W weekend 12 i 13 lipca, Gazeta Wrocławska informowała, że dziennikarze dyżurują od 8 do 22 pod telefonem, także w dni wolne. - Powodzianie mogą za naszym pośrednictwem poszukać osób zaginionych, pytać oraz informować o rodzinach zamieszkujących tereny objęte powodzią i zasięgać informacji we wszystkich istotnych dla siebie sprawach.
Aby gazeta mogła się ukazywać, drukarnię z zalanego centrum trzeba było przenieść do Bielan Wrocławskich. Dzięki tej szybkiej ewakuacji dziennikarzom udało się na bieżąco śledzić dynamicznie rozwijający się kryzys.
W feralny weekend ukazał się spis punktów, do których można było oddawać dary dla powodzian. Były to m.in. punkt PCK na Czerwonego Krzyża przy ul Bujwida, bunkier na ul. Ładnej czy Caritas Archidiecezji Wrocławskiej przy pl. Katedralnym 6. Pomoc oferowali także księża Dominikanie oraz NSZZ Solidarność, wówczas jeszcze z siedzibą przy pl. Czerwonym (dziś pl. Solidarności).
Widmo powodzi nie onieśmielało reklamodawców, którzy w Gazecie Wrocławskiej ogłaszali, że poszukują managerów do restauracji McDonald's, zapowiadali wrześniową premierę Porshe 911 oraz proponowali dostępnego "od ręki" Daewoo Tico. Telemagazyn serwował okładkę z Torri Spelling, przypominając o serialu "Beverly Hills", a supermarket "Billa" chwalił się, że litrową herbatę mrożoną Don Trading sprzeda już za złoty dziewiętnaście.
Mimo, że fala kulminacyjna 12 lipca zalała Wrocław, nasi reporterzy zdołali dostarczyć tragiczne informacje dopiero po weekendzie, w poniedziałek 14 lipca.
Biskupin:Przez 20 godzin wały urosły prawie o metr.
Maślice:Ewakuacja zaczęła się już nad ranem. Niestety prąd był tak silny, że motorówki WOPR w okolicy kościoła nie mogły się utrzymać w silnym nurcie. Oraz: Ludzie nie chcą opuszczać swoich mieszkań. Nie wierzą, że woda ich zaleje. Nie słyszeli, że na Nowym Kozanowie woda ma wysokość 8 metrów na najniższych miejscach osiedla.
Popowice - Kozanów:Woda przedarła się przez wał w nocy. Zalała Dokerską, Kozanowską, Modrą. Oraz: Wdrapujemy się na wiadukt na Popowicach. Chcemy dotrzeć na Osobowice. W mieście krążą informacje o spływającym razem z Odrą cmentarzu.
Kleczków:Od mieszkańców prawobrzeżnego Wrocławia dowiadujemy się, że wbrew pogłoskom i zapowiedziom nie jest tam (na Cmentarzu Osobowickim - red.) tak najgorzej. Cmentarz stoi na swoim miejscu. [...] Woda opadła od rana o jakieś 20 cm. Ale też: Kleczków jest pod wodą. Podtopione, otoczone zewsząd wodą więzienie przypomina nam "Titanica". Nad zalanym zakładem karnym i pobliskim szpitalem przy ul. Kraszewskiego bez przerwy krążą śmigłowce.
"Trójkąt Bermudzki": (Przedmieście Oławskie - red.) Stagnacja, może i spokój. Słychać jakieś radio. Nieczynne telefony, brak prądu i wody, został jeszcze gaz. Woda szybkim nurtem przemieszcza się ul. Kościuszki, która jest praktycznie nie do przebycia wpław z powodu wartkości wody i wysokiego stanu - ponad dwa i pół metra. Ludzie próbują przedostać się w inne miejsca. Desperaci pieszo, inni na dmuchanych materacach lub na wędkarskich pontonach. Kniaziewicza, Dworcowa, Pułaskiego przypominają ściek.
Stare miasto:12 lipca, godz. 19.40. sobota. W podziemiach Biblioteki Uniwersyteckiej przy ul. Szajnochy zgasło światło. To oznaczało koniec akcji ratowania części księgozbioru. Ostatnie partie książek już przy świetle świec i latarek, 40-osobowa grupa wolontariuszy przekazuje sobie z rąk do rąk.
Hallera, Klecińska, Sienkiewicza:Na ul. Hallera setki osób pakują do worków piasek przygotowany do budowy obwodnicy śródmiejskiej. Przy ul. Klecińskiej na Nowy Dwór jadą ciężarówki z grupami wolontariuszy. To jedyna sucha droga "aprowizacyjna" łącząca Krzyki z zalewanymi osiedlami na północy. Oraz: Piekarnia przy Muchoborskiej nie działa. Ryszard Ładoński, prezes Spółdzielczych Zakładów Piekarsko-Ciastkarskich trzecią dobę koczuje w piekarni przy Sienkiewicza. (Mamut - red.) - [...] Nie funkcjonuje żaden z naszych oddziałów w mieście. Ostatnie bochenki wypiekliśmy w sobotę w popołudnie.
Gazeta Wrocławska informowała także, że przez Wrocław nie da się przejechać, informując tym samym o zamkniętych drogach wojewódzkich. Zapowiadaliśmy także, że przynajmniej przez tydzień nie będzie we Wrocławiu wody. Donosiliśmy, że na Tarnogaju, Borku, Hubach, Partynicach, Krzykach Gaju, Grabiszynku, Nowym Dworze, Żarnikach, Muchoborze Wielkim i Małym, Kuźnikach, w Leśnicy i na wysypisku śmieci na Maślicach jest... sucho.
15 lipca ostrzegaliśmy, że nie należy jeść zalanego prowiantu, pić wyłącznie przegotowaną wodę i często myć ręce, bo w związku z powodzią grożą nam: dur brzuszny, dur rzekomy, a nawet wirusowe zapalenie wątroby (WZW). Donosiliśmy również, że Rynek stał się wyspą, na Traugutta pękają ściany, wały na Biskupinie nadal przesiąkają, a przy Smętnej woda zalała groby.
W Gazecie Wrocławskiej pojawił się także tekst "Życie po suchej stronie miasta", w którym dziennikarze informowali, że sytuacja w aptekach nieco się uspokoiła, choć nadal wykupowane są bandaże, leki na biegunkę i przeciwbólowe. Właściciele zakładów fotograficznych twierdzili, że choć sesje w ich atelier się nie odbywają, nadrabiają ogromną sprzedażą klisz do aparatów. I, że na basenach nie ma klientów, bo poziom wody jest znacznie obniżony. W programie telewizyjnym zaś, tych co mieli prąd informowaliśmy, że mogą obejrzeć Familiadę i Koło Fortuny.
Przeczytaj więcej naszych tekstów z lipca 1997 roku:
- Lubuski Czarnobyl. Byliśmy z wizytą w największym mieście widmo w Polsce | ZDJĘCIA
- W starej cukrowni zawalił się fragment olbrzymiego pieca, trwają poszukiwania ludzi!
- Pokłady złota na Dolnym Śląsku. Czy czeka nas gorącza? Gdzie je znaleźć?
- Agresor gonił innego kierowcę przez pół miasta! Bo wjechał na jego pas [FILM]