Każde miasto ma swoje mity i opowieści o duchach, nawiedzonych miejscach, strasznych historiach i ciekawych wydarzeniach. Ma je także Bytów. Czy historie wydarzyły się naprawdę? W każdym podaniu jest podobno ziarno prawdy. Traktujmy je jednak z przymrużeniem oka. Ciekawe zebrał Marek Miler w "Bytowskich bajaniach i innych opowieściach".
Rządził twardą ręką
- Pod koniec XIX wieku, kiedy na Bytów przyszły ciężkie czasy, wybrano na burmistrz Egona, który był niezwykle despotyczny - opisuje autor książki. - Rządził twardą ręką i nie znosił sprzeciwu. Pewny swego uważał, że wszystkie jego działania są właściwe i nawet nie czekał na potwierdzenie swych racji przez miejskich rajców.
I jak to bywa także dziś ówczesny burmistrz miał w radzie zajadłych wrogów, którzy tylko czekali na jego najmniejsze potknięcie.
- Największym z nich był Heinrich – opowiada autor. - Przewodził on grupie opozycjonistów, więc burmistrz, choć wbrew swej woli, musiał się z nim liczyć. Niegdyś obaj współpracowali prowadząc wspólne interesy, z czasem jednak ich drogi się rozeszły. Czy poszło o pieniądze, czy o kobietę, dziś już nie wiadomo.
Tajemnicza umowa
Podobno Heinrich zawiązał pakt z samym diabłem. Choć nikt tego nie udowodnił. Burmistrz Egon bardzo nie lubił się z Heinrichem, w końcu w ratuszu doszło do wielkiej awantury.
- Od jej czasu burmistrz źle sypiał i miał koszmary senne – czytamy w książce. - Przerażony budził się w nocy z krzykiem. W końcu ludzie zaczęli mówić, że pewnie duszą go zmory. Choć domyślano się, że może to być sprawka Heinricha, nikt głośno nie wymieniał jego imienia. Burmistrzowa odchodziła od zmysłów nie wiedząc, jak pomóc mężowi. Szukała rady, pytała, stosowała rozmaite zioła. Wszystko daremnie. Nocne zmory dusiły burmistrza z coraz większą furią. Widocznie musiały mieć potężnego mocodawcę. Niektórzy myśleli, że staną się one przyczyną upadku Egona, ale byli też tacy, którzy się cieszyli z umęczenia burmistrza. A sam Egon z nocy na noc cierpiał coraz bardziej. Dopiero pewne zdarzenie odmieniło jego los. Człowiek cierpiący łatwiej może pojąć cierpienia innych Tak było też z Egonem. W mieście żyli ludzie, których nędza była dla niego kiedyś czymś mało istotnym. Nie znał jej i nie chciał też wiedzieć o biedzie innych. Dopiero własne cierpienie sprawiło, że postanowił udzielić pomocy miejskiej biedocie. Nie wiadomo, czy sam wpadł na ten pomysł, czy podsunęła mu go żona. Faktem jest, że wydał polecenie udzielenia zapomogi dla ubogich z kasy miasta. Złośliwi mówili, że chciał w ten sposób kupić sobie niebo.
Zaskoczeni biedni przyszli podziękować burmistrzowi. Nie tylko przyjął ich w swojej komnacie, ale także się z nimi przywitał.
Jeden z biedaków - siwobrody starzec szepnął wówczas do ucha burmistrza słowa: Weź kwiat dzikiej róży, przybij na drzwi domostwa, a kłos żyta w dziurkę od klucza zatknij! Egon odzyskał dawny wigor. Jednak od tego zdarzenia już zawsze pamiętał o ubogich. Sypiał dobrze, choć czasem zastanawiał się, kto mógł zaprzęgnąć złe moce, by go dusiły?