„Napoleon” Ridleya Scotta recenzuje Henryk Tronowicz. Czy film będzie można obejrzeć na platformie streamingowej?

Henryk Tronowicz
Po premierze filmu Brytyjczyka Ridleya Scotta, na wybitnego artystę posypał się grad kul wycelowanych przez francuskich krytyków filmowych. Napoleona zagrał Joaquim Phoenix
Po premierze filmu Brytyjczyka Ridleya Scotta, na wybitnego artystę posypał się grad kul wycelowanych przez francuskich krytyków filmowych. Napoleona zagrał Joaquim Phoenix mat. prasowe
Kino dawno nie stawiało publiczności wobec takich dylematów, jakie stawia „Napoleon” Ridleya Scotta. Gdy wychodzę z seansu po projekcji, ktoś psioczy: „Co to miało być? Dramat czy karykatura?”. Zdezorientowany widz pewnie nie zna słynnej sentencji Napoleona, którą wypowiedział w Warszawie w roku 1812 do swego ambasadora w Księstwie Warszawskim: „Od wzniosłości do śmieszności jest tylko jeden krok”. Warto dodać, że w wersji reżyserskiej film będzie można obejrzeć na platformie streamingowej.

Wszystkie talenty Napoleona

Napoleon Bonaparte znał się nie tylko na armatach. Znał się także na kobietach. Cesarz Francji obdarzony był licznymi talentami, dzięki którym błyskawicznie zdobył niewiarygodnie wielką międzynarodową sławę. Tu tylko wtrąćmy, że zaproszenia do współpracy nie przyjął od cesarza Tadeusz Kościuszko.

Po premierze „Napoleona” filmu Brytyjczyka Ridleya Scotta, na wybitnego artystę posypał się grad kul wycelowanych przez francuskich krytyków filmowych. Wytykają reżyserowi multum popełnionych błędów. Trudno powiedzieć, czy w Paryżu kierowano się wyłącznie smakiem artystycznym, czy - mimo dwustu lat od klęski pod Waterloo - ciągle działa resentyment. Po klęsce pod Waterloo to wszak Anglicy wzięli Cesarza do niewoli i osadzili na Wyspie Święta Helena.

Kto potrafi zrobić film o wielkim człowieku?

Kategoria filmów biograficznych nie obfituje w dziejach kina w dzieła wielkiego formatu, acz kilka gigantów powstało. Dla przykładu „Pasteur” Williama Dieterle, czy „Amadeusz” Miloša Formana. Lecz cykl filmowych biografii Napoleona jest skromny. Pod koniec epoki kina niemego, na film o „Napoleonie” (1927) porwał się Abel Gance. Biorąc się za dzieło, francuski twórca zorientował się, że obfitująca w setki niedopowiedzeń biografia cesarza w żaden sposób nie mieści w standardowym kinowym formacie i nakręcił dzieło 5,5-godzinne. Rozszerzył więc narrację na dwa dodatkowe ekrany (a swój eksperyment nazwał poliwizją).

Cesarz Francji - wielki wódz i człowiek pełen emocji

Wszelako zachowajmy proporcje. Nie mówimy o karierze Nikodema Dyzmy. Mówimy o jednym z najwybitniejszych wojennych strategów, jacy walczyli na świecie. Napoleon wygrał kilkadziesiąt wielkich bitew. Ridley Scott figurę Napoleona przedstawia tak, jak on ją sobie wyobraża w różnych frontowych, pałacowych i męsko-damskich sytuacjach. Bonaparte - jeszcze przed koronacją - zanim przystępował do akcji zbrojnej, przechadzał się anonimowo po arenie przyszłych działań, by zbadać teren i ocenić nastroje ludności. To zabawne - gdy na polu walki wydaje artylerzystom rozkaz użycia armat, sam oburącz zatyka uszy. Ale myślami, co Scott podkreśla, cytując obficie jego listy, jest nieustannie przy poślubionej Józefinie („Gdybyś mnie kochała, to byś wysyłała mi dwa listy dziennie”). Nawet potem, po ich rozwodzie ani na chwilę nie zerwał z Józefiną kontaktu. A gdy zmarła, pędzi do jej dworu, lecz jego korespondencję rozkradziono (widzowi nasuwa się pytanie: czyżby listy Bonapartego udało się odzyskać?).

Napoleon - straty i strategie na polach bitewnych

Po II wojnie światowej cesarska legenda nie miała szczęścia do reżyserskich wizjonerów, którzy potrafiliby atrakcyjnie sportretować tę niezwykłą, zagadkową pod niejednym względem osobowość. W latach siedemdziesiątych zamiar zmierzenia się z niezwykłą legendą wyjawił Stanley Kubrick, chwilę po nim Ridley Scott.

Scott swój film otwiera po mistrzowsku wyreżyserowanymi scenami, w których eksponuje przebieg zgilotynowania królowej Marii Antoniny. Szykuje się wielkie kino. Potem dostajemy jeszcze kilka fascynujących wizualnie wojennych sekwencji, jakich pewnie by się nie powstydził Steven Spielberg.

Wcześniej Napoleon niby to zapewnia ministra Taleyranda: „Pragnę, aby między Francją a Anglią zapanował pokój, jednak wojny się nie boję, inna rzecz, że nigdy nikomu wojny nie wypowiedziałem”. Ale od tej chwili akcja filmu toczy się w czasie kolejnych kampanii wojennych.

W roku 1805 Napoleon grozi Józefinie, że jeśli mu nie da potomka, wystąpi o rozwód, po czym w pierwszą rocznicę koronacji, gdy są już po rozwodzie, wyprawia z jej udziałem uroczysty bal.

Napoleon - ważny epizod został potraktowany bez polotu

Scott nie epatuje obrazami armatniego mięsa. Trochę przynudza nieustanym nawiązywaniem do dworskich rytuałów i ówczesnej etykiety. Lecz wojowanie wojowaniem, tymczasem w roku 1807 na balu w Zamku Królewskim w Warszawie cesarz poznał polską hrabiankę Marię Ludwikę. („Ach, jakie w Warszawie są piękne dziewczyny!”). Napoleon znany był z ognistego temperamentu. Kochanek wylicza mu się dziesiątki. Ale romans z Marią nawiązał, kiedy jeszcze był mężem Józefiny. Ze związku z Marią w roku 1810 urodził im się syn Aleksander. Dziecko, które Cesarzowi Francuzów ona urodziła, utwierdziło go w przekonaniu, że nie jest bezpłodny.

Ten epizod biografii Napoleona, Ridley Scott potraktował bardzo niedbale. Bez polotu. Zaś - narodowa legenda - na pokazanie imponującej szarży polskiego szwadron, w której zdobył on w ciągu ośmiu minut Wąwóz Somosierra, reżyser nie znalazł nawet paru sekund. A toć mógł to być moment przełomowy w relacjach cesarza z Polską. Napoleon stworzył podwaliny naszego odrodzonego po rozbiorach państwa.

W roku 1805 rozegrała się bitwa pod Austerlitz, armia Napoleona Bonaparte starła się ze sprzymierzonymi wojskami Rosji i Austrii. Sprzymierzeni mieli ponad 20 tysięcy żołnierzy przewagi nad Francuzami. Ta dysproporcja okazała się nieistotna. Wygrał geniusz Napoleona.

A z kolei w bitwie pod Borodino frontowe straty po fenomenalnym triumfie Napoleona - według wyliczeń historyków wyniosły: koalicja napoleońska 30 tysięcy ofiar, armia caratu 44 tysiące. Blisko stutysięczną armię wystawiło Księstwo Warszawskie.

Cesarz wyrusza na Moskwę

Wtedy na czele sił sprzymierzonych, wśród nich także Polaków, Cesarz wyrusza na Rosję. Szybko dociera pod Moskwę. Rosjanie się wycofali, a miasto płonie. Tytułowy bohater na ekranie pyta naiwnie: „Kto to zrobił? Car woli podpalić własną stolicę, niż ze mną negocjować?”.

Jeden z doradców sugeruje Napoleonowi, że aby przeczekać zimę, lepiej wycofać się do Polski. Komentarz spoza ekranu: w kampanii na Moskwę wyruszyło 200 tysięcy, wróciło 40 tysięcy. Na koniec do sromotnej porażki cesarza doszło pod Waterloo. Straty Francuzów wyniosły tam 25 tysięcy śmiertelnych ofiar, Anglików poległo 15 tysięcy, Prusaków 7 tysięcy.

Będzie wersja reżyserska "Napoleona"

Nieludzkie pokłosie kampanii napoleońskich jednak nie jest przedmiotem filmu. Reżyser kładzie ogromny nacisk na sferę uporu i osobiste emocje Napoleona. Według Scotta cesarz był osobą nieobliczalną, porywczą, ale też szalenie sentymentalną. A narracyjne skróty i spowodowane przez to niedopowiedzenia Scott obiecuje wyrównać w wersji reżyserskiej filmu, którą szykuje do pokazywana na platformie streamingowej. Wersja ta ma być, bagatela, o półtorej godziny dłuższa od filmu kinowego.
a wybitnego artystę posypał się grad kul wycelowanych przez francuskich krytyków filmowych. Napoleona zagrał Joaquim Phoenix

CZYTAJ TEŻ: Tomasz Kaczorowski, kurator offowej sceny Teatr w Blokowisku: Jestem bardzo dumny, że nasz spektakl wraca z wyróżnieniem

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia