Juliusz – syn komiwojażera Józefa (Srula Chaima) i Frejdy – urodził się 28 marca 1910 r. w Łodzi. W czasie I wojny światowej Surażscy przebywali w Moskwie, po czym wrócili do Łodzi. Nieznane są bliższe okoliczności tych peregrynacji. Na pewno w 1928 r. Juliusz ukończył łódzkie Gimnazjum Humanistyczne Bogumiła Brauna, po czym wstąpił na Wydział Prawa Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Ponownie nie wiadomo, co było przyczyną wyboru akurat tej uczelni. Studia ukończył w 1933 r. Już wcześniej zarabiał na utrzymanie pracą fizyczną. Po uzyskaniu stopnia magistra wrócił do rodzinnej Łodzi i przez pewien czas utrzymywał się z zajęć dorywczych i udzielania korepetycji. W 1934 r. udało mu się rozpocząć aplikanturę w Sądzie Okręgowym w Łodzi.
Wędrówka po sądach
Jak twierdził sam Surażski w powojennych życiorysach, został szybko wyrzucony z pracy w sądzie z powodu sprzyjania komunizmowi. Takie deklaracje brzmiały korzystnie w uszach jego „ludowych” przełożonych, więc trudno określić ich wiarygodność. Skłonność młodego prawnika pochodzenia żydowskiego do lewicowych idei wydaje się jednak zupełnie prawdopodobna. Od końca 1935 r. znów musiał utrzymywać się z korepetycji. Wreszcie w 1938 r. znalazł zatrudnienie w Łodzi jako pomocnik buchaltera: najpierw w firmie Polski Lloyd, a potem
„Warta”. Przekonania nie przeszkadzały mu więc pracować u „kapitalistów”. W czasie kampanii wrześniowej Surażski prawdopodobnie wziął udział w obronie Warszawy (dane nie są pewne), po czym przeniósł się do Białegostoku, gdzie znów imał się różnych dorywczych zajęć. Od kwietnia 1940 do czerwca 1941 r. pracował w charakterze buchaltera w Horodyszczu. Po ataku III Rzeszy na ZSRS został wywieziony na Wschód, przez krótki czas był ponownie buchalterem, tym razem w okręgu niżnonowogrodzkim. W 1941 r. został wcielony do Armii Czerwonej, a w maju 1943 r. wstąpił ochotniczo (jak sam deklarował) do formowanego LWP. Surażski jako bodaj jedyny przedstawiciel kierownictwa warszawskiego WSR nie zaliczył przedwojennych kursów rezerwy WP. W lipcu 1944 r. ukończył za to Oficerską Szkołę Polityczno- Wychowawczą w Kiwercach. Dopiero w kwietniu 1946 r. przeszedł do wojskowego wymiaru sprawiedliwości (wcześniej był m.in. zastępcą dowódcy baterii i lektorem 8 Pułku Artylerii Haubic). Między kwietniem a listopadem 1946 r. pracował jako asesor, a potem sędzia WSR w Bydgoszczy. W sierpniu 1948 r. przeniósł się do Wojskowego Sądu Okręgowego nr 2 w Bydgoszczy, ale już w październiku tego roku został zastępcą szefa WSR w Kielcach. Wraz z początkiem 1949 r. szybko awansował na p.o. szefa. Od maja 1949 r. do końca czerwca 1951 r. był pełnoprawnym szefem kieleckiego WSR. Potem przeniósł się na takie samo stanowisko do WSR w Lublinie. Jak widać, rzucano go na różne odcinki wojskowego wymiaru „sprawiedliwości”. W tych latach odznaczono Surażskiego m.in. Srebrnym Medalem „Zasłużonym na Polu Chwały” czy Brązowym Medalem „Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny”.
„Wymagający, ale nieobiektywny”
3 maja 1953 r. Surażski został przesunięty do Warszawy, do największego (i najważniejszego) z Wojskowych Sądów Rejonowych. Z powodu zyskanego już doświadczenia i stosunkowo wysokich kwalifikacji, a przede wszystkim z racji pewności ideologicznej, objął od razu funkcję zastępcy szefa stołecznego WSR. Co prawda do tej pory pełnił wyższą funkcję w Kielcach i Lublinie, warszawską placówkę uważano jednak za ważniejszą, nie sposób więc mówić o degradacji. Etat ten zajmował formalnie do 6 maja 1955 r., czyli de facto do końca funkcjonowania WSR. Jako zastępca szefa Juliusz Surażski nie ograniczył się do zadań administracyjnych i często orzekał w poważnych, skomplikowanych procesach. Jednocześnie zaliczał się do średnio aktywnych sędziów, np. w drugim półroczu 1953 r. rozpoznał 25 spraw, co nie było wyróżniającą się liczbą. Oprócz tego ówczesny szef sądu – Mieczysław Widaj – zlecał mu opiekę nad programem szkoleń, nadzór nad kancelarią tajną i opracowywanie planów pracy sądu. Ogólnie można powiedzieć, że przynajmniej od końca 1953 r. Widaj starał się przekazywać pewne przynależne mu kompetencje nie tylko swemu zastępcy, lecz także rozdzielać je – w wąskim zakresie – między poszczególnych sędziów, co w pewnej mierze osłabiało znaczenie zastępcy szefa. Taki stan rzeczy mógł wynikać z faktu, że opinie służbowe Surażskiego za okres pracy w warszawskim WSR nie były pozytywne. Na przykład w końcu grudnia 1954 r. Widaj – w tym czasie już wiceprezes Najwyższego Sądu Wojskowego – zarzucał byłemu podwładnemu, że nie podnosił swych kompetencji, ulegał rutynie, nie dbał o sprawdzanie protokołów rozpraw, nie był wystarczająco obowiązkowy i formułował nieraz wręcz kuriozalne orzeczenia. „Jako oficer jest wymagający, ale nieobiektywny co do podwładnych” – kontynuował Widaj. „Na stanowisku zastępcy szefa jest mało pomocny, a raczej przeszkadza” – dodawał dość jednoznacznie. Co więcej, Surażski nie potrafił wyrobić sobie autorytetu i wykazywał „intryganckie podejście do zagadnień”, a „wada charakteru w postaci intryganctwa przeszkadza mu w zdyscyplinowaniu”. Najważniejsze jednak dla przełożonych było to, że Surażski jako „sędzia orzekający jest pryncypialny”, a przy tym „oddany sprawie budownictwa socjalizmu”. I zapewne dlatego pozostawał wciąż zastępcą szefa WSR. Sam nie ukrywał, że w orzecznictwie realizował polityczne zalecenia, jakie przekazywał mu m.in. ówczesny I sekretarz Komitetu Warszawskiego PZPR Jerzy Pryma. Czynił to niezależnie od dowodów w danej sprawie. Kiedy np. Surażski rozpoznawał sprawę o sabotaż (podpalenie stodoły) i okazało się, że sprawcą czynu był biedny chłop, z polecenia Prymy skazał jako „podżegacza” bogatszego krewnego sprawcy, którego dało się przedstawić jako „kułaka”. Nie był to odosobniony przypadek całkowicie dowolnego orzecznictwa motywowanego zamówieniem politycznym, a nie stanem faktycznym sprawy.
Sędzia w cywilu
Stanowisko zastępcy szefa stołecznego WSR było ostatnim w wojskowej karierze Surażskiego: jeszcze w 1955 r. został przeniesiony do rezerwy (wciąż w stopniu majora). Na odchodne otrzymał mieszaną opinię sformułowaną tym razem przez szefa Zarządu Sądownictwa Wojskowego, Oskara Karlinera. Karliner doceniał oddanie Surażskiego sprawie socjalizmu, uczciwość (oczywiście w rozumieniu komunistycznym), zdyscyplinowanie, doświadczenie i dobre przygotowanie (nie do końca zgadzało się to ze słowami Widaja), ale dostrzegał także brak zdolności organizacyjnych opiniowanego oraz jego gwałtowny charakter, co przeszkadzało jego kolegom – zdania oskarżonych nie brano tu, rzecz jasna, pod uwagę. Po odejściu z wojska Surażskiego nie spotykały żadne kłopoty zawodowe. Od razu przeszedł do sądownictwa cywilnego i pracował ponad dekadę jako sędzia Sądu Wojewódzkiego m.st. Warszawy. Zmarł w 1996 r., po wielu latach spędzonych na spokojnej emeryturze.