Mija kolejny tydzień od tragedii załogi łodzi podwodnej Titan, której misją było dotarcie do wraku słynnego transatlantyku - Titanica. Utrata łączności z Titanem nastąpiła już kilka godzin po rozpoczęciu ekspedycji i kursu w głąb oceanu, 18 czerwca w niedzielę. Amerykańskie służby miały szybko ustalić, że doszło do implozji kadłuba łodzi. Cała ekipa badaczy znajdująca się w batyskafie zginęła. Oficjalnie o tragedii poinformowano jednak świat dopiero w czwartek. Trwa wyjaśnianie dokładnych przyczyn katastrofy, ale ze wstępnych ustaleń od początku wynika, że Titan nie miał odpowiednich atestów i certyfikacji. Władze USA mają wkrótce przedstawić dokładne wnioski z prowadzonego śledztwa, trwają wciąż także poszukiwania szczątków i łodzi, i pięcioosobowej załogi.
Czytaj też: Wielkopolskie piramidy kryją tajemnice. Znaleziono w nich złoto, bursztyn i berła
Pozostałości te mają znajdować się blisko wraku Titanica, który zatonął w 1912 roku. To najsłynniejsza katastrofa statku morskiego, której szczegółowe okoliczności i skutki do dziś są badane. Ruina statku zalega kilka kilometrów pod poziomem morza, gdzie wciąż wybierają się rozmaite ekipy badawcze, zainteresowane losami transatlantyku.
Takich katastrof statków morskich i powietrznych na przestrzeni lat były jednak setki. Szczególnie wiele miało miejsce w strefie przy wybrzeżu Florydy, na południe od miejsca zatonięcia Titanica i implozji Titana - strefie nazywanej Trójkątem Bermudzkim. Legenda (a może teoria spiskowa?) wciąż budzi grozę i liczne spekulacje.
Diabelski Trójkąt?
Sugestie dotyczące istnienia niezwykłej strefy zaginięć okrętów morskich i powietrznych jako pierwszy sformułował we wrześniu 1950 roku Edward Van Minkle Jones w swoim artykule na łamach “The Miami Herald”. Kilka lat później do znanego już obszaru Trójkąta nawiązał inny publicysta, George Sand. Opisał on historię słynnego Lotu 19 - eskadry pięciu amerykańskich bojowych samolotów, które zaginęły w grudniu 1945 roku w niewyjaśnionych okolicznościach w okolicach Florydy. Wszystkie okręty przepadły bez wieści, w do dzisiaj niewyjaśnionych okolicznościach. Nigdy nie odnaleziono wraków ani żadnych szczątków samolotów czy członków załogi. Później zaginął także jeden z samolotów uczestniczących w poszukiwaniach zaginionej eskadry.
O "śmiertelnym Trójkącie Bermudzkim" napisał także Vincent Gaddis. W swoim artykule z 1964 roku postawił hipotezę, że w obszarze Trójkąta wciąż dochodzi do schematycznych zaginięć statków morskich i powietrznych, a Lot 19 to tylko jedna z tych historii.
W następnych dekadach legenda przybierała na popularności, bo wielu pisarzy, publicystów i dziennikarzy kontynuowało rozważenia i snucie teorii na temat tego obszaru. Ale właściwie o jakim dokładnie regionie mowa?
Według zwolenników teorii, Trójkąt rozciąga się od Miami na Florydzie, przez Puerto Rico po położone na północny wschód od Stanów Zjednoczonych Bermudy. Jego granice i wierzchołki były jednak definiowane zmiennie, w zależności od autora, który zgłębiał temat. Niektórzy rozciągali ten obszar aż do wybrzeża Irlandii. Taka wersja obejmowałaby również miejsce zatonięcia Titanica i implozji Titana. Naginanie tej teorii do wygodnych i głośnych przykładów powoduje jednak, że trudno traktować ją zupełnie poważnie. Ale liczba zaginięć statków na przestrzeni lat w tym rejonie może budzić niepokój.
UFO czy eksplozje?
Hipotez na temat przyczyn zaginięć w tym obszarze Atlantyku było i wciąż krąży całe mnóstwo. Niektóre brzmią całkiem racjonalnie - przykładowo ta, która zakłada częste eksplozje metanu z zalegających na dnie morza złóż. Jak twierdzono, bąble metanu wydobywające się ze szczelin oceanu wypływają na powierzchnię, powiększając się. Woda zyskuje wówczas znacznie mniejszą gęstość niż normalnie, a to powoduje, że statki tracą wyporność na wodę i toną. Ta hipoteza mogłaby też tłumaczyć problemy i awarie silników samolotów, ponieważ metan przedostaje się również do powietrza i wywołuje zmiany jego gęstości, a w efekcie także turbulencje czy problemy ze sterowaniem okrętu. Stężenie metanu byłoby zbyt małe, by wywołać eksplozję samolotu, jednak mogłoby zakłócić pracę silnika maszyny.
Czytaj też: [Tajemnice II wojny światowej] Zamach w Gibraltarze
Inną - dość odważną - hipotezą dotyczącą zaginięć w obszarze Trójkąta miały być porwania dokonywane przez UFO. Kolejna mówi natomiast o rzekomym wszechświecie równoległym, którego obecność powoduje zagięcie czasoprzestrzeni w tym miejscu, zasysające obiekty jak swoista czarna dziura. To jednak tezy dosyć szalone, których potwierdzenia trudno szukać w nauce.
Zaginęły i zatonęły
Powyższe hipotezy mają tłumaczyć istnienie Trójkąta, ale wiele zaginięć i katastrof w jego obrębie można wytłumaczyć tak samo, jak każdą inną - ludzkim błędem, prądami morskimi, gwałtownymi zjawiskami pogodowymi czy awariami maszyn. Na dodatek w innych miejscach na Ziemi, w zatokach i akwenach morskich również ginęło i rozbiło się wiele okrętów. Losów niektórych z nich do dziś nie udało się ustalić.
Historia zniknięć i tragedii odnotowanych w rejonie Bermudów, Florydy i Puerto Rico sięga jeszcze XVIII wieku. Ich liczbę szacuje się dzisiaj na około 60. To różnego rodzaju okręty wodne, małe łodzie i wielkie, potężne tankowce, a także rozmaite modele samolotów wojskowych i cywilnych. Część z tych zaginięć miała miejsce w jednym roku, część rok po roku, lub w odstępie kilku lat. Większość z nich - podobnie jak katastrofy w innych miejscach świata - mają konkretne, potwierdzone i racjonalne przyczyny. Nie zmienia to jednak popularności legendy o Trójkącie i faktu, że przy każdej kolejnej sprawie tego typu, wraca ona ze zdwojoną mocą.
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: wydawca@glos.com
Obserwuj nas także na Google News