Miasto widmo ukryte w lubuskim lesie. Tym potajemnie zajmowali się tu Niemcy. Przytłaczający krajobraz... | ZDJĘCIA

Michał Korn
Elektrownia napędzała całą fabrykę amunicji. Rzeczywiście patrząc na tę fotografię na myśl przychodzi okładka krążka "Animals" zespołu Pink Floyd.
Elektrownia napędzała całą fabrykę amunicji. Rzeczywiście patrząc na tę fotografię na myśl przychodzi okładka krążka "Animals" zespołu Pink Floyd. Michał Korn
To jedno z najbardziej tajemniczych miejsc na mapie województwa lubuskiego. Kto z was słyszał o DAG Alfred Nobel? Albo o Krzystkowicach - miejscu, które nie bez powodu miało być ukryte przed światem? Te konstrukcje i budynki przypominają jeden wielki kompleks (dziś widmo), który ktoś opuścił w pośpiechu. Niewielu wie, gdzie ich szukać, choć niemal każdy o nich słyszał. I rzeczywiście trudno je znaleźć. A cała historia działa się raptem 30 km od Zielonej Góry. Kompleks, który swoim ogromem przytłacza, jest bardzo niebezpieczny i jeszcze bardziej tajemniczy. Zanim zdecydujecie się jechać tam na własną rękę, przeczytajcie.

Był 2 lutego 1945 roku, kiedy w Nowogrodzie Bobrzańskim została zlikwidowana filia hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Gross Rosen. Tamtejsi więźniowie pracowali w zakładach chemicznych Dynamit AG, a właściwie w fabryce amunicji...

Tuż obok Nowogrodu Bobrzańskiego, niespełna 30 km od Zielonej Góry mijamy bramy lasu. Początkowo ścieżka wydaje się zwyczajna, składająca się z betonowej drogi, jednak z czasem natrafiamy na tory kolejowe oraz mniejsze konstrukcje, które zaczynają budzić naszą ciekawość. Stopniowo ukazywać się nam będzie coraz więcej budynków, rozmieszczonych wszędzie, zdawać by się mogło bez ładu i składu - to obraz miasta, kompleksu widmo, który nie bez powodu zlokalizowano w tym miejscu. Dopiero z czasem dotrze do nas ogromny sens sieci połączeń o strategicznym znaczeniu.

Śmierć, tory do nikąd i te nienaturalnych kształtów ogromne obiekty. Oto jedna z największych tajemnic współczesnej historii.

Każdy chce zobaczyć "to" na własne oczy

Niektóre z budowli wyglądają stosunkowo zwyczajnie, podczas gdy inne przywodzą na myśl "kosmiczną technologię". W każdym przypadku konieczne jest zachowanie ostrożności, ponieważ teren ten jest nafaszerowany zagrożeniami. Niemniej ludzie z różnych zakątków świata przyjeżdżają, by zobaczyć "to" na własne oczy. Swojego czasu swój program w ramach "porzuconych konstrukcji" kręciła również załoga National Geographic. Prawda jest taka, że ten konglomerat miał być ukryty i nikt nie powinien się dowiedzieć ani o nim, ani o tym, co tutaj robiono. Co kryje się pod nazwą ukrytego w lesie kombinatu DAG Alfred Nobel? Jaką naprawdę tajemnicę skrywa to miejsce? Ginęli tu ludzie, to fakt. Jest torowisko, które prowadzi donikąd. I te nienaturalnych kształtów ogromne obiekty. Oto jedna z największych tajemnic współczesnej historii.

Krzystkowice nie istnieją

Jeśli macie pod ręką tradycyjną mapę, to do Krzystkowic nie dojedziecie. Bo na mapie taka miejscowość oficjalnie od dawna nie istnieje. Mimo to związane z nią legendy są żywe po dziś dzień. A jak wiadomo w każdej legendzie jest ziarno prawdy. Możemy wam jednak zdradzić, że Krzystkowice to obecnie zachodnia część Nowogrodu Bobrzańskiego (pow. zielonogórski). Z miejscem tym wiąże się wiele tajemnic, także mrocznych, bowiem zginęło tu bardzo dużo ludzi. I to właśnie tu, przy drodze wojewódzkiej nr 289, znajdują się pozostałości po ogromnym kompleksie, na którego terenie można dostrzec konstrukcje rodem z filmów science-fiction. To nie tylko potężne silosy, ale również wpływające na wyobraźnie tzw. pochylnie...

ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ

Elektrownia napędzała całą fabrykę amunicji. Rzeczywiście patrząc na tę fotografię na myśl przychodzi okładka krążka "Animals" zespołu Pink Floyd.

Miasto widmo ukryte w lubuskim lesie. Tym potajemnie zajmowa...

Jeśli myślicie, że tak wielki kompleks budynków w lesie jest lekkim absurdem, to macie absolutną rację. To oczywiste, że w tym miejscu musiało się dziać coś ważnego, tajnego i robiono wszystko, żeby to ukryć. Znajome, prawda? Dokładnie taki sam scenariusz towarzyszył budowie miejscowości Pstrąże, czy Kęszycy Leśnej, o których na naszych łamach nie raz już pisaliśmy.

Dynamit Aktion Gesellschaft. Poteżny kompleks (nie)doskonale ukryty

Kombinat DAG Alfred Nobel Krzystkowice (Alfred Nobel Dynamit Aktien-Gesellschaft), bo o nim mowa, to dziś pozostałości po niemieckiej fabryce amunicji. Zabudowania z najmroczniejszego okresu XX wieku dla Europy, okresu II wojny światowej, znajdują się na terenie lasów w okolicach Nowogrodu Bobrzańskiego. Hitler za wszelką cenę chciał wygrać wojnę, a do tego potrzebował środków w postaci m.in. amunicji i materiałów wybuchowych. Zajęcie Polski przez Niemcy umożliwiło rozwój i stworzenie w zachodniej części naszego kraju tajnej fabryki produkującej niszczycielską broń. I jest to naprawdę spory kompleks obejmujący blisko 35 km kwadratowych powierzchni. Paradoks jednak polega na tym, że mimo imponujących rozmiarów niełatwo go znaleźć także dziś. Jak się okazuje, nie bez powodu, bowiem to, co działo się na jego terenie często przechodzi ludzkie pojęcie...

Wstęp na teren obiektów w lesie pod Nowogrodem Odrzańskim grozi kalectwem.
Wstęp na teren obiektów w lesie pod Nowogrodem Odrzańskim grozi kalectwem. Michał Korn

Szacuje się, że fabryka zaczęła działać prawdopodobnie w 1941 r., kiedy to ruszyła produkcja materiałów wybuchowych - proch nitrocelulozowy i materiały inicjujące.

Kasyna, sieć kolejowa, obóz koncentracyjny - wszystko tu było

W okresie funkcjonowania na terenie obiektu DAG Alfred Nobel znajdowały się nie tylko bloki mieszkalne, ale również kasyna, sieć kolejowa, straż pożarna oraz filia wielonarodowościowego obozu koncentracyjnego. To właśnie jego więźniowie stanowili znaczną część siły roboczej.

Czytaj również:

Stawiałeś opór? Byłeś rozstrzelany

Do budowy fabryki Niemcy ściągnęli robotników z Belgii, Francji, Czechosłowacji, Holandii, Jugosławii. Pracowali tu Żydzi, a samych Polaków było ok. 5 tys. Wśród nich znajdowali się również mieszkańcy najbliższej okolicy. Przez obóz przewinęło się 20 tys. robotników, choć różne źródła podają, że mogło być ich ponad 40 tys. I to właśnie ci ludzie, zwykli robotnicy, a nie świetnie wyszkoleni eksperci, wykorzystywani byli także przy produkcji amunicji. Nie do końca wiedzieli co robią i jak bardzo jest to niebezpieczne, ale nie mieli wyboru, bowiem działali pod przymusem. Jeśli ktoś stawiał opór, próbował sabotować bądź uciec, był rozstrzeliwany na miejscu i zastępowany kolejnym więźniem. Tak w czasach II wojny światowej działali naziści. Nie liczyli się z nikim ani niczym. Więźniowie mieli bardzo ciężkie życie, a warunki w jakich pracowali były okrutne. Przecież wszyscy doskonale znamy sceny z filmów dokumentalnych przedstawiające traktowanie "robotników" przez strażników. Bicie, upokarzanie i zastraszanie były na porządku dziennym. Ludziom tym zatem zagrażały nie tylko warunki w jakich pracowali, ale także nieobliczalny drugi człowiek.

Nawet dziś niełatwo znaleźć ukryte konstrukcje po byłej fabryce amunicji w Krzystkowicach.
Nawet dziś niełatwo znaleźć ukryte konstrukcje po byłej fabryce amunicji w Krzystkowicach. Michał Korn

Wybuchy podgrzały piekło fabryki

Praca z chemikaliami, materiałami wybuchowymi powodowała dużą śmiertelność wśród więźniów. Często dochodziło do samorzutnych wybuchów, a do kilku z nich umyślnie przyczynili się sami robotnicy. W akcje sabotażowe obfitował zwłaszcza rok 1944. Trzy potężne eksplozje pochłonęły wiele ofiar. Podczas jednej z nich zginęło 600 jeńców. Pytanie, kto dokładnie odpowiedzialny był za tego typu akcje pozostaje bez odpowiedzi. Możemy się jedynie domyślać, że uszkodzenie w czasie eksplozji czołowych budynków kompleksu miało na celu zatrzymać produkcję niebezpiecznych substancji. Niestety, Niemcy przed kapitulacją zniszczyli większość dokumentów opowiadających szczegółowo o tym, co działo się w okolicy Krzystkowic. Z kolei w czasie ofensywy radzieckiej Rosjanie (w swoim stylu) rozkradli wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Z czasem opuszczone budynki, pobodnie jak w Pstrążu o którym już pisaliśmy, popadły w ruinę. Dziś choć teren jest dostępny dla wszystkich niewiele osób zdaje sobie sprawę, jakie naprawdę tajemnice skrywa kompleks w pobliżu Nowogrodu Bobrzańskiego.

Warto zaznaczyć, że na terenie kombinatu opracowano także prototyp nowych rodzajów amunicji, które testowano na strzelnicy. Jako ciekawostkę możemy dodać, że po wojnie znaleziono stalowe płyty pancerne o grubości 15 cm, na których sprawdzano skuteczność działania prototypowej amunicji. Podczas demontażu licznych urządzeń wydarzyło się kilka śmiertelnych wypadków. Były one wynikiem eksplozji nitrocelulozowego pyłu, którego resztki zachowały się jeszcze przez wiele lat.

Potężne silosy to chyba najbardziej charakterystyczne budowle kombinatu DAG Alfred Nobel. Ich wielkość przytłacza, a przeznaczenie przeraża.
Potężne silosy to chyba najbardziej charakterystyczne budowle kombinatu DAG Alfred Nobel. Ich wielkość przytłacza, a przeznaczenie przeraża. Michał Korn

Obecnie z dawnej fabryki amunicji zostały malownicze, budzące niekiedy grozę zabudowania, potężne silosy, ruiny hal produkcyjnych oraz tory kolejowe. Niektóre z urządzeń zostały zdemontowane, pozostałe niszczeją... Na załączonych fotografiach zobaczycie również schrony, które niegdyś służyły przed nalotami bądź niekontrolowanymi wybuchami wynikającymi z wypadków przy pracy.

Schrony i fortyfikacyje Krzystkowyc. Nikt nie miał tu wstępu

Załoga niemiecka była stosunkowo nieliczna: naukowcy, kierownicy produkcji, strażnicy i wojsko. To głównie dla nich przeznaczone były schrony przeciwlotnicze rozsiane na terenie kombinatu. Do dziś udało się zlokalizować osiem, w każdym mieściło się od 12 do 40 osób. Krzystkowickie schrony prawdopodobnie nie zostały wyposażone w hermetyczne zamknięcia i aparaturę filtrowentylacyjną. Były raczej podręcznymi magazynami. Jeńcy nie mieli tu prawa wstępu. Podczas nalotu mogli ukryć się w dolnych kondygnacjach hal fabrycznych.

Osłonę fortyfikacyjną uzupełniały wartownie przy bramach wjazdowych. Do dziś odnaleziono ślady jedenastu takich obiektów. Poza tym istniały jednoosobowe stanowiska obserwacyjne, dziś są cztery.

Pajęczyna sieci kolejowej łączyła kombinat

Całości kompleksu fabrycznego dopełniały izby chorych dla więźniów i dla etatowych załóg niemieckich, kasyno zakładowe, elektrociepłownia i własna straż pożarna (budynek i plac manewrowy używany był jeszcze po wojnie przez naszych strażaków). Cały obszar "pocięty" był plątaniną torów kolejowych, które na terenie kompleksu miały swój koniec. Niektórzy lubią określenie, że prowadziły donikąd, ale nie jest ono do końca trafne. Torowiska na terenie kombinatu służyły do transportu czegoś w dużych ilościach. Z jednej strony był to węgiel do elektrowni, która zasilała całą fabrykę, zaś z drugiej mówi się o bardzo niebezpiecznych materiałach wybuchowych. Tory zapewniały pewną stabilność przy tego typu delikatnych transportach, stąd taki a nie inny wybór nikogo nie dziwi. Sieć kolejowa łączyła wiele ważnych elementów fabryki, w tym również silosy, które zdradzały prawdziwe przeznaczenie tego miejsca.

Tak zwane pochylnie były odpowiedzialne za wciąganie wagonów z węglem.
Tak zwane pochylnie były odpowiedzialne za wciąganie wagonów z węglem. Michał Korn

Potężne silosy, konstrukcje nie z tej ziemi - lokalizacja

Niektórzy wierzą, że silosy były wyrzutniami rakiet V1 i V2 lub służyły do przechowywania materiałów wybuchowych, głównie nitrogliceryny. Czy rzeczywiście tak było? Na początku wyjaśnijmy, że nie były to żadne wyrzutnie. Silosy obok tzw. pochylni wyglądają jak obiekty z filmów science-fiction. Jeśli człowiek patrzy na nie z zewnątrz ma wrażenie, jakby nogi, na których stoją miały się zaraz poruszyć, bądź unieść w powietrze. Ich wnętrza z kolei przytłaczają swoim ogromem, a fakt, że nie mają żadnego zadaszenia wpływa dodatkowo na wyobraźnię i rodzi legendy. Co ciekawe, nawet okoliczni mieszkańcy nie są w stanie często wyjaśnić do czego te kolosy służyły. Tym samym zadziwiające jest to, że po tylu latach, teren po dawnej fabryce amunicji wciąż kryje ogrom tajemnic.

Lokalizacja silosów:

Jeśli jeszcze raz przyjrzymy się konstrukcji silosów, wyciągniemy dwa wnioski: są potężne i masywne. Ich konstruktorzy zaprojektowali je w taki sposób, aby w przypadku eksplozji, wytworzona energia była kierowana ku górze, co z kolei minimalizowałoby liczbę ofiar w okolicy. W silosach znajdowały się bardzo niebezpieczne materiały wybuchowe, dlatego musiały być "niezniszczalne". Zresztą, cały kompleks zaprojektowano tak, aby zminimalizować ryzyko niepowodzenia i zwiększyć bezpieczeństwo. Zatem odległość jednych konstrukcji od drugich nie jest tutaj przypadkowa. Szacuje się, że w szczytowym okresie działania fabryki amunicji w Krzystkowicach miesięcznie produkowano tam pół tysiąca ton materiałów wybuchowych.

Zobacz także:

Na naszych fotografiach znajdziecie również tzw. pochylnie, z których bynajmniej nie startowały odrzutowce. Maszyny te mogły się tam nie zmieścić. Konstrukcja ta była odpowiedzialna za wciąganie wagonów z węglem.

I jeszcze jedno! Niech was nie zdziwi fakt, jeśli podczas wyprawy w tamtych rejonach napotkacie ogrodzenie z drutem kolczastym. Część dawnego terenu została przejęta przez wojsko oraz zakład karny w znajdującym się na północny-zachód od Nowogrodu Bobrzańskiego Krzywańcu.

Wędrując wzdłuż torów kolejowych po pewnym czasie trafimy na bramę z drutem kolczastym. Za nim znajduje się teren przejęty przez wojsko oraz zakład karny
Wędrując wzdłuż torów kolejowych po pewnym czasie trafimy na bramę z drutem kolczastym. Za nim znajduje się teren przejęty przez wojsko oraz zakład karny w Krzywańcu. Michał Korn

Śluzy, podziemne kanały, studnie i włazy kanalizacyjne

Skomplikowaną strukturę ma system rozwiązań hydrotechnicznych i technologicznych zakładu. Plątanina kanałów, basenów, tam, zbiorników i studni to nieodgadniona zagadka. Jak chcą niektórzy, zagadka nadal niebezpieczna. Wystarczy spojrzeć na baseny oczyszczalni ścieków, które po dziś dzień barwią się na różne kolory. Silnie żrące ścieki fabryczne neutralizowano w kompleksie oczyszczalni. Wchodziły do niego dwa czterokomorowe baseny rozdzielone skomplikowanym systemem filtrów i osadników, sieć kanałów oraz pomp. W filtrach wykorzystywano ziemię okrzemkową. Przez cały teren fabryki przechodzi kanał, do którego wpadają kolektory o średnicy 20-60 cm. Kanał, ukryty pod ziemią, odprowadzał do Bobru oczyszczone ścieki.

Tajemniczy system kanałów sprawia, że Krzystkowice działają na wyobraźnię poszukiwaczom skarbów.
Tajemniczy system kanałów sprawia, że Krzystkowice działają na wyobraźnię poszukiwaczom skarbów. Michał Korn

Zakład czerpał wodę również z Bobru. Na brzegu rzeki zbudowano dwa olbrzymie zbiorniki, skąd woda była pompowana dalej trzema kolektorami o średnicy 80 cm. Zachowały się budynki mieszczące kiedyś stacje pomp i filtry oraz liczne obiekty hydrotechniczne - śluzy, podziemne kanały, studnie i włazy kanalizacyjne.

To właśnie ten system – obok silosów – sprawił, że Krzystkowice tak działają na wyobraźnię poszukiwaczom skarbów. Jak mówi legenda, tutaj także pod ziemią jest system korytarzy, które mają połączenie z Brożkiem, Międzyrzeckim Rejonem Umocnionym, a może nawet z Berlinem.

Odkryj tajemnice MRU:

Krzystkowice - niebezpieczeństwo na każdym kroku

Na terenie kompleksu możemy poruszać się drogą z płyt betonowych. Aby jednak poznać ciężar otaczającej nas historii, trzeba zrobić krok dalej, w kierunku architektonicznych monstrów. To jednak może być ryzykowne, bowiem wszędzie wokół znajdują się tablice oraz informacje mówiące o głębokich studzienkach, niebezpiecznych wyłomach, rozpadlinach, ruinach, otwartych zbiornikach, dołach, kanałach, rampach czy kolektorach ściekowych. Jeśli chcecie wejść na ich teren, robicie to na własną odpowiedzialność. "Obiekt niebezpieczny. Wstęp wzbroniony. Grozi śmiercią lub kalectwem" - informują rozsiane po całym terenie żółte tablice ostrzegawcze.

Na terenie fabryki znajdują się tablice oraz informacje mówiące o głębokich studzienkach, niebezpiecznych wyłomach, rozpadlinach, ruinach, otwartych
Na terenie fabryki znajdują się tablice oraz informacje mówiące o głębokich studzienkach, niebezpiecznych wyłomach, rozpadlinach, ruinach, otwartych zbiornikach, dołach, kanałach, rampach czy kolektorach ściekowych. Jeśli chcecie wejść na ich teren, robicie to na własną odpowiedzialność. Michał Korn

DAG Krzystkowice. Jak znaleźć fabrykę amunicji?

Wyjeżdżając z Nowogrodu Bobrzańskiego kierujemy się na Lubsko. Po pokonaniu przejazdu kolejowego skręcamy w pierwszą betonową drogę w prawo (najlepiej zostawić auto na jednym z pobliskich parkingów, ponieważ wjazd na teren leśny jest zabezpieczony szlabanem).

Tam pierwszym budynkiem, który zobaczymy (po lewej stronie) jest dawna komendantura. Betonówką kierujemy się w głąb lasu. Gdy mijamy tory, naszym oczom ukazuje się charakterystyczny budynek z dwoma czerwonymi kominami. To elektrociepłownia. Nieco przypomina fabrykę z okładki płyty "Animals" zespołu Pink Floyd. Trzecim wartym odwiedzenia punktem są tzw. silosy. Od strony kotłowni kierujemy się drogą z betonowych płyt prosto, mijamy wieżę (pozostałość po remizie), skręcamy w lewo. Po lewej stronie, tuż przed skrzyżowaniem z drogą Nowogród - Lubsko, zobaczymy dziwne pagórki. Kryją tzw. silosy.

Elektrownia napędzała całą fabrykę amunicji. Rzeczywiście patrząc na tę fotografię na myśl przychodzi okładka krążka "Animals" zespołu
Elektrownia napędzała całą fabrykę amunicji. Rzeczywiście patrząc na tę fotografię na myśl przychodzi okładka krążka "Animals" zespołu Pink Floyd. Michał Korn

Pewne jest, że las na zachód od Nowogrodu Bobrzańskiego skrywa tajemnicę. Znajdujące się tam budynki są atrakcją turystyczną i czekają na ponowne odkrycie. Na zwiedzenie potężnych rozmiarów pustego kompleksu trzeba poświęcić kilka dni, ale naprawdę warto to zobaczyć i poczuć ducha historii i ciężar czasu, który dosięgnął to miejsce.

Ukryta dawna fabryka amunicji w lesie pod Nowogrodem Bobrzańskim:

Elektrownia napędzała całą fabrykę amunicji. Rzeczywiście patrząc na tę fotografię na myśl przychodzi okładka krążka "Animals" zespołu Pink Floyd.

Miasto widmo ukryte w lubuskim lesie. Tym potajemnie zajmowa...

od 7 lat
Wideo

Wybory prezydenckie w USA - Za kim są Polacy? - sonda

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia