W czasach swojej młodości Mathias Rust, śledząc wydarzenia ze spotkania Ronalda Reagana i Michaiła Gorbaczowa w Reykjavíku (11-16 października 1986), postanowił zrobić coś, co zwróci uwagę świata na wrogi stosunek pomiędzy krajami podzielonymi żelazną kurtyną. Przelot samolotem ponad nią miał być według niego symbolem - pomostem ponad podziałami.
3 maja 1987 roku Rust, jako świeżo upieczony członek hamburskiego aeroklubu wynajął niedużą, szkolno-treningową Cessnę 172 wyposażoną w dodatkowy zbiornik paliwa i wystartował z lotniska Hamburg. Podczas międzylądowania w Uetersen wymontował tylne siedzenia samolotu i ponownie wzbił się w powietrze.
Obierał kurs na Wyspy Owcze. Jako pilot-amator mógł latać tylko w dzień, więc w swojej podróży kilkakrotnie musiał zatrzymywać się na noc, zarówno dla odpoczynku jak i dla zatankowania paliwa.
Trasa jego przelotu wiodła następnie przez Islandię, Norwegię i Finlandię. 25 maja wylądował na helsińskim lotnisku Malmi.
Trzy dni później, 28 maja (w święto radzieckich wojsk ochrony pogranicza) Rust wystartował w dalszą drogę. Wieżę kontrolną w Helsinkach poinformował, że zamierza lecieć do Sztokholmu, ale wkrótce po przekazaniu tej wiadomości kieruje maszynę na wschód, w stronę Leningradu (dziś Sankt Petersburg) na ruchliwy most powietrzny między Helsinkami i Moskwą.
Wkrótce potem wyłącza radio w samolocie i zrywa łączność z kontrolą naziemną. W pobliżu miejscowości Sipoo (około 40 km na północny-wschód od Helsinek) Cessna znika z radaru fińskiej kontroli ruchu.
Kontrolerzy ruchu, podejrzewając, że maszyna uległa katastrofie, ogłaszają akcję ratunkową. W miejscu w którym urwał się kontakt z Rustem ratownicy odnajdują na powierzchni morza dużą plamę oleju, co mogłoby oznaczać, że samolot się rozbił. Próby odnalezienia jego szczątków nie przynoszą jednak rezultatu. (Rust zostanie później obciążony kosztami za tę akcję. Musiał zapłacić 100 tys. dolarów. Pochodzenia plamy olejowej nie udało się ustalić.).
Tymczasem pilot cały i zdrowy leci nad Zatoką Fińską i wkrótce przecina linię brzegową Morza Bałtyckiego. Jest w przestrzeni powietrznej ZSRR. Omija Leningrad i obiera kurs na Moskwę. Linia kolejowa Leningrad-Moskwa służy mu jako punkt orientacyjny.
O godzinie 14.29 samolot Rusta pojawia się na ekranie radaru wojsk radzieckiej obrony powietrznej. Ponieważ próby nawiązania łączności radiowej z maszyną nie przynoszą rezultatu, namiarowcy ogłaszają alarm. W stan gotowości bojowej zostają postawione trzy jednostki rakietowe. Przez pewien czas śledzą one podejrzany obiekt, ale nie otrzymują zezwolenia na jego zestrzelenie.
W ślad za niezidentyfikowanym samolotem zostają wysłane dwa myśliwce przechwytujące MiG. O godzinie 14.48, niedaleko miasta Gdow, jeden z pilotów myśliwców lokalizuje samolot podobny do Jaka-12 i zwraca się do dowództwa z pytaniem, czy ma go zestrzelić.
Rozkazu takiego jednak nie otrzymuje. Wkrótce potem w pobliżu miasteczka Stara Russa oba myśliwce tracą Cessnę z pola widzenia. Przypuszcza się, że Rust mógł tam na krótko wylądować. Punkty OPK jeszcze kilkakrotnie namierzają maszynę Rusta, ale za każdym razem tracą z nią kontakt radarowy, prawdopodobnie z powodu niskiego pułapu lotu. Poza tym pilotowi sprzyjały jeszcze inne okoliczności - kilka dni wcześniej wprowadzono administracyjną reformę sił powietrznych ZSRR. To spowodowało chaos w centrum dowodzenia i trudności w ustaleniu zakresu odpowiedzialności za poszczególne strefy obrony kraju. Większość oficerów z pułku z okręgu Pskowa, wyznaczonego do obrony odcinka wybrzeża nad Zatoką Fińską przebywała na manewrach, zaś pozostali na dyżurze młodzi, niedoświadczeni oficerowie kontroli ruchu powietrznego nie mogli samodzielnie podjąć decyzji o ewentualnym zestrzeleniu Rusta.
Niemiec może więc bez przeszkód lecieć dalej
Trasa przelotu Mathiasa Rusta
(fot. Wikimedia Commons [2])
W pobliżu miasta Torżok, odległego o 200 km od Moskwy Rust zostaje ponownie namierzony, jednak ponieważ poprzedniego dnia doszło tam do katastrofy lotniczej i prowadzona jest akcja ratunkowa, punkt kontrolny uznaje jednopłatową, nisko i wolno poruszającą się Cessnę za jeden z helikopterów, biorących w niej udział. Do dziś pozostaje zagadką i przedmiotem spekulacji fakt, jak amator, lecący maszyną z zachodnioniemieckim numerem rejestracyjnym, nieznający rosyjskiego i niereagujący na polecenia punktów kontrolnych, mógł wedrzeć się w przestrzeń powietrzną ZSRR.
Po ponad pięciogodzinnym locie, około 18.15, Cessna dociera nad Moskwę i kieruje się w stronę Kremla.
Kręgi nad Placem Czerwonym
Na niebezpiecznie niskiej wysokości Rust wykonuje trzy kręgi nad placem Czerwonym i Kremlem. Właśnie tam pilot ma zamiar wylądować, jednak ze względu na dużą liczbę ludzi na placu, decyduje się na lądowanie na moście Bolszoj Moskorieckij.
Rustowi znów dopisuje szczęście, bowiem poprzedniego dnia, w celu konserwacji zdjęto przewody elektryczne, biegnące wzdłuż mostu, a które uniemożliwiłyby lądowanie. Samolot po kilkudziesięciometrowym dobiegu, o 19.30 zatrzymuje się u szczytu schodzącego ku rzece Moskwie placu pod nazwą Wasilewskij Spusk, który służył wówczas za parking dla autokarów wycieczkowych.
Miejsce to zlokalizowane jest tuż obok cerkwi św. Bazylego, niecałe 100 metrów od murów Kremla.
Tuż po wylądowaniu biała awionetka z widoczną z daleka czarno-czerwono-żółtą flagą RFN i czarną literą D (Deutschland) zaczyna przyciągać uwagę ludzi. Przyglądają się jej również stojący w pobliżu zdumieni milicjanci. Nie interweniują. Nie wiedzą, co robić.
Jeden z turystów, Amerykanin, podchodzi do pilota i pyta, skąd jest. Ten odpowiada, że pochodzi z Hamburga, ale przyleciał z Helsinek, z pokojową misją. Któryś ze świadków wyciąga kartkę i prosi go o autograf. Potem zgłaszają się następni.
Mathias Rust z uśmiechem rozdaje podpisy. Jednak całe to radosne poruszenie zostanie niebawem przerwane. Pojawiają się dwie czarne limuzyny z funkcjonariuszami KGB oraz ciężarówka, którą przywieziono płotki do ogrodzenia miejsca postoju samolotu. Flaga niemiecka i litera D szybko znikają pod warstwą farby. Funkcjonariusze odprowadzają młodego człowieka w czerwonym kombinezonie do jednej z limuzyn.
Rust się cieszy, a Zachód drwi z Kremla
Samolot, którym poleciał Mathias Rust znajduje się w Muzeum Techniki w Berlinie
(fot. Wikimedia Commons [3])
Zapytany później w czasie przesłuchania o motyw, Rust oznajmił, że działał na rzecz "światowego pokoju" oraz dla "porozumienia między naszymi narodami". Krótko przed procesem powiedział jeszcze: Gdybym otrzymał pozwolenie na mój lot do ZSRR, nie uzyskałbym takiego światowego oddźwięku, jaki uzyskałem. Ten rozgłos dla celu, jaki sobie postawiłem, osiągnąłem w pełni. I opłacało się dla niego tu przylecieć.
Nawet sam Rust nie spodziewał się rozmiarów zamieszania, jakie wywołał. Lądowanie młodego Niemca w Moskwie stało się sensacją na skalę światową.
Dopatrywano się w nim nie tylko brawurowego wyczynu sportowego, ale również aktu politycznego.
Należy bowiem pamiętać, że trwała zimna wojna i wyścig zbrojeń między Stanami Zjednoczonymi a ZSRR. Fakt, że "obiekt latający" z wrogiego Zachodu wtargnął na terytorium kraju, który był potęgą militarną, bez przeszkód pokonał 700 kilometrów i wylądował przed drzwiami siedziby najwyższych władz politycznych, był dla Kremla bolesnym policzkiem, a w oczach komentatorów spoza "żelaznej kurtyny" wręcz kompromitacją.
Zachodnie środki masowego przekazu wręcz upajały się nim, nie szczędząc drwin kierowanych pod adresem rządzących w ZSRR. Bo oto najbardziej na świecie "szczelne" supermocarstwo, wydające miliardy na najnowsze systemy obrony rakietowej, którego granice obwarowane były stacjami radarowymi mogącymi wychwycić najmniejszy obiekt i którego dywizjony myśliwców tylko czekały na to, by zestrzelić intruza, pozwoliło jednosilnikowemu sportowemu samolocikowi bez przeszkód przelecieć setki kilometrów i wylądować w centrum Moskwy.
Ówczesny minister spraw zagranicznych RFN Hans-Dietrich Genscher w wywiadzie powiedział, że na wieść o tym wydarzeniu o mało nie pękł ze śmiechu. Niektórzy komentatorzy porównywali Mathiasa Rusta do Manfreda von Richthofena, niemieckiego asa lotnictwa okresu I wojny światowej, którego Anglicy w uznaniu zasług, nazwali "Czerwonym Baronem" i po zestrzeleniu wyprawili pogrzeb godny bohatera.
Jedna z hamburskich gazet zaproponowała ironicznie, żeby ZSRR przyznał młodemu śmiałkowi najwyższe odznaczenie państwowe za obnażenie słabych punktów obrony powietrznej. To, co potem nastąpiło w łonie radzieckiej partii komunistycznej i w kręgach militarnych, można porównać do wewnętrznego trzęsienia ziemi. Poleciały głowy. Niektórzy komentatorzy i historycy twierdzą, że takiej czystki w armii sowieckiej nie było od czasów Stalina.
2 września 1987 roku rozpoczął się proces przeciwko niemu w Moskwie. Zarzucono mu między innymi: chuligaństwo, złamanie prawa lotniczego oraz nielegalne przekroczenie granicy ZSRR.
Został skazany na 4 lata w obozie pracy
Konsekwencje ze strony sekretarza generalnego KC KPZR Michaiła Gorbaczowa dotknęły także ówczesnego ministra obrony Siergieja Sokołowa, dowódcę Wojsk Obrony Przeciwlotniczej Kraju Aleksandra Kołdunowa, którzy zostali zdymisjonowani, oraz ponad 2000 niższych rangą oficerów, którzy dopuścili się zaniedbania swoich obowiązków i niewykrycia obcego samolotu nad terytorium Związku Radzieckiego.
Nie jest tajemnicą, że Sokołow i Kołdunow oraz pozostali zdymisjonowani byli przeciwnikami reform Gorbaczowa, a zwłaszcza pieriestrojki. Po ogłoszeniu wyroku z obawy o bezpieczeństwo więźnia nie został wysłany do ciężkich prac - postanowiono osadzić skazanego w moskiewskim więzieniu Lefortowo, gdzie spędził 432 dni. Następnie został zwolniony warunkowo.
Na wniosek Przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej Andrieja Gromyko zezwolono mu na powrót do kraju, co nastąpiło 3 sierpnia 1988 roku.
Oprac. na podstawie artykułu z Wikipedii, autorstwa, udost. na licencji CC-BY-SA 3.0
[1], [2], [3] Zdjęcia udostępnione na licencji:
Creative Commons
Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach. 3.0. Niemcy