- Znam Gdańsk od wielu lat i wiem, że ten prezydencki fotel nie jest tak bezpieczny i wygodny jak fotel parlamentarzysty - mówił mi jeszcze kilka miesięcy temu prezydent Paweł Adamowicz w wywiadzie dla "Dziennika Bałtyckiego". Wówczas do głowy by nikomu nie przyszło, jak realny wymiar będą mieć te słowa.
Paweł Adamowicz (1965 - 2019)
Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska, zmarł po ataku, do którego doszło w czasie gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Miał 53 lata. Ci, którzy go wspominają, mówią o nim - dobry człowiek. Otwarty na innych, empatyczny. Ale też dodają, że to był przypadek najbardziej błyskotliwej kariery politycznej w pomorskiej polityce ostatnich lat. Jako 24-latek został radnym i najmłodszym w Polsce prorektorem do spraw studenckich. Jako 28-latka Rada Miasta wybiera go na swojego przewodniczącego. W wieku 33 lat został prezydentem Gdańska.
Był empatyczny wobec ludzi. Interesował się losem wielu ludzi, których spotykał, tym jak żyją, jak się ma ich rodzina
Jackowi Bendykowskiemu, wieloletniemu samorządowcowi, łamie się głos podczas rozmowy. Jakim Paweł był człowiekiem? - powtarza moje pytanie. - Dobrym - odpowiada. - Ale tak ciężko o nim mówić w czasie przeszłym. Znałem go od 1988 roku, od strajków majowych na uczelni. I już wtedy wiedziałem, że służba publiczna jest dla niego najważniejsza. Że to mocny paradygmat w jego przypadku. A na to nałożyła się potem miłość do Gdańska, która narastała wraz z funkcjami, które pełnił. I patriotyzm lokalny stał się dla niego czymś najważniejszym. Mówiąc, że był dobrym człowiekiem, mam na myśli to, że był empatyczny wobec ludzi. Interesował się losem wielu ludzi, których spotykał, tym jak żyją, jak się ma ich rodzina - wspomina Bendykowski.
Paweł Adamowicz był politycznym konserwatystą, przez wiele lat związanym z Platformą Obywatelską.
Jeszcze w liceum wszedł w działalność opozycyjną, antykomunistyczną. Podczas studiów był. m.in. współwydawcą i drukarzem podziemnego pisma studenckiego, a w maju 1988 roku współorganizatorem strajku okupacyjnego na swojej uczelni.
W 1990 roku po raz pierwszy kandydował w wyborach samorządowych i został radnym Gdańska z listy Komitetu Obywatelskiego "Solidarność", zdobywając wówczas 2102 głosy.
Do kandydowania namówiły mnie sąsiadki, kobiety zupełnie apolityczne. To one powiedziały:- Ty Paweł, nie możesz stać z boku
Paweł Adamowicz opowiadał mi, jak został w 1990 roku radnym. I że na początku nie chciał kandydować.
- Byłem asystentem na Uniwersytecie Gdańskim. Myślałem raczej o pracy naukowej. Ale do kandydowania namówiły mnie sąsiadki, kobiety zupełnie apolityczne. To one powiedziały:- Ty, Paweł, nie możesz stać z boku. Ktoś, kto brał udział w demonstracjach ulicznych i stawiał barykady, powinien startować - przekonywały.
W pierwszej Radzie Miasta, jak sam wspominał, był jedynym prawnikiem na 60 radnych. - Więc sama pani rozumie, że miałem ręce pełne roboty - tłumaczył.
Tadeusz Mękal, były radny Platformy Obywatelskiej, mówi, że jest zmrożony tą tragedią. On też Pawła Adamowicza znał od dawna, a konkretnie od 1990 roku. Razem rozpoczęli pracę w I kadencji Rady Miasta Gdańska. - Paweł był najmłodszym w tamtej kadencji radnym - wspomina Mękal i dodaje, że wspólnie pracowali w komisji samorządu i tworzyli razem statut miasta oraz wszystkie uchwały związane z jednostkami pomocowymi w gminach.
Po czterech latach, w następnej kadencji, Paweł Adamowicz został przewodniczącym Rady Miasta. I był doskonałym przewodniczącym. Mękal wspomina, że jako przewodniczący narzucał tempo pracy. Wysoko podniósł poprzeczkę. Ale dzięki temu wiele zrobiono i uchwalono. - Paweł był niezwykle aktywny i sprawny organizacyjnie. Pamiętam, jak organizował protesty społeczne przeciwko zwolnieniu Macieja Płażyńskiego ze stanowiska wojewody gdańskiego - opowiada były radny.
Inni, którzy go znali, też powtarzają, że był otwarty na samorządność, zakochany w Gdańsku i otwarty uchodźców i imigrantów, nawet w ostatnim czasie, kiedy rząd zamykał się na nich. Gdańsk od lat przyjmował rodziny polskie z Kazachstanu. I opiekował się nimi. To był właśnie pomysł prezydenta Adamowicza.
Wytrwały opozycjonista. Lubił działać. Pokazywać się. Jednak fakt, że tak w młodym wieku został prorektorem, zdziwił mnie. Dziś taki awans byłby niemożliwy. To znak tamtych czasów
Kiedy pisałam o prezydencie Pawle Adamowiczu w 2002 roku, jego przyjaciele - m.in. Aleksander Hall - mówili, że to, co osiągnął w polityce, zawdzięcza sobie. Nikt mu tego nie dał za darmo. Sam sobie na karierę zapracował. Wtedy też zapytałam Lecha Kaczyńskiego o Adamowicza, który znał prezydenta Gdańska z czasów studenckich.
Lech Kaczyński tak o nim wtedy dla naszej gazety mówił: - Wytrwały opozycjonista. Lubił działać. Pokazywać się. Jednak fakt, że tak w młodym wieku został prorektorem, zdziwił mnie. Dziś taki awans byłby niemożliwy. To znak tamtych czasów - stwierdził wówczas.
Antoni Pawlak przez prawie dziesięć lat był rzecznikiem prezydenta Pawła Adamowicza:- Zapamiętam go głównie jako niebywałego wizjonera, marzyciela, któremu nie wystarczyło tylko samo marzenie o czymś, ale on to musiał potem zrobić. Na przykład Europejskie Centrum Solidarności, wymyślił je w latach 90. i oto jest. Rzadko kto z nas ma takie możliwości, żeby wcielać w życie swoje marzenia. Jemu się to udało i myślę, że dzięki temu mógł czuć się szczęśliwy i spełniony - wspomina.
- A prywatnie – z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę – był bardzo delikatnym, wrażliwym i nieśmiałym człowiekiem. Myślę, że ta jego nieśmiałość często powodowała, że on był postrzegany jako człowiek z dystansem. I tylko tak naprawdę potrafił się rozluźnić głównie w sytuacjach czysto towarzyskich. Dla mnie to wieloletni szef, któremu bardzo dużo zawdzięczam. Ale też świetny kompan, kolega, żeby nie powiedzieć przyjaciel - mówi Pawlak.
Były radny Zdzisław Kościelak współpracował z prezydentem przez dwie kadencje. Był radnym opozycyjnym, najpierw w klubie UPR, potem PiS (choć do tej partii nie należał). - Zawsze byłem w opozycji jako radny do pana Adamowicza. W wielu kwestiach się z nim nie zgadzałem, ale uważałem go za dobrego prezydenta, który dba o miasto. Poznałem go też prywatnie i powiem, że darzyłem sympatią. Myślę, że była to sympatia obopólna - opowiada Kościelak. Dodaje też, że często obserwował prezydenta podczas spotkań z mieszkańcami w dzielnicach, które organizował Urząd Miejski. - Wiadomo, że przychodzili na nie głównie niezadowoleni, czasami sfrustrowani mieszkańcy. I często atakowali go słownie. Podziwiałem go, że znosił to ze stoickim spokojem i umiał takie sytuacje nawet rozładować. Nigdy nie zaogniał dyskusji. Często też spotykałem go w mieście, co znaczy, że nigdy nie izolował się od ludzi.
- Nie dziwiłem się, mimo że się różniliśmy ideologicznie, że wygrywał kolejne wybory prezydenckie, bo miał do pokazania naprawdę wiele inwestycji. I miasto rozwinęło się pod jego rządami - dodaje Kościelak.
Łukasz Hamadyk, do niedawna radny opozycyjny z PiS, wspomina: - Kiedy poznałem prezydenta bliżej, okazało się, że jest zupełnie innym człowiekiem, niż to co się widzi czasami podczas politycznej dyskusji. Prywatnie był bardzo kulturalny. I mimo że znajdowałem się w opozycji, to nigdy z jego strony nie odczuwałem mściwości z tego powodu, że się różniliśmy polityczne. Czego nie mogę, niestety, powiedzieć o wielu innych osobach, które, wydawałoby się, przynajmniej teoretycznie, powinny być bliżej moich poglądów. Na pewną był prezydentem-profesjonalistą - mówił Hamadyk, dodając, że ten akt barbarzyństwa, jaki spotkał prezydenta,nie mieści mu się w głowie.
Prezydentem Paweł Adamowicz po raz pierwszy został w 1998 roku. Na to stanowisko wybrała go wówczas rada miasta, dopiero w cztery lata później odbyły się pierwsze, bezpośrednie wybory prezydenckie. Kandydujący na ten urząd Paweł Adamowicz zwyciężył w drugiej turze. W kolejnych wyborach prezydenckich wygrywał już w pierwszej turze. Aż do 2014 roku, kiedy to uzyskał reelekcję na kolejną kadencję, pokonując w drugiej turze głosowania kandydata PiS, Andrzeja Jaworskiego. W 2018 roku Paweł Adamowicz założył stowarzyszenie "Wszystko dla Gdańska", kandydując po raz kolejny.
Mimo że znajdowałem się w opozycji, to nigdy z jego strony nie odczuwałem mściwości z tego powodu, że się różniliśmy polityczne. Czego nie mogę, niestety powiedzieć, o wielu innych osobach
W ostatnich, listopadowych wyborach pokonał w II turze Kacpra Płażyńskiego z PiS.
Przez osiem lat, do 2015 roku, pełnił funkcję prezesa zarządu Unii Metropolii Polskich.
Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź: - Mnie z prezydentem przez dziesięć lat współpracowało się dobrze. Ja to publicznie powiedziałem. I nie bynajmniej w kontekście tej tragedii i szokującej zbrodni. Był w samorządzie postacią mocną, wiodącą i dlatego był wybierany i miał tylu zwolenników. Ale przede wszystkim czuję ogromny żal. Bo znam doskonale całą rodzinę Pawła Adamowicza - małżonkę, córki, a także jego sędziwych rodziców. I wiem, jak taka strata nakłada się na rodzinę.
Jednym z najbardziej spektakularnych osiągnięć prezydenta było to, że Gdańsk był także gospodarzem Euro w 2012. Za tym sukcesem stał prezydent i za to Kapituła plebiscytu Dziennika Bałtyckiego uhonorowała go tytułem Człowieka Roku.
W wywiadzie dla naszej gazety Paweł Adamowicz na pytanie, co dało mu Euro 2012 w Gdańsku, odpowiedział, że wiarę, iż można podejmować wyzwania, które wydają się poza naszym zasięgiem.
Jerzy Borowczak mówi, że jego losy też się przeplatały z losami Pawła Adamowicza.
- Wielki gdańszczanin. Poznałem go w 1988 roku podczas strajku. Byliśmy dobrymi kolegami. Zawsze go podziwiałem. Tę jego otwartość, gotowość do rozmowy i rozwiązywania problemów. Kiedy byłem radnym Gdańska sprzeczaliśmy się czasami. Ale on miał swoją wizję miasta i nigdy się nie poddawał. Tak było ze stadionem, halą gdańsko-sopocką, z tunelem pod Martwą Wisłą, czy rozwojem Gdańska-Południe. Potrafił walczyć o Gdańsk i dla Gdańska.
Paweł Adamowicz zostawił żonę Magdalenę Adamowicz i dwie córki.