Tragiczna śmierć pięknej córki Eleni

Lucyna Jadowska
Afrodyta, córka Eleni, miała 17 lat. Jej zabójca w 1995 roku został skazany na 25 lat więzienia, na wolność wyszedł w 2013 roku
Afrodyta, córka Eleni, miała 17 lat. Jej zabójca w 1995 roku został skazany na 25 lat więzienia, na wolność wyszedł w 2013 roku Paweł Miecznik
Miała długie, czarne włosy i czarujący uśmiech. Zabił ją były chłopak, po tym, jak od niego odeszła

Afrodyta poznała Piotra G., gdy miała 13 lat. Ładna brunetka od razu wpadła w oko 17-latkowi. Młodzi zaczęli się spotykać.

- Afrodyta podobała mi się. Sądzę, że ona również mnie polubiła. Chodziła wtedy do ósmej klasy szkoły podstawowej. Była dobrą uczennicą. Ja w tym czasie byłem uczniem drugiej klasy szkoły zawodowej chemicznej na Starołęce. Byliśmy razem bardzo związani emocjonalnie. Kochałem Afrodytę - mówił potem w trakcie przesłuchania jej były chłopak.

Dobre złego początki

Na początku wszystko układało się dobrze, problemy zaczęły się, gdy córka Eleni zaczęła uczyć się w liceum plastycznym w Poznaniu. Uważany za inteligentnego i oczytanego chłopaka Piotr. G, zaczął być zaborczy, nie pozwalał Afrodycie spotykać się ze znajomymi. Powtarzał, że będzie jej jedynym chłopakiem. W tym czasie Piotr G. przerwał naukę, zaliczył dwie klasy chemicznej zawodówki, trzeciej nie udało mu się ukończyć z powodu "lekceważącego stosunku do nauki" - można przeczytać w jego sądowych aktach.

Nastolatka zdawała sobie sprawę, że jest w toksycznym związku, mówiła koleżankom, że ta znajomość może się dla niej źle skończyć. Jesienią 1993 roku, po czterech latach związku, młodzi zerwali, Afrodyta miała wtedy stwierdzić, że nic ich już nie łączy. 17-latka odżyła, znowu była uśmiechniętą dziewczyną.
"Widziałam, że to uczucie jest niedobre. Mówiłam jej o tym. Ale ona broniła się i broniła też Piotra. Wiele razy kłóciłyśmy się o to. W momencie, kiedy zerwała z Piotrem, nastąpiło to najgorsze" - mówiła Eleni w programie TVP 1 "Niepokonani".

17-letnia Afrodyta Tzoka 20 stycznia 1994 roku nie wróciła ze szkoły. Tego samego dnia matka nastolatki odebrała telefon od porywacza, który zażądał 20 tys. dolarów za uwolnienie dziewczyny. Szczegóły dotyczące okupu rozmówca miał przekazać w trakcie kolejnej rozmowy, jednak nigdy do niej nie doszło. Porywacz nie zadzwonił już do rodziców Afrodyty.

Eleni poinformowała policję o zaginięciu córki, rozpoczęły się poszukiwania nastolatki. Podejrzanym od razu został były chłopaka Afrodyty, 21-letni wówczas Piotra G., który nosił pseudonim "Wolf". Policja zatrzymała go 21 stycznia około godz. 23.30, 21-latek nie przyznawał się do winy. W końcu powiedział, że 20 stycznia umówił się z Afrodytą i autem pojechali nad jezioro w okolicach Przybrodzina, często tam przyjeżdżali, gdy byli parą. Chłopak przekonywał, że gdy dojechali nad jezioro, dziewczyna się na niego obraziła i autobusem wróciła do Poznania. Mężczyzna kilkakrotnie zmieniał wersję wydarzeń, mówił m.in., że w
Przybrodzinie przekazał dziewczynę nieznanym Rosjanom.

Dwa śmiertelne strzały

"Eleni" Helena Dzoka, matka tragicznie zmarłej Afrodyty
(fot. Zdzisław Haczek / Polska Press)

22 stycznia informacja o zaginięciu 17-letniej Afrodyty obiegła całą Polskę. Tego samego dnia w czasie kolejnego z przesłuchań jej były chłopak przyznał, że ją zabił. Wskazał też policjantom miejsce, w którym zostawił ciało.

W sobotę, 23 stycznia około godziny drugiej po południu ciało 17-latki odnaleziono w lesie nad jeziorem Powidzkim, ok. 50 km od Poznania. Córka Eleni otrzymała dwa strzały: w serce i głowę.

Jak doszło do morderstwa? W czasie śledztwa ustalono, że Piotr G. 15 stycznia 1994 roku kupił za 10 mln starych złotych pistolet typu "Walter" z tłumikiem i 25 sztuk amunicji. Broń sprzedał mu Robert K., ochroniarz prezesa jednej z pod-poznańskich firm. Panowie poznali się w poznańskiej dyskotece Nevada. W tym samym czasie w dyskotece znajdującej się nad jeziorem Maltańskim Piotr G. poznał Izę, od razu zaczął się jej żalić, jak jego było dziewczyna go zraniła, chciał wywołać współczucie u Izy. Jak potem uznał sąd, Piotr chciał wykorzystać nowo poznaną dziewczynę. Najprawdopodobniej zdawał sobie sprawę, że Afrodyta będzie bała się z nim spotkać sam na sam.

19 stycznia Piotr pożyczonym samochodem wybrał się na przejażdżkę z Izą. Podjechali pod szkołę Afrodyty, gdy się nie pojawiła, Wolf postanowił do niej zadzwonić. Z automatycznej sekretarki dowiedział się, że rodzina mieszka już w innym domu. Pod nowy numer, na prośbę Piotra G., zadzwoniła Iza. Wolf umówił się z Afrodytą. Zobaczyli się jeszcze tego samego dnia pod jej domem. Zdecydowali, że spotkają się w czwartek, 20 stycznia, aby omówić "pewne sprawy".

Tego dnia po lekcjach dziewczyna wsiadła do auta Piotra G., w którym była też Iza, wszyscy pojechali do Przybrodzina. Jak zeznawała potem poznana przez Wolfa w dyskotece dziewczyna, chłopak kazał jej sprawdzać, czy ktoś za nimi jedzie. Potem założył kominiarkę, kazał to samo zrobić Izie. Afrodyta podróż spędziła leżąc na tylnym siedzeniu auta. W samochodzie znajdowały się przygotowane przez Piotra G. sznurki, dwa noże, saperka, pistolet i gaz obezwładniający. Około godz. 16.30 byli na miejscu. Afrodyta i Piotr wyszli z samochodu, Iza została w środku, chłopak kazał jej słuchać radia.

Mówił, że dobił ją z litości

Po około godzinie Piotr. G. wrócił sam. Izie powiedział, że Afrodyty już nie ma. 21-latek w czasie przesłuchania przez policjantów, opowiedział, co się wtedy dokładnie stało. Po długiej rozmowie z Afrodytą dał jej do ręki pistolet i zachęcił do zabicia się. Dziewczyna nie chciała tego zrobić. Oddała mu broń. Wtedy 21-latek wziął pistolet, przyłożył go do skroni 17-latki i strzelił. Po zbadaniu pulsu, dla pewności strzelił jej w serce. Potem założył Afrodycie kaptur, bo nie chciał, żeby głowa dotykała ziemi i ciało przykrył igliwiem. Aby zapewnić sobie alibi, zadzwonił do rodziców Afrodyty z żądaniem okupu.

19 stycznia 1995, rok po tragicznych zdarzeniach, rozpoczął się proces Piotra G. Tak opisywany był na łamach Gazety Wyborczej:

"- Kto oddał pierwszy strzał? - zapytał obrońca. - Proszę Sądu... - zawahał się oskarżony Piotr G. i wydusił z siebie - Afrodyta.
(…) Odwołał on (Piotr G. - przyp. red.) większość swych wcześniejszych zeznań. Twierdził, że zasugerowali mu je przesłuchujący. Czasem też był pod wpływem relanium - "Wolf" leczył się wcześniej u psychiatry."
Piotr G. w czasie procesu mówił też, że Afrodyta postrzeliła się sama, a on ją dobił z litości. Innym razem twierdził, że dziewczyna popełniła samobójstwo. W to nie wierzyli jej znajomi.

">>Afrodyta nie mówiła o samobójstwie<<- zeznali wczoraj przed Sądem Wojewódzkim w Poznaniu jej znajomi. Twierdzili, że bała się oskarżonego o jej zabójstwo Piotra G., ps. >>Wolf<<". Relacjonowała proces lokalna Gazeta Wyborcza.

Proces Piotra G. trwał kilka miesięcy. 31 maja 1995 roku Sąd Wojewódzki w Poznaniu skazał go na najsurowszą wówczas karę, 25 lat więzienia, dożywocia jeszcze nie wprowadzono. 13 grudnia 1995 roku po rozprawie w Sądzie Apelacyjnym, wyrok stał się prawomocny.

"Gdy sędzia odczytywał wyrok rozległ się szloch. Łzy toczyły się po policzkach Eleni oraz Piotra - zabójcy dziewczyny"- relacjonował "Express Poznański". Eleni trudno było pogodzić się ze stratą córki, ale mimo bólu, potrafiła zadzwonić do matki zabójcy i powiedzieć: "Straciłyśmy dzieci". Eleni wybaczyła Piotrowi.

"Zgasłaś jak promień słońca"

- Moi rodzice zawsze byli dla mnie przykładem. W ich życiu dominowała miłość do człowieka. Kiedy doszło do tragedii, nie miałam innego przykładu. Analizowałam, dlaczego doszło do takiego dramatu, szukałam przyczyn. Uważam, że najpierw trzeba rozpocząć od siebie. Od tego, gdzie my, dorośli, popełniliśmy błąd, co przeoczyliśmy, co przegapiliśmy? Myślę, że ta miłość do człowieka pozwoliła mi wybaczyć mordercy. Jestem osobą wierzącą, więc i z tego względu był to dla mnie ważny gest - mówiła Eleni w wywiadzie dla "Głosu".

Miejsce śmierci córki Eleni upamiętniono. Postawiono tam krzyż i umieszczono na nim napis brzmiący: "Zgasłaś jak promień słońca, zniknęłaś jak sen złoty, pozostawiając w naszych sercach ogrom żalu i tęsknoty."

Piotr G. ps. Wolf odsiedział tylko część z zasądzonego wyroku. W 2013 roku wyszedł na wolność, znajduje się pod opieką kuratora.

Lucyna Jadowska

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia