Janina Lewandowska - jedyna kobieta która zginęła w Katyniu

Jaromir Kwiatkowski
FOT. MUZEUM POWSTAŃCÓW WIELKOPOLSKICH IM. GEN. JÓZEFA DOWBORA MUŚNICKIEGO W LUSOWIE
W Muzeum Powstańców Wielkopolskich w Lusowie pod Poznaniem znajduje się model czaszki ppor. Janiny Lewandowskiej, pilota, córki generała Józefa Dowbora Muśnickiego. Zginęła 21 lub 22 kwietnia 1940 r. w lesie katyńskim. Po ekshumacji mogił katyńskich w 1943 r. Niemcy nie potrafili pojąć, skąd wśród tysięcy męskich szczątków znalazła się kobieta, więc nie ujawnili tego faktu w swoich raportach.

Wieś Lusowo, położona w podpoznańskiej gminie Tarnowo Podgórne – jednej z najbogatszych w Polsce, nieprzypadkowo jest siedzibą Muzeum Powstańców Wielkopolskich. Z Lusowem związał się bowiem generał Józef Dowbor Muśnicki (1867- 1937), generał porucznik Armii Imperium Rosyjskiego i generał broni Wojska Polskiego. Gdy w Rosji wybuchła rewolucja lutowa, oddał się do dyspozycji Naczelnego Polskiego Komitetu Wojskowego w Rosji. W latach 1917-1918 dowodził tam I Korpusem Polskim. W styczniu 1919 r. został naczelnym dowódcą zwycięskiego powstania wielkopolskiego, którego celem był powrót Wielkopolski do Rzeczypospolitej po 123 latach zaborów. Po powstaniu zdecydował się właśnie z Wielkopolską związać swoje życie w wywalczonej niepodległej Polsce. Jesienią 1919 r. kupił od Urzędu Osadniczego przejęty po dawnych niemieckich właścicielach majątek w Lusowie wraz z pałacem. W kolejnych latach dokupował nowe grunty do majątku. Zmarł dzień po 70. urodzinach w sąsiadującym z Lusowem Batorowie. Jest pochowany na cmentarzu w Lusowie.

Pilotka po konserwatorium muzycznym

Janina Lewandowska, córka generała (oprócz niej miał jeszcze dwóch synów i drugą córkę) urodziła się w 1908 r. w Charkowie. Jako 11-latka zamieszkała wraz z resztą rodziny w Lusowie. Ukończyła poznańskie Konserwatorium Muzyczne. Marzyła się jej kariera śpiewaczki, szybko jednak okazało się, że jej zdolności muzyczne i szanse na karierę artystyczną są niewystarczające, by mogła utrzymywać się wyłącznie ze śpiewania. Dlatego w okresie międzywojennym podejmowała się różnych prac; najdłużej była zatrudniona na poczcie jako telegrafistka. Nie wiadomo dokładnie, w jakich okolicznościach zainteresowała się lotnictwem. Można się jedynie domyślać, że wpływ na to miał młodszy brat Olgierd, od 1935 r. uczeń Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie, wcześniej związany ze szkołą pilotażu w Ławicy. W 1937 r. Janina jako członkini Pocztowego Przysposobienia Wojskowego na szybowisku w Rzadkowie pod Chodzieżą zdobyła uprawnienia pilota szybowcowego kategorii A i B. Kursy odbywała następnie także na lotnisku w Tęgoborzu w Małopolsce, gdzie możliwe było uzyskanie kategorii C i D. Została członkinią Aeroklubu Poznańskiego. Wiadomo również, że skakała ze spadochronem. Gdy w maju 1939 r. w Ławicy odbywały się pokazy lotnicze, Janina była jedynym skoczkiem wymienianym z nazwiska w materiałach prasowych, ponieważ jej udział – jako jedynej kobiety, do tego pochodzącej ze znanego rodu – był dodatkową atrakcją wydarzenia. Prawdopodobnie pod koniec lat 30. XX w. zdobyła też licencję pilota samolotów motorowych. Pewne jest natomiast, że nie przeszła lotniczego przeszkolenia wojskowego. W czerwcu 1939 r. Janina wyszła za mąż za Mieczysława Lewandowskiego, kierownika i instruktora szybowcowego na lotnisku Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej w Goleszowie na Śląsku Cieszyńskim (ślub cywilny odbył się w Poznaniu, a kościelny – tydzień później w Tęgoborzu). Krótko cieszyli się swoim szczęściem. W związku z zagrożeniem wybuchem wojny, Mieczysław został zmobilizowany do Wojska Polskiego. Janina wróciła do Poznania. Kilka tygodni później wybuchła II wojna światowa… Nie udało się jednoznacznie ustalić, w jaki sposób córka generała znalazła się w wojsku. Według niektórych świadectw, otrzymała kartę mobilizacyjną. Wiadomo, że w latach 1933- 1934 w Centrum Wyszkolenia Łączności w Zegrzu oraz na kursach we Lwowie i Dęblinie przeszła przeszkolenie z obsługi telegrafów Hughesa (szybko piszących urządzeń wykorzystywanych w Wojsku Polskim). Jeśli zatem została zmobilizowana, to zapewne jako radiotelegrafistka w ramach pomocniczej służby wojskowej. Jednak według innych relacji, Janina wraz z trzema kolegami z Aeroklubu Poznańskiego wyruszyła na wschód Polski, by znaleźć jakąś jednostkę lotniczą, w której mogliby służyć. Bez względu na to, która wersja jest prawdziwa, ostatecznie Lewandowska znalazła się w grupie żołnierzy z obsługi Bazy Lotniczej nr 3 w Ławicy, których wycofywano we wschodnie rejony kraju, gdzie mieli tworzyć lotnisko zapasowe.

W Kozielsku

17 września 1939 r. na wschodnie tereny Rzeczypospolitej wkroczyła Armia Czerwona. I znów pojawia się kilka wersji dotyczących okoliczności, w jakich Lewandowska znalazła się w sowieckiej niewoli. Najprawdopodobniej dostała się tam około 22 września w rejonie Husiatyna. Tuż przed tym lotnicy, z którymi podróżowała, aby zapewnić jej ochronę należną jeńcom wojennym, ubrali ją w mundur oficera lotnictwa. Początkowo znalazła się w oficerskim obozie jenieckim w Ostaszkowie, by (najprawdopodobniej w listopadzie 1939 r.) trafić do obozu w Kozielsku. Z zachowanych dokumentów sowieckich wynika, że próbowała ukrywać swoją tożsamość, podając imię ojca Marian i rok urodzenia 1914. Nie wiadomo, czy funkcjonariusze NKWD rozpoznali jej prawdziwą tożsamość. W dokumentach znalezionych przy ofiarach zbrodni katyńskiej, jak również we wspomnieniach jeńców ocalałych z Kozielska, zachowało się kilka świadectw o pobycie Janiny w obozie. Dla zapewnienia jej odrobiny prywatności oficerowie oddali do jej dyspozycji schowek pod schodami w budynku zwanym „Bristolem”, gdzie przebywali pułkownicy. Janina chętnie jednak odwiedzała swoich znajomych w innych częściach obozu. Ppor. Włodzimierz Wojda w swoim pamiętniku zapisał: ,,Wczoraj była u nas na obiedzie lotniczka. Zaprosiliśmy ją. Przyjęliśmy ją kawą, cukrem i chlebem”. Więźniowie przekazywali sobie nawzajem, że ta lotniczka pochodzi z Poznania i jest krewną albo nawet córką generała szczególnie znienawidzonego przez bolszewików. Oceniano, że w tej niełatwej sytuacji „trzyma się wzorowo”, dzieląc mężczyznami wszystkie niedogodności życia jenieckiego. Ocalały lekarz, kpt. Wacław Muchno, zapamiętał, że miała krótko obcięte włosy. Wspominał również: „ubrana była w polski mundur lotniczy męski, lecz moim zdaniem był pożyczony, gdyż nie był dopasowany do jej figury”. Podobno wypiekała komunikanty używane podczas tajnych mszy św., sprawowanych w obozie. Gdy na początku kwietnia 1940 r. zaczęły się wywózki polskich oficerów z Kozielska, Janina bezskutecznie próbowała dostać się do transportu, w którym znaleźli się jej znajomi. Jednak kilka dni później przyszła kolej i na nią. Na liście wywozowej, na której się znalazła, nie zachowała się data jej sporządzenia. Daty sąsiadujących z nią list wskazują, że najprawdopodobniej spisano ją 20 kwietnia. Wiadomo też, że od momentu wywózki z Kozielska do chwili śmierci w lesie katyńskim mijało od jednego do dwóch dni. To oznacza, że Janina zginęła 21 lub 22 kwietnia 1940 roku jako jedyna zamordowana tam kobieta.

Czaszka z katyńskiego lasu

Zwłoki Lewandowskiej zostały odnalezione przez Niemców podczas ekshumacji mogił katyńskich w 1943 r. Potwierdzał to m.in. Henryk Troszczyński, polski robotnik przymusowy, który poinformował hitlerowców o grobach polskich oficerów. Ponieważ Niemcy nie potrafili pojąć, skąd wśród tysięcy męskich szczątków znalazła się kobieta, nie ujawnili tego faktu, a w dokumencie ekshumacyjnym „Amtliches Material zum Massenmord von Katyn” wydanym w Berlinie w 1943 r. zapisali te szczątki pod numerem 600 jako „niezidentyfikowanego oficera lotnictwa”. Kierujący pracami ekshumacyjnymi dr Gerhard Buhtz z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Wrocławskiego włączył intrygującą kobiecą czaszkę do swojej „kolekcji” szczątków z Katynia, której część trafiła następnie do Wrocławia. Buhtz nie przeprowadził dalszych badań, ponieważ zginął 26 czerwca 1944 r. w Mińsku podczas ewakuacji niemieckiego personelu medycznego z miasta. W 1945 r. czaszki z Katynia znajdujące się we Wrocławiu zostały przejęte przez Polaków. Pracujący w pracowni anatomicznej wrocławskiej Akademii Medycznej prof. Bolesław Popielski przez kilkadziesiąt lat ukrywał siedem czaszek przed UB i NKWD, nie ujawniając ich pochodzenia w obawie przed ich konfiskatą lub zniszczeniem jako dowodów sowieckiej zbrodni. Dopiero tuż przed śmiercią, w 1997 r. zdradził tajemnicę współpracownikom, którzy podjęli próby ustalenia tożsamości ofiar. Szybko potwierdzono, że czaszki należą do ludzi zamordowanych tzw. metodą katyńską, jednak sześciu z nich nie udało się zidentyfikować. Jedną czaszkę rozpoznano jako kobiecą. W maju 2005 r., dzięki zastosowanej metodzie superprojekcji polegającej na nałożeniu zdjęcia potencjalnej ofiary na model twarzoczaszki i określeniu w ten sposób stopnia pokrycia ich punktów charakterystycznych, kobieca czaszka została zidentyfikowana w Zakładzie Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu jako należąca do Janiny Lewandowskiej. Czaszkę przetransportowano do Lusowa i 4 listopada 2005 r. z honorami wojskowymi pochowano w rodzinnym grobowcu Dowbor Muśnickich na miejscowym cmentarzu. Reszta szczątków do dnia dzisiejszego spoczywa w Katyniu, skąd do Lusowa przywieziono również symboliczną granitową urnę z ziemią, która została przytwierdzona do rodzinnego nagrobka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia