114 lat temu pod lawiną Tatrach zginął Mieczysław Karłowicz, wybitny kompozytor i współzałożyciel TOPR

Łukasz Bobek
Mieczysław Karłowicz na nartach
Mieczysław Karłowicz na nartach Narodowe Archiwum Cyfrowe
8 lutego 1909 roku - 114 lat temu ze zbocza Małego Kościelca zeszła lawina. Pod zwałami śniegu zginął 32-letni polski kompozytor Mieczysław Karłowicz. Akcja wydobycia ciała kompozytora uważana jest za pierwszą akcję ratunkową w Tatrach. To właśnie po jego tragicznej śmierci władze austriackie wyraziły wreszcie zgodę na utworzenie Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. A zmarły tragicznie artysta został pośmiertnie zaliczony do członków założycieli pogotowia.

Mieczysław Karłowicz urodził się 11 grudnia 1876 r. w Wiszniewie na Litwie. To terytorium dzisiejszej Białorusi. Tu też spędził wczesne dzieciństwo. Po szóstym roku życia jego rodzice sprzedali rodzinny majątek i przenieśli się najpierw do Haiderbergu, potem do Pragi i Drezna. Ostatecznie rodzina Karłowiczów osiadła w Warszawie. W stolicy uczył się gry na skrzypcach i teorii muzyki oraz studiował nauki przyrodnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Po studiach w Berlinie artysta zamieszkał w Zakopanem. Kompozytor napisała m.in. sześć poematów symfonicznych „Powracające fale”, "Odwieczne pieśni”, „Rapsodia litewska”, „Stanisław i Anna Oświecimowie”, „Smutna opowieść”. Ostatni nie dokończony „Epizod na maskaradzie”. Skomponował także koncert skrzypcowy A-dur oraz około 100 pieśni - m.in. do słów Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Juliusza Słowackiego, Marii Konopnickiej, Adama Asnyka.

Choć na stałe pod Tatry przeniósł się po studiach, w góry przyjeżdżał wcześniej. Pierwszy raz przyjechał jako trzynastolatek. To tutaj w 1891 roku debiutował jako skrzypek, a także jako publicysta turystyczny. To wtedy wędrówki górskie stały się jego wielką pasją. Zdobył wszystkie sławne szczyty tatrzańskie - m.in. Świnicę, Rysy, Gerlach, Łomnicę, Mięguszowiecki Szczyt. Samotnie wszedł na Kościelec, który wówczas uchodził za bardzo niebezpieczną górę.

Gdy zamieszkał na stałe w Zakopanem, narciarstwo i fotografia stały się jego kolejna pasją. Tu wówczas udało mu się m.in. dokonać pierwszego przejścia na nartach z Hali Gąsienicowej przez Liliowe i Zawory do Szczyrbskiego Jeziora. Początkowo podróżował ze znanym przewodnikiem Klimkiem Bachledą, potem coraz częściej sam. Był także prekursorem fotografii tatrzańskiej. Był jednym z pionierów polskiego taternictwa. Działał w Towarzystwie Tatrzańskim, publikował artykuły i fotografie ze swoich górskich wędrówek. W swoich wyprawach zachowywał ostrożność. Wystrzegał się tras trudnych i szczególnie niebezpiecznych.

Taka miała być i ta, na która wyruszył 8 lutego 1909 r. Pierwotnie miał iść na Czerwone Wierchy. Po rozmowie z przyjacielem i znawcą gór - Mariuszem Zaruskim - zmienił plany. Panowie uznali, że na Czerwonych Wierchach mogłoby grozić poważne niebezpieczeństwo zejścia lawiny. Przez kilka dni bowiem padał intensywnie śnieg. Postanowił więc poprzestać na niewielkim spacerze w doskonale znanym mu terenie - na Halę Gąsienicową i do Czarnego Stawu Gąsienicowego.

Na wyprawę Karłowicz wyruszył o szóstej rano. Do plecaka zabrał zapas jedzenia, kuchenkę turystyczną i nowy aparat fotograficzny. Na ramieniu niósł narty i płaszcz. Do schroniska w Murowańcu podchodził przez Boczań. W drodze wykonywał zdjęcia. W schronisku przyrządził sobie śniadanie, po czym przypiął do nart długie pasy futra, tzw. foki, ułatwiające podchodzenie. Wziął do plecaka tylko aparat fotograficzny i bez płaszcza wyszedł w stronę Czarnego Stawu. Gdy był na szlaku, nagle ze zbocza góry zeszła potężna lawina, która go zasypała.

Gdy Karłowicz nie wrócił z wyprawy, następnego dnia jego matka zaalarmowała Towarzystwo Tatrzańskie. Zaczęto organizować wyprawę ratunkową. Pierwszy na poszukiwania przyjaciela wyruszył Mariusz Zaruski w towarzystwie Stanisława Gąsienicy-Byrcyna. Znaleźli go dopiero po trzech dniach. Tak relacjonował tamte wydarzenia: „Zachrzęściły łopaty, warstwa śniegu w oczach malała - ukazały się kute gwoźdźmi turystyczne trzewiki i cała postać, leżąca na nartach, twarzą ku ziemi z rękoma naprzód wyciągniętymi... Nad głową na kilka cm odtajana próżnia. Ciało już sztywne”.

Kilka dni później Mariusz Zaruski i Ignacy Król udali się pod Kościelec i w miejscu odnaleziono zwłoki kompozytora, na jednym z głazów zaznaczyli farbą krzyż. Następnego dnia w Zakopanem ukazała się ulotka, z informacją o zbiórce składek na ufundowanie obelisku. Ten miął być postawiony pod Małym Kościelcem i miał upamiętnić postać Mieczysława Karłowicza. Prosty głaz został odsłonięto w sierpniu 1909 r. Na nim wyryto napis „Mieczysław Karłowicz. Tu zginął porwany śnieżną lawiną d. 8 lutego 1909. Non omnis moriar”. Pod napisem swastyka – ten popularny od stuleci element zdobnictwa góralskiego, był szczególnie lubiany przez Karłowicza - sygnował nim swoje znaki malowane na trasach, czasem listy czy bilety wizytowe. Jest to słowiański symbol, zwany na Podhalu „krzyżykiem niespodzianym”. Była symbolem pomyślności.

Po tragicznej śmierci kompozytora członkom Towarzystwa Tatrzańskiego udało się wreszcie przekonać władze austriackie, by wyraziły zgodę na utworzenie Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Statut pogotowia został oficjalnie zarejestrowany 29 października 1909 roku i tę właśnie datę uważa się za oficjalne narodziny formacji. W gronie założycieli TOPR znaleźli się m.in. Mariusz Zaruski, dr Kazimierz Dłuski, Klimek Bachleda. Do listy pośmiertnie został dopisany Mieczysław Karłowicz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia