W podręcznikach historii wciąż nie ma prawie nic o tym, że w czasach Polski Ludowej ówczesne Wojsko Polskie było nie tylko jednym z głównych filarów komunistycznego systemu, ale także bardzo istotnym narzędziem represjonowania niepokornych obywateli, a nawet całych środowisk społecznych podejrzanych o niewłaściwą postawę wobec panującej władzy i ideologii. Trzeba przypomnieć, że na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych powoływano do specjalnych batalionów górniczych synów tzw. kułaków (rzekomo bogatych chłopów), których zmuszano do wykonywania niewolniczej pracy w kopalniach. W czasach Gomułki zaczęto powoływać do wojska kolejne roczniki kleryków z seminariów duchownych. Po marcu 1968 r. w wojskowe kamasze obuto buntujących się studentów. Po grudniu 1970 r. spotkało to część młodych stoczniowców z Wybrzeża.
Hermetyczny charakter wojska w totalitarnym państwie pozwalał skuteczniej izolować represjonowanych, a jednocześnie łatwiej ukryć ciemne oblicze ówczesnej armii. Zakamuflowanie represji było tym łatwiejsze, że od pokoleń mundur polskiego żołnierza budził u Polaków życzliwą sympatię. W niewielkim tylko stopniu osłabiał to uczucie fakt, że ludowe Wojsko Polskie było częścią Układu Warszawskiego, a 13 grudnia 1981 r. wojsko usłużnie realizowało wprowadzanie stanu wojennego.
Jesienią 1982 r. w najwyższych kręgach reżimu Jaruzelskiego postanowiono ponownie sięgnąć po wypróbowaną formę represji. Tym razem miała być skierowana wobec podziemia „Solidarności” i opozycji politycznej. Stało się to po tym, jak na początku października 1982 r. Sejm PRL dokonał ostatecznej delegalizacji NSZZ „Solidarność” poprzez uchwalenie nowej ustawy o związkach zawodowych. W nowej rzeczywistości stworzonej przez stan wojenny nie było już miejsca dla „Solidarności”. Odpowiedzią były spontaniczne manifestacje i strajki w kilku większych ośrodkach związkowych w kraju. Ale zorganizowana reakcja na dużą skalę miała nastąpić 10 listopada 1982 r., w drugą rocznicę sądowej rejestracji związku w 1980 r. Na ten dzień władze podziemnej „Solidarności” zapowiedziały ogólnokrajową akcję protestacyjną.
Reżim Jaruzelskiego potraktował zapowiedź protestów bardzo poważnie. A z pewnością uznał, że jest to okazja do ponownego uderzenia w środowisko „Solidarności”. W takich okolicznościach zrodził się pomysł przeprowadzenia prewencyjnej akcji w postaci swoistej „branki” – represyjnego powołania wybranych młodych związkowców i opozycjonistów na trzymiesięczne ćwiczenia w kompaniach polowych oraz do odbycia dwuletniej zasadniczej służby wojskowej. W ciągu kilku dni Służba Bezpieczeństwa wytypowała osoby mogące potencjalne zaangażować się w zapowiadane manifestacje i strajki. Przygotowane listy osób trafiły do Wojskowej Służby Wewnętrznej, a stamtąd do poszczególnych Wojskowych Komend Uzupełnień, gdzie wzywane osoby otrzymywały skierowanie do stawienia się na 5 listopada 1982 r. w wyznaczonych jednostkach wojskowych.
W ten sposób władzom komunistycznym udało się powołać do wojska około 1700 związkowców „Solidarności” i opozycjonistów. Około 1450 osób trafiło jako rezerwiści na rzekome ćwiczenia do kompanii polowych w 10 wytypowanych jednostkach wojskowych w północnej i zachodniej Polsce (Brzeg, Budowo, Chełmno, Czarne, Czerwony Bór, Głogów, Gorzów Wielkopolski/Wędrzyn, Rawicz, Trzebiatów i Unieście/Koszalin). Największa grupa, licząca około 450 osób, w tym ponad 30 związkowców pochodzących z Lubelszczyzny, trafiła na poligon Czerwony Bór na północno-wschodnim Mazowszu, między Zambrowem a Łomżą. Zostali oni zakwaterowani w prowizorycznych, niedogrzanych wagonach-barakach i zmuszeni do bezsensownych prac ziemnych w środku zimy (rzekoma budowa drogi). Podobnie, jak inne czynności, nie miało to nic wspólnego z podnoszeniem jakichkolwiek umiejętności obronnych. Niewiele lepszy był los grupy rezerwistów w naszego regionu, którzy trafili na poligony w Budowie i w Czarnem. We wszystkich ośrodkach związkowcy byli izolowani od pozostałych żołnierzy. Na szczęście dla uczestniczących w tych rzekomych ćwiczeniach związkowców, zakończyły się one zgodnie z przepisami po 3 miesiącach (2–3 lutego 1983 r.), choć do końca trzymano związkowców w celowej niepewności. Władze stanu wojennego były przecież bezkarne i mogły robić wszystko.
Dużo gorszy był los około 260 osób, które wcielono do odbycia dwuletniej zasadniczej służby wojskowej. Początkowo, zależnie od miejsca zamieszkania, ludzie ci trafili do jednostek wojskowych w Chełmie, Jarosławiu i Węgorzewie. M.in. w Chełmie znalazło się kilkanaście osób z Lubelszczyzny. Podobnie, jak w przypadku trzymiesięcznych ćwiczeń, ludzie ci byli przez cały okres służby izolowani od pozostałego wojska. O ewidentnie represyjnym charakterze powołania świadczył fakt, że po wstępnym okresie, zakończonym przysięgą wojskową, sformowane kompanie związkowców skierowano do polowych jednostek budowlanych, gdzie wykonywano ciężkie prace fizyczne, m.in. przy remontach torów kolejowych. Przypominało to najgorsze jednostki karne. Kto mógł ratował się przed taką służbą. Ci, którym się to nie udało, wyszli na wolność dopiero jesienią 1984 r.
- Plac Litewski rozświetlony na różowo [ZDJĘCIA]
- Wystartował nowy cykl City Trail. Zobacz uczestników biegu
- Lublin. Żniwa na najsłynniejszym polu konopi w Lublinie. Zobacz zdjęcia
- UMCS uroczyście rozpoczął kolejny rok akademicki
- Pracownicy Uniwersytetu Medycznego otrzymali odznaczenia państwowe. Zdjęcia
- Pracownicy niemedyczni przyszli po podwyżki