Nie mógłbym żyć bez lotnictwa, bez lotów i tej jakiejś urzekającej atmosfery lotniska. Duże przestrzenie, niby spokój - a jednocześnie napięcie, które mija po zakończeniu lotów - mówił Franciszek Żwirko, porucznik pilot 1. pułku lotniczego, zwycięzca prestiżowego Challenge’u, czyli Międzynarodowych Zawodów Samolotów Turystycznych w 1932 r. Cała Polska oszalała wtedy na punkcie jego i Stanisława Wigury, konstruktora lotniczego, inżyniera i lotnika, współzałożyciela zespołu konstrukcyjnego RWD, wykładowcy Politechniki Warszawskiej. Ta wielka radość trwała zaledwie tydzień - dwa tygodnie po spektakularnym zwycięstwie tej dwójki obaj zginęli w katastrofie lotniczej. Był 11 września 1932 r.
Od zwycięstwa Żwirki i Wigury 28 sierpnia jest świętem polskiego lotnictwa. I co tu kryć, od momentu, kiedy człowiek w końcu zaczął latać, Polacy akurat w tej dziedzinie szybko dali o sobie znać. Imponowali odwagą, nierzadko brawurą, błyskawicznie zyskując sobie w świecie opinie doskonałych lotników. Szczególnego znaczenia te opinie zyskały w czasie II wojny światowej i bitwy o Anglię, gdzie polscy piloci walczyli w dywizjonie 303 od lipca do października 1940 r. zestrzeli 110 niemieckich maszyn. Ale polscy lotnicy to nie tylko oni.
Zacznijmy od akrobaty
Z pochodzenia był Tatarem. Urodził się we Lwowie wraz z XX w. - w 1901 r. Dorastał jednak w Stanisławowie, gdzie jego ojciec, architekt, zaprojektował kościół św. Józefa. Felicjan Bajan zmarł w 1914 r., u progu wojny, która miała zmienić oblicze świata i przynieść Polsce niepodległość. Na zdjęciach Jerzego Bajana uderza uśmiech, taki od ucha do ucha, szczery. Poczucie humoru, odwaga na granicy brawury, ale też niezwykły hart ducha - tak można by w skrócie opisać Bajana, który praktycznie całe swoje życie związał z wojskiem i lataniem. Nie miał 18 lat, kiedy wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej, ale już w początkach 1920 r. był prawdziwym żołnierzem i w czasie wojny polsko-bolszewickiej walczył na froncie kijowskim.