnie rozpinała garderobę swojej "ofiary".
Gdy już byli na miejscu, dzwoniła do drzwi, które otwierał Śmigły. Łatwo sobie wyobrazić, że wojskowi z rozpiętymi spodniami czy mundurami na widok swojego dowódcy nie wiedzieli, jak się zachować. Jeden ze skompromitowanych mężczyzn chciał się targnąć na swoje życia, ale Rydz przekonał go, żeby tego nie robił. A nie był to jedyny wybryk pięknej Marty.
"Było w niej po prostu to coś. Nazywają to seksapil"
Małżeństwo Edwarda Rydza-Śmigłego z Martą Zaleską opisywał Stanisław Milewski-Lipkowski, kawaler Zakonu Maltańskiego. Z jego relacji wynikało, że od pewnego momentu związku Marta przy swoim ukochanym występowała wyłącznie w rękawiczkach, tłumaczyła, że ma alergię na męża.
Małżonkowie razem pokazywali się niezwykle rzadko, trudno znaleźć ich wspólne zdjęcia. Nie bywali razem na Zamku czy w Belwederze, zachowała się tylko jedna fotografia z balu noworocznego wydanego przez prezydenta RP w 1939 roku w Zamku Królewskim w Warszawie.
Dobrego zdania o Marcie nie miał Cezary Leżeński, choć urody jej nie odejmował. "Nerwowa, wręcz znerwicowana, a jej reakcje graniczyły z histerią. Może dlatego unikała oficjalnego występowania w towarzystwie męża, chociaż odznaczała się rasową urodą i dobrą figurą. W ogóle prezentowała się atrakcyjnie. W kołach wojskowych krążyły plotki o jej lekkich zaburzeniach na tle nerwowym" - pisał w książce.
Partnerkę Rydza-Śmigłego dobrze zapamiętała też generałowa Regina Hubicka, która w swoich wspomnieniach pisała o balu z 1920 roku, w którym Marta brała udział: "Doskonale tańczyła modnego wówczas fokstrota, ale przede wszystkim rzucały się w oczy jej lisie ruchy (...) odznaczała się wielką urodą, choć miała brzydką cerę, nieco piegowatą. Mimo to kochało się w niej mnóstwo mężczyzn. Było w niej po prostu to coś. Nazywają to seksapil."
Warto wspomnieć, że problemem Marty było też słabe zdrowie. Zaleska miała przezwisko "sucha rączka", cierpiała na niedowład ręki, mimo że przeszła wiele operacji, żadna nie przyniosła efektów. Kobieta nie mogła mieć dzieci, co dla jej wybranka, który dzieci uwielbiał, było trudne do przyjęcia.
Zaleska wyjeżdża do Monte Carlo
A Zaleska nie dość, że rzadko pojawiała się u boku swego wybranka, to jeszcze w przed drugą wojną światową, w 1938 wyjechała z Polski i zamieszkała przy Boulevard des Moulins w Monte Carlo. Mówiono, że przeprowadziła się tam, by szlifować swój francuski przed tym, jak jej partner w 1940 obejmie urząd prezydenta. Dodajmy, że dom we Francji został kupiony z funduszy Odziału II Sztabu Generalnego.
W 1938 Marta pojawiła sie na balu noworocznym. Potem do Polski przyjechała już tylko na chwilę i nie była to mile wspominana wizyta. Kobieta we wrześniu 1939 roku odwiedziła mieszkanie w Polsce, żeby ratować zgromadzony tam majątek przed wojną.
W nocy z 14 na 15 września z Warszawy wyjechały dwie ciężarówki z meblami i sprzętami marszałka, wśród rzeczy znalazła się m.in. szabla koronacyjna Augusta II Mocnego. Wiele osób zarzucało partnerce Rydza-Śmigłego, że bezkarnie pod osłoną nocy wywiozła z Polski cenne rzeczy, które do niej nie należały i były własnością skarbu państwa.
Marta opuściła Polskę wraz z rodzicami, siostrą, dwie pokojówkami i kucharkami, lokajem oraz żandarmami. Jej życiowy partner, ówczesny Wódz Naczelny - został na to stanowisko mianowany przez prezydenta Ignacego Mościckiego - w Polsce został i brał udział w kampanii wrześniowej. Po wkroczeniu Sowietów 17 września Śmigły zdecydował się wyjechać z Polski, miał nadzieję, że uda mu się dotrzeć do Francji, gdzie stanie na czele odrodzonej polskiej armii. Marszałek dotarł tylko do Rumunii, gdzie został internowany do Craiovey, a potem osadzony w Dragoslavele w wilii należącej kiedyś do patriarchy Mirona, regenta Rumunii. Towarzyszyło mu kilka osób m.in. lekarz i adiutant.
Ucieczka Rydza-Śmigłego
Wizyta oficjalna ministra spraw zagranicznych Jugosławi Vojislava Marinkovica w Polsce
(fot. NAC, 1-D-956-9)
Pod koniec października zrezygnował z funkcji Wodza Naczelnego. Rydz-Śmigły miał teraz dużo wolnego czasu zajął się malowaniem, powrócił też do pisania wierszy. Bardzo martwił się też o swoją wybrankę, nie miał od niej żadnej wiadomości. Nie zdecydował się jednak na podróż do Francji, postanowił uciec z willi i powrócić do aktywnej polityki. Ucieczka odbyła się w nocy z 15 na 16 grudnia 1940 roku, marszałek przekroczył granicę węgierską i został tam na dłużej. Pojawiają się plotki, że odwiedziła go tam jego wybranka. Ale czy możliwe, żeby przyjechała bez problemu przez okupowaną Europę?
Pewne jest, że jeśli do spotkania doszło, para widziała się po raz ostatni w życiu. 25 października 1941 marszałek opuścił Węgry i przez Słowację dotarł do okupowanej Polski. W Warszawie Śmigły był 29 października. Jednak jego pobyt w stolicy nie trwał długo, na początku grudnia marszałek zmarł na atak serca.
W tym czasie jego ukochana Marta przebywała w Monte Carlo. Po śmierci Śmigłego do jego partnerki trafiły pamiątki po ukochanym. Miał się znaleźć wśród nich pamiętnik, który Rydz-Śmigły pisał kilka tygodni przed śmiercią, marszałek miał opisywać w nim wydarzenia, do których doszło w latach 1939 - 1942, których był świadkiem.
Kto zabił Martę Zaleską?
Marta Zaleska całą wojnę przetrwała na Riwierze. Dzięki majątkowi, który wywiozła z Polski w 1939 roku, mogła prowadzić życie na poziomie. W 1950 roku sprzedała szablę koronacyjną Augusta II. Kupił ją Stefan Czarniecki, Polak mieszkający we Francji, który dorobił się na przemycie broni. Zapłacił za nią 750 tys. franków. W wolnym czasie wdowa po marszałku odwiedzała kasyna w sąsiedztwie których mieszkała.
Marta widywana była tam w towarzystwie handlarzy narkotyków i gangsterów. Jeden z krupierów z kasyna zwierzył się francuskiej prasie, że był kochankiem Zaleskiej. Wzywała go do siebie zapalając i gasząc lampkę w mieszkaniu.
W czerwcu 1951 roku Zaleska pobrała 500 000 franków z konta, większość z tej kwoty pożyczyła zaprzyjaźnionemu małżeństwu Romanowskich. 57-letnia Polka ostatni raz widziana była 2 lipca, potem ślad po niej zaginął. Niestety, ta historia zakończyła się tragicznie.
Kilkanaście dni później w rzece w pobliżu Nicei odnaleziona została torba z ludzkimi szczątkami, był to kadłub bez rąk i głowy. W kolejnych reklamówkach znaleziono m.in. rękę i stopę. Na podstawie oględzin lekarskich stwierdzono, że ofiara jest kobietą, kilka tygodni później uznano że są to zwłoki Marty Zaleskiej, pomogła w tym rzadka amerykańska bielizna znaleziona przy rozczłonkowanym ciele.
Po przeszukaniu mieszkania Zaleskiej w Monte Carlo okazało się, że brakuje cennej biżuterii. Zniknęły m.in. klipsy z 27 brylantami, platynowy pierścień z 7-karatowym brylantem, złoty pierścień z brylantem w platynowej oprawie, złota bransoleta z napisem "Esclave" (Niewolnik) czy złota papierośnica z wygrawerowanym monogramem ze splecionych liter SR (Śmigły-Rydz). Świadkowie zeznali też, że na drzwiach mieszkania Zaleskiej widniała kartka z napisem: "Wracam 5 lipca".
Skrawek papieru potem w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął. W kręgu podejrzanych znalazł się 37-letni Zbigniew Nassalski, który sam zgłosił się na policję i przyznał, że to on zerwał kartkę z drzwi do mieszkania. Jak tłumaczył, zrobił to bo dopisał na niej swoje nazwisko, potem uznał, że było to niegrzeczne z jego strony i postanowił zerwać kawałek papieru. Z braku dowodów został zwolniony. Policja zatrzymała też Romanowskiego, zięcia generała Andersa, który pożyczył od zaginionej pieniądze. Mężczyzna także został zwolniony, w tej sprawie interweniował sam generał Anders.
Morderstwo Marty Zaleskiej odbiło się szerokim echem we francuskiej prasie. Policja zapewniała, żeby robi wszystko, żeby odnaleźć sprawcę lub sprawców tej makabrycznej zbrodni. "Policja jest na tropie mordercy, czy morderców, wdowy po marszałku Rydzu-Śmigłym i spodziewa się wkrótce ich aresztować" - mówił w gazecie "France-Soir" dyrektor policji księstwa Monaco monsieur Petitjean.
Zbrodnia doskonała
Przełomem w śledztwie miał się okazać odnaleziony notatnik zamordowanej. Znajdowały się tam nazwiska kilku ludzi śledzonych od dłuższego czasu jako podejrzanych o przemyt na wielką skalę.
"Wysuwana jest teoria, według której zamordowana utrzymywała nadal znajomości z czasów przedwojennych z ludźmi, których znała dawniej jako godnych szacunku, nie orientując się początkowo, że po wojnie ulegli wykolejeniu i zaczęli uprawiać przemyt" - napisała londyńska gazeta, streszczając wywody "France-Soir". Jednak policji nigdy nie udało się rozwiązać tej makabrycznej zagadki.
Zdaniem historyków powodem tej zbrodni nie była kradzież biżuterii, a tajemnice polityczne, które znajdowały się w mieszkaniu Zaleskiej. Zginęły wszystkie dokumenty związane z Rydzem-Śmigłym, był wśród nich wspomniany wyżej pamiętnik, który marszałek miał napisać w ciągu ostatnich tygodni życia.
Jak było naprawdę? Nie wiemy tego do dzisiaj. Śmierć Marty Zaleskiej nadal owiana jest tajemnicą. Winnych morderstwa Zaleskiej do nie odnaleziono.
Lucyna Jadowska
W artykule wykorzystano:
- Cezary Leżański, biograf Rydza-Śmigłego ("Kwatera 139. Opowieść o marszałku Rydzu-Śmigłym"),
- Sławomir Koper "Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej"