Rok 1945, zamek jako wielkie gruzowisko. Obraz zniszczeń dokonanych przez Armię Czerwoną, która parła na zachód. To zdjęcie „wita” każdego rozpoczynającego wędrówkę po Muzeum Zamkowym. Na fotografii widać też zawalony kościół Najświętszej Marii Panny na Zamku Wysokim. Właśnie tam znajdowały się dwa witraże, które przetrwały zawieruchę wojenną, potem w niewyjaśnionych okolicznościach przepadły, by po blisko 80 latach - niezależnie od siebie - dwa zespoły naukowe dokonały ich identyfikacji. Na jednym z witraży widzimy proroka Mojżesza, na drugim - motywy roślinne. Należały do całego zespołu oszkleń zamówionego w 1884 r. przez Conrada Steinbrechta u Johanna Baptista Haselbergera z Lipska oraz w Królewskim Instytucie Witrażownictwa w podberlińskim Charlottenburgu do kościoła NMP. Oba zabytki wróciły do zamku z kościoła w Zalewie (powiat iławski) poprzez Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, ale o tym za chwilę.
Zamek Malbork jako „bezpieczny punkt”
Steinbrecht, który w 1882 r. objął funkcję kierownika Zarządu Odbudowy Zamku, poświęcił blisko 40 lat życia, by ze swoimi współpracownikami nie tylko odtworzyć budowlę z czasów krzyżackich, ale też zadbać o jej wystrój i zbiory. Po jego przejściu na emeryturę misję tę kontynuował Bernhard Schmid, aż do momentu opuszczenia Malborka przed nacierającą Armią Czerwoną. Przeżył wojnę, ale zmarł w 1947 r. Jakże musiało boleć go serce na wieść o zniszczeniach zamku, z takim mozołem wcześniej przez kilka dekad odbudowywanego i wyposażanego.
Jak przypomina Muzeum Zamkowe w Malborku, „na przełomie XIX i XX wieku większość sal Zamku Wysokiego wyposażono w przedmioty budujące nastrój życia klasztornego i stołecznego splendoru. Brzemienna w skutki była decyzja podjęta przez wojskowe władze niemieckie, by muzeum i zamek włączyć w linię frontu. Przedtem zamek wyznaczono na jeden z tzw. bezpiecznych punktów, w których inne instytucje kultury z Pomorza deponowały swoje zbiory w celu ich ochrony przed przewidywanymi zniszczeniami wojennymi. Z tego względu nie podjęto ewakuacji zbiorów własnych zamku”.
W czasie II wojny światowej, przed nadejściem frontu, zamkowe zbiory były zabezpieczane i ukrywane na miejscu.
Zamek opuścił jedynie gabinet numizmatyczny (cenna kolekcja monet i medali – red.), który był już dużo wcześniej przygotowany do wywiezienia i został zdeponowany w sejfie Miejskiej Kasy Oszczędności w Gdańsku. Rosjanie wywieźli go stamtąd w 1945 roku i obecnie znajduje się w Muzeum Puszkina w Moskwie. Natomiast reszta rzeczy raczej była zostawiona i złożona w skrytkach na zamku – wyjaśnia nam Aleksandra Siuciak, koordynator projektu „Straty” realizowanego w Muzeum Zamkowym w Malborku od 2018 roku.
To wspomniany Bernhard Schmid jeszcze w 1944 roku zaczyna zabezpieczać najcenniejsze zbiory, a skrytki znajdują się m.in. w piwnicach, skarbcu, Wieży Kleszej, kaplicy św. Wawrzyńca.
Ewakuacja mieszkańców miasta przed frontem rusza 23 stycznia 1945 roku, gdy już słychać radzieckie działa.
„Schmid opuścił Malbork 24 stycznia 1945 r. Tydzień później niemal całkowitej destrukcji uległy kościół i wieża główna, w lutym zaś skrzydło wschodnie Zamku Średniego i Wieża Klesza, w której pozostał jego bogaty księgozbiór. Zmarł i został pochowany w Husum, w Szlezwiku-Holsztynie” - pisze Ryszard Rząd z Muzeum Zamkowego na stronie poświęconej projektowi „Straty”.
25 stycznia jednostki radzieckie wkraczają do miasta. Oblężenie zamku trwa do nocy z 8 na 9 marca, gdy niemiecka załoga wycofuje się, wysadzając mosty na Nogacie, bo to o nie przede wszystkim toczyła się walka. W kolejnych dniach zamek znajduje się całkowicie pod kontrolą radziecką (dopiero pod koniec marca zaczynają docierać pierwsi polscy osadnicy), więc Sowieci mogą go penetrować do woli? Wiele elementów wyposażenia mogło zostać zniszczonych w wyniku działań wojennych. W źródłach historycznych nie brakuje też wzmianek o szabrownikach.
Wiele obiektów jest przede wszystkim utraconych, czyli nie wiemy, co się z nimi stało, natomiast bardzo dużo jest rozproszonych w różnych instytucjach. Gdy zakończyły się działania wojenne, przyjeżdżały tu delegacje Ministerstwa Oświaty, Ministerstwa Kultury i Sztuki, Wydziału Kultury i Sztuki w Gdańsku, wojewódzkiego konserwatora zabytków, zabezpieczając księgozbiory oraz inne dzieła sztuki, które zostały przewiezione do Warszawy i Gdańska lub oddane ich właścicielom. Na miejscu wtedy nie było instytucji, która mogłaby te zbiory zabezpieczyć i ochronić – mówi nam Aleksandra Siuciak.
Muzeum Zamkowe w Malborku zaczęło przecież działać dopiero w 1961 roku. Teraz można tylko zastanawiać się, co by było, gdyby taką inwestycję powołano od razu po wojnie... Pewnie wnętrza dzisiaj wyglądałyby inaczej.
Zabytki z Malborka wywiezione do Warszawy
Krótko, bo od marca do lipca 1945 roku zamkiem, na miarę swoich bardzo ograniczonych możliwości, opiekowało się Starostwo Powiatowe w Malborku, podejmując pierwsze próby zabezpieczenia zbiorów. Od sierpnia 1945 do listopada 1950 r. obiekt był Oddziałem nr 1 Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, a stało się tak dlatego, że podczas jednej ze swoich wypraw po kraju w 1945 r. dotarł tu dyrektor MWP, starający się ustalić los dzieł utraconych ze swojej placówki.
Koordynator malborskiego projektu „Straty” wyjaśnia, że wszystkie zabezpieczone zabytki, które nie zostały zabrane z zamku zaraz po wojnie, stały się własnością Muzeum Wojska Polskiego, natomiast ze względu na bardzo zły stan budowli zbiory m.in. broni, sztuki sakralnej, mebli oraz książek zostały przewiezione do Warszawy i rozdysponowane częściowo w Muzeum Wojska Polskiego, Muzeum Narodowym oraz stołecznych bibliotekach.
„W latach 1945–1950 wywieziono niemal wszystkie ocalałe artefakty, książki i dokumenty rozpraszając je na terenie całego kraju. Z szacowanych kilkudziesięciu tysięcy eksponatów zgromadzonych przed wojną zaledwie nikły ułamek obiektów udało się do tej pory zidentyfikować. Wiąże się to z brakiem dokumentacji wywozowej oraz nieświadomości obecnych właścicieli odnośnie posiadanych zbiorów” – wyjaśnia Aleksandra Siuciak w jednym z opracowań poświęconych stratom malborskiego zamku.
Za jedno z najbardziej wartościowych dzieł, które zostały wywiezione do Muzeum Wojska Polskiego, uznaje się Poliptyk Grudziądzki ze scenami życia Chrystusa i Marii - ołtarz z ok. 1390 r., który pierwotnie znajdował się w kaplicy na zamku w Grudziądzu. W XVIII i XIX w. został podzielony i przeniesiony do innej lokalizacji grudziądzkiej oraz do Gdańska. Do malborskiego zamku Steinbrecht kupił go we fragmentach w 1909 i 1912 r., a po wyczyszczeniu i scaleniu zabytek został umieszczony w kościele św. Wawrzyńca na Przedzamczu, gdzie pozostawał do końca II wojny światowej.
„Prawdopodobnie jeszcze w 1944 r. na polecenie Bernharda Schmida retabulum ukryto w piwnicy kościoła i dopiero jesienią 1946 r. zostało odnalezione przez kapitana z Rejonowej Komendy Uzupełnień. W grudniu tegoż roku zostało przewiezione do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, skąd w styczniu 1947 r. trafiło do Muzeum Narodowego, gdzie pozostaje do dziś; obecnie eksponowane w Galerii Sztuki Średniowiecznej” – pisze Ewa Witkowicz-Pałka z Muzeum Zamkowego w Malborku na wspomnianej stronie poświęconej projektowi „Straty”.
CZYTAJ TEŻ: Przedwojenny rękopis wrócił do zamku w Malborku po 75 latach z Muzeum Narodowego we Wrocławiu
Witraże rozpoznane przez dwie instytucje
Prócz innych muzeów państwowych przedwojenne wyposażenie malborskiego zamku znajduje się również m.in. w bibliotekach, kościołach, archiwach państwowych, rękach prywatnych – głównie w kraju. Wiadomo, co i gdzie jest. Nadal jednak duże pole do popisu w kwestii ustalenia lokalizacji dzieł utraconych ma zespół do spraw strat powołany przez dyrektora Muzeum Zamkowego. Prace badawcze są kontynuowane od 2018 roku dzięki dotacjom z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Poszukiwania strat wojennych i zabytków rozproszonych po II wojnie światowej są bardzo trudne i czasochłonne. W prowadzonych badaniach trudno jest liczyć na szybki i spektakularny efekt. Dlatego tak ważna jest ich ciągłość – wyjaśniał swego czasu dr hab. Janusz Trupinda, dyrektor Muzeum Zamkowego w Malborku, gdy malborski projekt uzyskał kolejną dotację z MKiDN.
Przede wszystkim to są badania archiwalne, badania ikonografii, dokumentów, historii.
- W wielu przypadkach natrafiamy na obiekty przypadkowo, tak jak chociażby w kościele w Zalewie. To też jest trochę szczęścia. Problem z Malborkiem jest taki, że nie zachowało się dużo inwentarzy, bo przedwojenne zbiory były raczej traktowane jako wyposażenie wnętrz, a nie kolekcje muzealne w dzisiejszym rozumieniu. Aczkolwiek znajdowały się tam bardzo cenne obiekty, zabytki. Sama dokumentacja przedwojenna też jest bardzo rozproszona – mówi nam Aleksandra Siuciak.
Dwa odzyskane witraże z kościoła NMP po zakończeniu II wojny światowej w nieznanych okolicznościach trafiły do kościoła pw. św. Jana Apostoła i Ewangelisty w Zalewie. Z ich powrotem wiąże się ciekawy zbieg okoliczności.
My, już wiedząc o tym, że witraże są w kościele w Zalewie, rozpoczęliśmy pewne działania, natomiast nie wiedzieliśmy, że w tym samym czasie ksiądz planuje remont. Gdy pojechałam do kościoła, witraży już nie było. Zostały wyjęte i wstawiono kopie - opowiada Aleksandra Siuciak.
Jak się okazało, trafiły do renowacji w Katedrze Konserwacji - Restauracji Architektury i Rzeźby Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Naukowcy zaczęli podejrzewać, że ozdobne oszklenia pochodzą z innego miejsca niż kościół w Zalewie. Ustalili, że chodzi o zamek w Malborku i zgłosili się do
Muzeum Zamkowego.
- Można powiedzieć, że dwie kwatery witrażowe równolegle zostały zidentyfikowane przez dwie instytucje - dodaje Aleksandra Siuciak.
Inne muzea też szukają dzieł utraconych
Malborski projekt jest jednym z przykładów wysiłków, jakie podejmują muzealnicy w różnych instytucjach w Polsce, korzystając z możliwości stwarzanych przez MKiDN. Program „Badanie polskich strat wojennych”, z którego dotacje otrzymują państwowe i samorządowe instytucje kultury, jest realizowany przez resort od 2017 roku. Badania w zakresie utraconych bądź rozproszonych zbiorów artystycznych prowadziło również m.in. Muzeum Gdańska, które wydało trzytomową publikację poświęconą stratom wojennym. W ramach dwuletniego projektu zespół historyków architektury i historyków sztuki opracował trzy katalogi utraconych w okresie drugiej wojny światowej i po 1945 r. zabytków z Ratusza Głównego Miasta, Dworu Artusa oraz Domu Uphagena.
„Przed drugą wojną światową w Ratuszu Głównego Miasta, Dworze Artusa czy Domu Uphagena przechowywano wiele cennych zabytków. Zwiedzając dziś oddziały Muzeum Gdańska mało kiedy zwracamy uwagę na brakujące elementy wystroju, obrazy czy dzieła sztuki. Dotacja Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego umożliwiła opracowanie rozszerzonej wersji katalogu strat wojennych, co pozwoli nam skuteczniej dochodzić praw do zwrotu zagrabionych zabytków. Wykonane w latach 90. XX w. opracowania nie obejmowały wszystkich zaginionych zabytków” – czytamy na stronie Muzeum Gdańska.
ZOBACZ TEŻ: Zamek Malbork w latach 60. ubiegłego wieku. Odbudowa zniszczonej budowli uwieczniona na zdjęciach
Cała operacja restytucji dzieł, jako że utracone zabytki stanowią własność Skarbu Państwa, odbywa się przy udziale MKiDN. Tak było również w przypadku dwóch malborskich witraży. To sprawa krajowa, natomiast minister Piotr Gliński, który przy tej okazji przebywał w Muzeum Zamkowym w Malborku, przypomniał również, że w ostatnich ośmiu latach do Polski w wyniku działań MKiDN ponad 600 obiektów utraconych powróciło z zagranicy. Wyjaśnił, że obecnie prowadzonych jest 150 procesów restytucyjnych w 15 krajach świata.
Za każdym razem los dzieł odzyskiwanych jest inny, ponieważ zależy od ich historii oraz uwarunkowań prawnych. Do Federacji Rosyjskiej złożyliśmy 20 wniosków restytucyjnych, które pozostały bez odpowiedzi. Mamy także kłopoty z innymi państwami, m.in. Niemcami, które nie rozwiązały problemów prawnych wynikających z przedawnienia po upływie 30 lat w stosunku do skradzionych dóbr kultury i strat wojennych - mówił prof. Piotr Gliński.
Jednym z najbardziej aktualnych spektakularnych przykładów odzyskania wybitnego dzieła jest sprawa obrazu „Madonny z Dzieciątkiem” z przełomu XVI i XVII wieku, przypisywanego włoskiemu artyście Alessandro Turchiemu. Przed II wojną światową znajdował się w kolekcji Lubomirskich w ich pałacu w Przeworsku, wywieziony do Niemiec najprawdopodobniej w 1940 roku, następnie pojawił się na aukcji w Nowym Jorku, po czym trafił do Japonii. W styczniu 2022 r. pracownik Departamentu Restytucji Dóbr Kultury MKiDN odnalazł go na aukcji w Tokio, a potem aż do maja 2023 r. trwały działania zmierzające do odzyskania dzieła.
„Po zapoznaniu się z historią dzieła i jego losami dom aukcyjny Mainichi Auction Inc. w porozumieniu z posiadaczem obrazu zdecydował się przekazać obraz do Polski bez żadnych kosztów” – informowało MKiDN.
7 lipca obraz został przekazany do zbiorów Muzeum Książąt Lubomirskich - oddziału Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu.
Poszukiwaczom dzieł utraconych na pewno towarzyszy dreszczyk emocji. Nie inaczej jest w Malborku. Na co może jeszcze natrafić zespół do spraw strat z Muzeum Zamkowego?
Prowadzimy obecnie kilka spraw, nie chciałabym jeszcze ujawniać szczegółów, natomiast jedna z nich dotyczy średniowiecznego obiektu. Mamy nadzieję, że ta sprawa też skończy się powodzeniem, aczkolwiek jeszcze dużo pracy przed nami – mówi Aleksandra Siuciak.
Zobacz również w naszym serwisie!
Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!