Krzyż z 1914 roku z okuciem jego ponownego nadania w 1939 roku... [1]
(fot. Wikimedia Commons/Ironcross)
Wszystko zaczęło się 200 lat temu. Władze Prus długo szukały sposobu, żeby zjednoczyć własny naród i porwać go do walki. Królestwo Prus było wtedy po wojnie napoleońskiej i znajdowało się pod okupacją francuską. Morale w podbitym narodzie były bardzo niskie, tymczasem król Fryderyk Wilhelm III szykował właśnie ofensywę przeciwko Francuzom. W związku z tym potrzebował symbolu, który z jednej strony byłby elitarny, a z drugiej możliwy do zdobycia przez każdego obywatela, walczącego dla kraju.
Prace nad orderem ruszyły z początkiem 1813 roku podczas wizyty króla we Wrocławiu. Władca bardzo dokładnie opisał, jak wyglądać ma odznaczenie, a dopracowanie szczegółów zlecił zaufanemu wojskowemu dowódcy. Ten w styczniu przedstawił mu projekt orderu, ale Wilhelm III nie był z niego zadowolony, dlatego własnoręcznie naszkicował jego kształt i przesłał rysunek do Karla Feirdricha Schinkela - berlińskiego malarza i architekta, który ostatecznie przygotował pierwowzór krzyża. Kształtem przypominał on symbol noszony przez Krzyżaków.
Niedługo potem ruszyła produkcja orderów - pierwsze odznaczenia wytworzone zostały w Królewskiej Odlewni Żeliwa w Gliwicach.
Stworzenie odznaczenia, które dostępne było nie tylko dla szlachty, okazało się dla władz pruskich sposobem na pobudzenie patriotycznych nastrojów w narodzie. Wilhelm III wezwał swoich obywateli ponadto "do wspólnej wojny o wyzwolenie spod obcych władców". Sprawiło to, że prości ludzie - gospodarze, wyrobnicy - decydowali się ruszyć na front. Z samego powiatu strzeleckiego na uczestnictwo w wojnie zdecydowały się wtedy dziesiątki mieszkańców. Najodważniejsi wracali z pola bitwy odznaczeni właśnie Żelaznym Krzyżem.
Podczas wojny Prus z wojskami Napoleona władza przyznała 17 779 takich odznaczeń. Na ziemię strzelecką z orderem wróciło co najmniej dziewięciu mieszkańców: m.in. szeregowy Gottlieb Fechner ze Strzelec, który służył w Landwehrze; starszy szeregowy Franz Kaluza z Gogolina z oddziału saperów i podporucznik Friedrich Wilczek z Kalinowa z pułku dragonów.
- Żołnierze, którzy zginęli na froncie nie byli odznaczani krzyżem pośmiertnie - mówi Piotr Smykała, znawca lokalnej historii. - Zdarzało się jednak, że dla uczczenia ich pamięci mieszkańcy sami stawiali tablice z nazwiskami zmarłych obok których namalowany być Żelazny Krzyż. Jedna z takich tablic do dziś zachowała się np. w kościele w Rozmierzy.
Krzyż Żelazny II klasy, bardzo prawdopodobne, że nadany za służbę w Polsce
(fot. Wikimedia Commons)
Z orderem wracał w tamtych czasach średnio co dwudziesty żołnierz. By podnieść jego wartość, w latach 40. XIX wieku władza zaczęła przyznawać do niego także skromną emeryturę, co w ówczesnych czasach było rzeczą niebywałą. Krzyż dzielił się wtedy na trzy klasy: drugiej, pierwszej i Krzyża Wielkiego.
Gdy w 1870 r. doszło do kolejnej wojny pomiędzy Prusami a Francją władze zdecydowały wznowić jego przyznawanie. Mimo wielu wniosków, które spływały do władz, każdy z nich był starannie weryfikowany.
W 1914 r., w czasie I wojny światowej ponownie reaktywowano order. Władze zaczęły go jednak przyznawać masowo, przez co Żelazny Krzyż stracił na "wartości". Dostało go aż 5 milionów niemieckich żołnierzy. Oznacza to, że z spośród osób, które wróciły z frontu, co trzeci miał go przypięty do munduru.
- Dziś trudno nawet zliczyć ilu mieszkańców ziemi strzeleckiej wróciło z takim orderem - dodaje Smykała.
Jeszcze bardziej z symboliki Żelaznego Krzyża korzystali naziści podczas II wojny światowej. Adolf Hitler zmienił przy tym jego wygląd dodając na środku swastykę.
Naziści przyznawali krzyże równie często, jak podczas I wojny światowej, z tą różnicą, że stworzyli aż 8 klas.
Po II wojnie światowej noszenie Żelaznych Krzyży z widoczną swastyką zostało zakazane. Kilka lat temu władze Niemiec zastanawiały się nad wznowieniem odznaczeń dla żołnierzy uczestniczących w misjach NATO i ONZ. Wywołało to jednak falę protestów, bo krzyż kojarzony jest obecnie przede wszystkim z nazistowskimi zbrodniami.
RADOSŁAW DIMITROW, Nowa Trybuna Opolska
[1] Zdjęcie udostępnione jest na licencji:
Creative Commons
Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach. 3.0. Niemcy