11 listopada 103 lata temu, to był poniedziałek, słońce wzeszło o 7.52, ale co działo się tego dnia w naszej stolicy? Spróbujmy przenieść się na ulice Warszawy. Józef Piłsudski w przemówieniu do żołnierzy niemieckich mówił: „Wyście zmęczeni tym pięcioletnim blisko krwawieniem się. Celem waszego nowego rządu, Rady Żołnierskiej, jest doprowadzenie szczęśliwe was do waszych chat, do waszych żon i dzieci, do waszej ojczyzny. Pamiętajcie, że stać to się tylko wtedy może, jeżeli okażecie absolutny posłuch tej waszej nowej władzy. Znajdujecie się wśród narodu, który wasz dotychczasowy rząd traktował bezwzględnie z całą brutalnością. Ja, jako przedstawiciel narodu polskiego, oświadczam wam, że naród polski za grzechy waszego rządu nad wami mścić się nie chce i nie będzie! Pamiętajcie, że dosyć krwi popłynęło, ani jednej krwi kropli więcej!” Ignacy Boerner, oficer Legionów Polskich, pułkownik dyplomowany Wojska Polskiego, bliski współpracownik Józefa Piłsudskiego, minister poczt i telegrafów w kilku rządach II RP: „O dziewiątej rano udałem się do kwatery głównej Komendanta Piłsudskiego, gdzie zastałem pułkownika Sosnkowskiego, który poinformował mnie, że Komendant jest w tej chwili w niemieckiej Radzie Żołnierskiej. […] Po wejściu na salę przedstawił mi się niezwykły widok. Duża sala przepełniona była żołdactwem niemieckim, niedawno tak butnym, bezwzględnym i hardym, a dziś stanowiącym bezwolną przestraszoną gromadę, która drżała o swoją skórę, obawiając się jakiejś niezwykłej potęgi POW, która ich zniesie, rozprawi się z nimi krwawo za doznane krzywdy. […] Cisza panowała niezwykła, a wśród tej ciszy padały krótkie, zwięzłe, mocne, żołnierskie słowa Komendanta”. Maria Dąbrowska, pisarka w swoim „Dzienniku”: „Przez cały dzień na ulicach tłumy. Ruch tramwajowy normalny. Wszędzie samochody z naszymi żołnierzami […] W tym wszystkim wstaje Polska. I nikt nie widzi, jaka jest piękna. Nikt nie spostrzega w tym zgiełku”. Mieczysław Jankowski: „Warszawa żyła w tych dniach na ulicy. Zrozumiałe podniecenie ogarniało wszystkich. Każdy chciał się czegoś dowiedzieć, na ulicach tworzyły się grupki ludzi omawiających żywo wypadki. […] Niemców spotykało się niewielu i nie mieli już tak butnych min, jak poprzednio, większość z nich miała już na mundurach czerwone, rewolucyjne kokardki. Ludność zaczęła samorzutnie rozbrajać żołnierzy, którzy poddawali się temu przeważnie bez protestu. Zaraz na ulicy Wareckiej spotkałem jakiegoś wojskowego niemieckiego, silnego, rosłego mężczyznę, za którym biegł mały 12-13-letni uczniaczek. Gdy go dogonił, zatrzymał go i kazał mu oddać broń, a duży Niemiec bez słowa odpiął pas i oddal mu szablę”. Maria z Łubieńskich Górska: „Pierwszy to dzień prawdziwie niepodległej Polski, oczyszczonej od Moskala i Niemca, jesteśmy nareszcie sami, co marzone – ziszczone, co kochane otrzymane… Pan Bóg zrobił dla nas wszystko, obyśmy dzieła jego nie psuli […] Wojsko niemieckie, idąc za przykładem Berlina, bez oporu rzuca broń. Mamy więc już karabiny i kartaczownice i amunicję i duże zapasy surowców, żywności, ubrań, samochodów. Łatwa ta zdobycz upaja miasto, ulice przepełnione, ludzie płaczą z radości, ściskają się nieznajomi. >>Mamy Polskę!<< - mówią głośno. […] Radość ogólna, dzień to przepiękny, cudowny, o którym tylko w snach się marzyło”.
Piotr Dmitrowicz, dyrektor Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego Opracowano na podstawie „Rok 1918 Odzyskiwanie Niepodległości”. Warszawa 2008 r.