W czasie okupacji niemieckiej w Pniówku była rozległa siatka konspiracji Armii krajowej. Niestety na jej ślad wpadli Niemcy i zamordowali na Rotundzie 10 żołnierzy AK, mieszkańców tej wsi. Ale to nie jedyna forma oporu przeciwko Niemcom.
W Pniówku mieszkała rodzina Ponachajba. Nic nie wiemy aby ktoś z rodziny należał do AK. Samo nazwisko, obco brzmiące, pochodzi z ukraińskiego zwrotu ponahajbo czyli pomagaj Bóg, niech Bóg pomaga. I tak też się stało. Rodzina Ponachajba stała się wybawieniem dla rodziny Żydów. Rodzina Ponachajbów składała się z kilku osób. Mąż Paweł, młodsza od niego o 16 lat Genowefa oraz kilkoro dzieci: Marcela, Helena, Maria, Janina, Franciszek, Stanisław, Zofia oraz Jadwiga. Mieli bardzo duże gospodarstwo rolne, z którego się utrzymywali. Prowadzenie gospodarstwa miało swoje określone skutki. Paweł Ponachajba często wyjeżdżał po całej okolicy handlując i zdobywając towary, niezbędne w gospodarstwie. To pozwoliło mu poznać wielu handlarzy i rzemieślników, głównie pochodzenia żydowskiego. Jednym z nich był Boruch Akerman. Był on krawcem mieszkającym przed wojną w Zamościu.
Po zajęciu Zamościa przez Niemców, wiosną 1941r. zostaje utworzone getto przeznaczone dla ludności żydowskiej. Getto nie było ogrodzone, choć ludność żydowska miała zakaz opuszczania jego obrębu. W tej dzielnicy stłoczono nie tylko zamojskich Żydów, ale także liczną grupę wysiedleńców z innych krajów. Sytuacja materialna i zdrowotna pogarszała się z tygodnia na tydzień. Nic dziwnego, że kto mógł szukał pomocy wśród znajomych Polaków.
W tym czasie Ponachajbowie starali się przetrwać wojenne trudy. Paweł został zmuszony przez Niemców do wykonywania usług taborowych. Z racji tego, że posiadał kilka koni i wozów, przewoził Niemcom różnego rodzaju zbiory (siano, żywność, zioła, słomę). Ta mobilność miała też dobre strony, mógł poruszać się po okolicy nie niepokojony specjalnie przez Niemców. Widział doskonale jak pogarszają się warunki bytowe zamojskich Żydów. Gdzieś w 1942r. zapadła decyzja, że Paweł z Genowefą ukryją w swoich zabudowaniach znaną im rodzinę. Dzięki temu mógł niepostrzeżenie ukryć i przewieźć kilku osobową rodzinę Akermanów. Ukryci w sianie trafili wprost do zabudowań Pawła i jego żony. Tam Ponachajbowie wybudowali specjalną kryjówkę, w której przechowywali się na co dzień wspomniani Żydzi. Znajdowała się ona w oborze, tuż za żłobami dla krów. Wejście przykryte było sianem a wchodziło się do niego przez sąsiednie pomieszczenie. W trakcie ukrywania się Akermanowie ukrywali się także w przydomowej ziemiance. Ponachajbowie byli na tyle przekonani o swojej pomysłowości i o tym, że nikt nie wie, że ukrywają Żydów, że pozwolili m regularnie przychodzić do domu, nie tylko, aby się zagrzać czy zjeść ale także na obchodzenie własnych obrzędów religijnych. Jak wspomina jeden z ocalałych synów, Emanuel Akerman: „pozwalali nam odprawiać u siebie w kuchni obrzędy religijne. Matka zapalała w sobotę świece hanukowe i mogliśmy się modlić.”
Jakby tego było mało, jeden z synów Akermana, wspomniany Emanuel, często wychodził z kryjówki i pasł krowy. Syn, Franciszek Ponachajba wspominał po latach: „Ojciec przywiózł państwa Akermanów z Zamościa do Pniówka i tam ukrył ich w naszym gospodarstwie, w budynku gospodarczym. Wejście do tej kryjówki było przez stajnię i przez sufit żeby syn Akermanów mógł wyjść. On bawił sie z nami, paliliśmy ognisko, ale cała rodzina mówiła, że to jest siostrzeniec z Białowoli Michał i myśmy go nazywali Michał.”
Sąsiedzi nie wiedzieli oczywiście o przechowywaniu Żydów a sam Emanuel (Menachem) był przez Ponachajbów przedstawiany, jako daleki kuzyn z Litwy. Sytuacja zmieniła się na przełomie 1942 i 1943r. trwające wysiedlenia na Zamojszczyźnie i towarzyszące im liczne pacyfikacje sprawiły, że kryjówka na wsi staje się niebezpieczna. Po długim namyśle i poszukiwaniach Paweł Ponachajba wywozi rodzinę Akermanów do Zamościa. Tam ukrywają się w zabudowaniach jego siostry. Mają jednak pewność, że Zamościa Niemcy nie wysiedlą. Pomimo tego, że po kolejnych kilku miesiącach ponownie muszą się przenieść. Do zakończenia wojny najpierw ukrywają się w Izbicy a następnie w Krasnymstawie. Tam doczekają lata 1944 r. i ucieczki Niemców z Lubelszczyzny. W 1945r. Akermanowie opuszczają Lubelszczyznę i wyjeżdżają najpierw do Krakowa a następnie do Stanów Zjednoczonych.
Kontakty między obydwiema rodzinami urywają się na wiele lat. Żelazna kurtyna i znalezienie się Polski w sowieckiej strefie wpływów skutecznie blokują wszelkie próby kontaktu. Dopiero pod koniec lat 90. Ostatni żyjący przedstawiciel rodziny Akermanów, Emanuel, przyjeżdża do Polski. Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności odnajduje dzieci Pawła i Genowefy Ponachajba. Mimo upływu kilkudziesięciu lat jest wdzięczny za to, co zrobili Ponachajbowie. Podczas jednego z wywiadów telewizyjnych powtarza: „Dziś czuję sie bardzo wzruszony widząc wszystkie dzieci Ponachajba. Ponachajba był człowiekiem który dał nam życie.”
Dopiero po spotkaniu dzieci postanowiły postarać się o nadanie dla rodziców tytułu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Niestety historia rodzinnej pomocy trafia w tryb wymogów Yad Vashem. Z uwagi na niespójność w jednym z opisywanych wydarzeń, w przesłanych relacjach, tytuł i odznaczenie nie zostały przyznane. W ramach podziękowań rodzina Ponachajba w czerwcu 2002r. otrzymała pamiątkowy dyplom z ambasady Izraela w Polsce: „za szlachetny czyn uratowania od niechybnej śmierci przedstawicieli narodu żydowskiego - pięcioosobowej rodziny Akerman - w tragicznych dniach Zagłady. Oby pamięć o ich bohaterstwie na zawsze przetrwała wśród nas”. To forma uhonorowania tych rodzin, którzy ze względów formalnych nie mogli otrzymać tytułu Sprawiedliwego.
Pomimo dalszych starań nie udało się wyjaśnić spornej kwestii w relacjach z powodu śmierci Emanuela Akermana. W dalszym ciągu żyje ostatnia z jego sióstr i ciągle jest szansa na przyznanie honorowego tytułu.