Broń z „Zebry”. Tajna operacja, która uratowała Izrael przed zagładą

Wojciech Rodak
Wojciech Rodak
Lou Lenart przy samolocie Avia S-199
Lou Lenart przy samolocie Avia S-199 Kolekcja Boaza Dvira
W 1948 r. partyzanckie wojsko młodego Izraela musiało stawić czoła kilku arabskim armiom posiadającym czołgi, broń i lotnictwo. Zwyciężyło, m.in. dzięki dostawom z „Zebry”

Niepodległy Izrael istniał dopiero dwa tygodnie, gdy zawisło nad nim widmo strategicznej klęski. 2,5 tys. egipskich żołnierzy gen. Muhammada Nadżiba, podróżujących na kilkuset samochodach i ciężarówkach, parło na północ, wzdłuż wybrzeży Morza Śródziemnego, w kierunku Tel-Awiwu. Tymczasem oddziały żydowskie, pozostawione do obrony tego odcinka, liczyły jedynie 200-300 żołnierzy. 29 maja 1948 r. wysadziły one most na rzece Lachisz nieopodal osady Isdud (dziś Aszdod), około 40 km na południe od miasta, powstrzymując czasowo uderzenie Egipcjan. Ci jednak naprawiali przeprawę. Nie wiadomo było, co zrobią dalej. Sytuacja była na tyle poważna, że izraelskie dowództwo postanowiło sięgnąć, pierwszy raz w historii, po montowaną w konspiracji nową formację swoich sił zbrojnych - lotnictwo.

Raptem dzień wcześniej w hangarze lotniska Ekron technicy z Czechosłowacji ukończyli składanie czterech myśliwców typu Avia S-199. Samoloty te - wzorowane, o ironio, na nazistowskich Messerschmittach Bf 109 - jako pierwsze miały na kadłubie wymalowaną granatową gwiazdę Dawida, symbol Sił Powietrznych Izraela. Nie było czasu, by przetestować, czy są w pełni sprawne, gdy wysłano je na pierwszą misję.

Około godz. 18 cztery maszyny wystartowały z Ekron. Na ich uzbrojenie składały się cekaemy (znane ze swej zawodności) i po dwie 70-kilogramowe bomby. Za sterami myśliwców siedzieli Mordechaj Alon, Ezer Weizmann, Eddie Cohen i Lou Lenart. Eskadrą dowodził ten ostatni. Nie bez powodu. Ów 27-latek był z całej załogi najbardziej doświadczony. Miał za sobą służbę w lotnictwie marynarki USA podczas walk na Pacyfiku.

Już na początku misji doszło do incydentu, który mógł skończyć się tragicznie. Gdy kolejne Avie wznosiły po starcie, zaczęli do nich strzelać z mauzerów kibucnicy z wioski nieopodal lotniska. Nic dziwnego - do tej pory byli przyzwyczajeni, że na niebie panują niepodzielnie arabskie samoloty. Wstrzymali ogień dopiero, gdy zobaczyli gwiazdę Dawida na kadłubie jednej z maszyn.

Po kilku minutach eskadra krążyła już nad Isdud. Egipcjanie kompletnie się nie spodziewali ataku z powietrza - nie mieli pojęcia, że ich wróg posiada samoloty bojowe. Dlatego obsadzenie działek przeciwlotniczych zajęło parę drogocennych minut. W tym czasie z Avii bomby spadły na meczet (kwaterę główną ich gen. Nadżiba), ciężarówkę-cysternę (jej eksplozja pochłonęła wiele ofiar), a także na reperowany most i stojącą przed nim kolumnę samochodową. Następnie izraelscy piloci zaczęli krążyć nad osadą, pikując i ostrzeliwując wroga z działek. Wtedy już Egipcjanie odpowiadali im gęstym ogniem z broni przeciwlotniczej. Maszyna Eddiego Cohena oberwała. Poszedł z niej gęsty, czarny dym. Nie uleciała kilku mil, gdy runęła na ziemię. Pilot, żywy czy martwy, dostał się w ręce Arabów. Nie przeżył tego spotkania.

Egipcjanie trafili też Avię Mordehaja Alona. Ten zdołał wykonać awaryjne lądowanie. Wyszedł z niego bez szwanku, ale myśliwiec wymagał remontu. Pozostałym dwóm samolotom udało się bezpiecznie wrócić do bazy.

W historycznym bojowym chrzcie, izraelskie lotnictwo co prawda straciło połowę swoich maszyn i jednego pilota, ale nalot odniósł pożądany skutek. Szczególnie w aspekcie psychologicznym. Egipcjanie poczuli respekt przed nową bronią. Obawiali się, że niebawem na niebie pojawi się więcej samolotów wroga. I dlatego zaniechali dalszego marszu, rozpraszając się i okopując na pozycjach pod Isdud. Tel-Awiw był tymczasowo obroniony. Lenart i jego ludzie wygrali.

Tego małego sukcesu, jak i kolejnych zwycięstw w zmaganiach Izraela z Arabami w 1948 r., nie byłoby bez grupy dzielnych pilotów, Żydów i gojów. To oni - omijając blokady i macki nieprzychylnych służb, przemytniczymi powietrznymi szlakami - dostarczyli młodemu państwu nowoczesny militarny sprzęt. Bez nich mogłoby ono nie przetrwać. Opowiedzmy pokrótce dzieje kilku tajnych operacji przemytniczych, które izraelski dziennikarz Boaz Dvir opatrzył zbiorowym, acz niehistorycznym, kryptonimem „Zebra”.

Bezbronni

Konflikt żydowsko-arabski w zarządzanym przez Brytyjczyków Mandacie Palestyńskim systematycznie eskalował od lat 20. XX w. Tuż po II wojnie światowej, gdy kolejno przypływały tam statki wyładowane tysiącami ocalonych z Holokaustu Żydów, obszar ten zaczął pogrążać się w chaosie i przemocy, których nie był w stanie okiełznać nawet przeszło 100-tysięczny angielski korpus. Koniec końców o przyszłości zapalnego regionu miała zadecydować Organizacja Narodów Zjednoczonych.

29 listopada 1947 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ uchwaliło rezolucję nr 181, forsowaną przez ZSRR, zalecającą wykrojenie z terenów Mandatu Palestyńskiego dwóch niezależnych państw narodowych - żydowskiego i arabskiego. Jerozolima i Betlejem miały stać się specjalnym obszarem objętym kontrolą ONZ. To rozwiązanie zaaprobowała Agencja Żydowska, syjonistyczna organizacja reprezentująca żydowską społeczność żyjącą w Palestynie. Natomiast tamtejsi Arabowie byli oburzeni. Czuli się pokrzywdzeni faktem, że „etniczna mniejszość zagarnie większość ich najlepszych ziem”. Dlatego też dzień po uchwaleniu rezolucji, pod hasłem „zepchnięcia Żydów do morza”, rozpoczęli wojnę domową, której kontynuacją, od maja 1948 r., była wojna izraelsko-arabska.

Od jesieni 1947 r. licząca pomiędzy 600 a 800 tys. populacja żydowska toczyła zażartą walkę o przetrwanie. Całość sił zbrojnych, jakie mogła wystawić przy maksymalnej mobilizacji, wynosiła wówczas 35 tys. bojowników Hagany i pozostałych organizacji paramilitarnych. W jej arsenałach znajdowało się jedynie około 10 tys. karabinów, 3 tys. karabinów maszynowych i około 900 moździerzy. To wystarczało, by powstrzymywać palestyńskich fedainów. Jednak na starcie z ich sojusznikami z Ligi Arabskiej, na które się wtedy dopiero zanosiło, były to środki zupełnie niewystarczające. Z Egipcjanami - dozbrajanymi przez Brytyjczyków w nowoczesne czołgi i samoloty - Żydzi nie mieli wówczas szans. Nie posiadali nawet artylerii. Dlatego też Agencja Żydowska uruchomiła wszystkie siły i środki, by zdobyć broń i ocalić zdobycze syjonizmu.

Žatec znaczy Zebra

Na przełomie 1947/48 tylko ludzie Goldy Meir, znanej działaczki syjonistycznej i premier Izraela, zebrali na fundusz wojenny Hagany 50 mln dol., sumę wówczas zawrotną. Te środki wykorzystywano do potajemnych zakupów broni w różnych krajach. Wyróżniła się tutaj umowa zawarta w styczniu 1948 r. z rządem Czechosłowacji. W jej ramach, podczas sądnych dla niepodległego Izraela następnych kilku miesięcy, na Bliski Wschód trafiły tony amunicji, tysiące sztuk broni, a także samoloty. By uzmysłowić sobie skalę tych dostaw, podajmy konkretne liczby: 34,5 tys. karabinów P-18, 5,5 tys. karabinów maszynowych MG 34 (niezawodny i lekki; jedna z najbardziej chwalonych niemieckich konstrukcji doby II wojny światowej), 900 ckm typu vz. 37, a do tego myśliwce - 25 Avii (Czesi, ze względu na szybkość i zwrotność nazywali je „mułami”) i aż 61 Supermarine Spitfire’ów (większość z nich trafiła do nabywców dopiero po zakończeniu wojny izraelsko-arabskiej). Poza tym trzeba wspomnieć, że czechosłowaccy instruktorzy szkolili żydowskich pilotów, jak na przykład wspomnianego Lou Lenarta czy Ezera Weizmana (lata później został prezydentem Izraela).

Najtrudniejszą częścią tej operacji nie był sam zakup towaru, ale jego przerzut przez wiele granic na teren objęty embargiem na dostawy uzbrojenia. Ten niebezpieczny odcinek organizował Al Schwimmer - 30-letni inżynier lotnictwa i pilot linii TWA. Jako nowojorski Żyd, z niepokojem patrzył na sytuację na Bliskim Wschodzie. Obawiał się, że Arabowie przygotowują jego pobratymcom drugi Holokaust. Dlatego też wiosną 1947 r. zaoferował swoje usługi konspiratorom z Hagany działającym na terenie USA. Ci przyjęli je chętnie. Od lipca owego roku, Schwimmer zaczął pracować nad organizacją przerzutu broni i sprzętu do Palestyny. Na „lewe papiery” - np. panamskich linii, by zmylić czujność FBI - kupował samoloty transportowe. Udało mu się pozyskać m.in. Douglasa DC-4 Skymastera, a także kilka Curtissów C-46 Commando. Poza tym prowadził szeptaną kampanię rekrutacyjną wśród pilotów w USA i Kanadzie. Wielu z nich przejściowo trafiało do jego floty, by skończyć w Siłach Powietrznych Izraela.

Podstawową bazą lotników Schwimmera było niewielkie lotnisko Žatec w północnej Czechosłowacji. Izraelczycy nadali mu kryptonim „Zebra”. To stąd od końca marca 1948 r. startowały DC-4 i C-46 - wyładowane bronią, ekwipunkiem wojskowym, amunicją, a nawet samolotami Avia w częściach - kierując się w stronę Palestyny. Wszystkie te loty oznaczano kryptonimem „Balak”, nadając im kolejne numery.

Do szczególnie niebezpiecznych należała operacja Balak 1 z 1 kwietnia 1948 r., gdy DC-4 dostarczyła broń na opuszczone lotnisko w Bajt Daras, tuż pod okiem Brytyjczyków i Arabów. Wyładunek trwał emocjonujące 80 minut, ale akcja przebiegła bez niespodzianek. Maszyna wróciła do Czechosłowacji, a przewiezione przez nią militaria zostały użyte w czasie operacji przełamywania arabskiego oblężenia Jerozolimy.

Zuchwałą misję z „Zebry” wykonały w lipcu 1948 r. izraelskie bombowce B-17. Trzy sztuki tych samolotów Schwimmer nabył podstępem w USA, jako rozbrojone egzemplarze z demobilu. Następnie przywiózł je do Czech i ponownie wyposażył w karabiny oraz bomby. Jeden z tych samolotów, w drodze do Palestyny, zbombardował Kair napędzając Egipcjanom niezłego pietra.

Ocaleni

Wojna izraelsko-arabska trwała od maja do marca 1949 r. W jej toku siły młodego, małego i niebogatego narodu musiały stawić czoła arabskiej koalicji, na którą składały się armie Iraku, Syrii, Jordanii, Libanu i Egiptu. Izraelowi udało się zwyciężyć m.in. dzięki takim odważnym pilotom-patriotom, jak ci, co przeszli przez „Zebrę”.

Po wojnie wielu z bohaterów tej historii porobiło ciekawe kariery. Żeby daleko nie szukać: Lou Lenart był dostojnikiem w NBA, a Al Schwimmer założył Israel Aerospace Industries - dziś zbrojeniowego giganta.

"Saving Israel. The Unknown Story of Smuggling Weapons and Winning a Nation’s Independence"Książka znanego izraelsko-amerykańskiego
"Saving Israel. The Unknown Story of Smuggling Weapons and Winning a Nation’s Independence"
Książka znanego izraelsko-amerykańskiego dziennikarza Boaza Dvira. Opowiada o bohaterskich lotnikach, którzy w latach 1948-49 zajmowali się przerzutem broni z Czechosłowacji i USA do pogrążonej w wojnie Palestyny. Ukaże się w Stanach w styczniu 2020 r.
Wikipedia commons/domena publiczna
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia