Rzeczpospolita niemalże od samego początku swego odrodzenia w 1918 r. marzyła o własnych koloniach w Afryce. W 1924 r. powstała Liga Morska i Rzeczna (sześć lat później przekształcona w Ligę Morską i Kolonialną), której zadaniem było szukanie możliwości stworzenia polskich posiadłości zamorskich. W okresie międzywojennym ich posiadanie było traktowane jako symbol statusu - im więcej kraj miał kolonii, tym wyżej znajdował się na drabinie cywilizacyjnego rozwoju.
Ale sen o koloniach nie minął wraz z 1 września 1939 r. Emigracyjny rząd w Londynie do końca wojny szukał sposobu na wykrojenie kawałka Polski w Afryce. Ale już nie dla prestiżu. W ten sposób starał się stworzyć tratwę przetrwania, Arkę Noego, która miała pozwolić przetrwać Polakom nieakceptującym komunistycznego ładu w ojczyźnie. Z projektu nic nie wyszło, ale ślady po próbach jego realizacji można odnaleźć do dziś.
Polskie sny o kolonii na Madagaskarze
Leon Sapieha w Polsce znany jest przede wszystkim ze starannej renowacji rodowego zamku w Krasiczynie (Sapiehowie kupili go w XIX w.). Jednak przez 11 lat (w latach 1922-1933) przekuwał na czyn marzenia o zamorskich posiadłościach Polski. Często jeździł do Afryki, aż w końcu udało mu się w Kongu (będącym wtedy belgijską kolonią - to właśnie w tym kraju Joseph Conrad umieścił akcję swego „Jądra ciemności") kupić w 1930 r. liczącą 500 hektarów posiadłość. Powszechnie uznano to za zalążek polskich kolonii, które prestiżu krajowi miały dodać i jego status międzynarodowy poprawić. Nic dziwnego, że Sapieha, który tak świetnie wpisał się w powszechne wtedy w Polsce marzenia i tęsknoty, zaczął zyskiwać wpływy. W 1935 r. został posłem, dwa lata później członkiem Rady Głównej w Lidze Morskiej i Kolonialnej i członkiem Zarządu Funduszu Akcji Kolonialnej, reprezentował kraj na międzynarodowych kongresach kolonialnych: w Paryżu (we wrześniu 1937 r.) i w Rzymie (w październiku 1938 r.).