Kolonia Gaj leżała na zachodnim Wołyniu, około 40 km na wschód od Kowla. Była młodą wsią. Polscy osadnicy założyli ją dopiero w międzywojniu. Liczyła niewiele ponad sto gospodarstw zamieszkanych głównie przez duże, mające po sześcioro - ośmioro dzieci, rodziny. Znajdowały się tu dwa sklepy - jeden prowadzony przez Polaka, drugi przez Żyda o nazwisku Mejor. U tego drugiego można było także, poza zasięgiem wzroku wrogich hazardowi żon, pograć w karty. Ponadto rozrywek, innych niż tradycyjne „darcie piór” i „wieczorki” u sąsiadów, było niewiele. Nawet ksiądz przyjeżdżał tutaj, z parafii w Sokole, góra dwa razy w miesiącu, by odprawić nabożeństwo w szkole. Po większe zakupy, np. narzędzia, jeździło się do sąsiednich bogatych ukraińskich wsi, jak Mielnica, Kaszubka czy Podlisy. Do lekarza trzeba było podróżować aż do Kowla. Jednym słowem, życie w Gaju toczyło się jak na całych Kresach, raczej nieśpiesznym rytmem wyznaczanym przez przyrodę, bez większych niepokojów.
Zanim zapłonął Wołyń. Kłym Sawur, OUN, UPA i planowanie rzezi

Najpierw ukraińscy nacjonaliści chcieli „tylko” wysiedlić Polaków z Wołynia i wschodniej Galicji. Ale w 1942 lub 1943 r. coraz bardziej wymowny stał się przykład dany przez Einsatzgruppen.