[Zbrodnie PRL] Krzysztof Zwoliński – „Ofiarny oficer”, szczególnie bezwzględny sędzia

PATRYK PLESKOT
Po lewej: „Sędzia” Zwoliński - buchalter, który został mordercą sądowymPo prawej: tablica na budynku WSR w Warszawie, ul. Koszykowa 82
Po lewej: „Sędzia” Zwoliński - buchalter, który został mordercą sądowymPo prawej: tablica na budynku WSR w Warszawie, ul. Koszykowa 82 FOT. AIPN / FOT. WIKIPEDIA/HIUPPO
Krzysztof Zwoliński wyróżniał się pośród sędziów i asesorów Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie szczególną bezwzględnością. Czasem bywał zbyt surowy nawet dla kierownictwa wojskowego wymiaru „sprawiedliwości”: w drugiej połowie 1953 r. wydał aż dziesięć orzeczeń, które zostały uznane przez Najwyższy Sąd Wojskowy za przesadzone.

yła to zdecydowanie najwyższa liczba w zestawieniu z pozostałym personelem WSR. Zarazem życiorys Zwolińskiego to typowy przykład solidnej, choć może niespektakularnej kariery sędziowskiej w „ludowej” Polsce: od szeregowca, pisarza sądowego i sekretarza, przez sędziego WSR, po pracownika Biura Prawnego Gabinetu MON i radcę prawnego Dowództwa Pomorskiego Okręgu Wojskowego.

Buchalter, pisarz, bibliotekarz

Urodził się 3 grudnia 1925 r. w Lublinie w rodzinie urzędnika bankowego Pawła i Haliny. Do wybuchu wojny zdążył ukończyć pierwszą klasę lubelskiego gimnazjum ogólnokształcącego. W latach 1941– 1942 dokształcał się w tutejszej Szkole Handlowej. Ojca wywieziono w tym czasie do KL Auschwitz, gdzie został zamordowany. Między 1942 a 1944 r. Krzysztof zarabiał jako buchalter w jednym z majątków w powiecie hrubieszowskim, należącym do Zarządu Nieruchomości w Lublinie. Po przejściu frontu od czerwca do listopada 1944 r. pozostawał bez stałego zatrudnienia, dorabiał m.in. jako urzędnik w Związku Walki Młodych. Następnie rozpoczął służbę w „ludowym” WP. W lutym 1945 r. Zwoliński ukończył Szkołę Podoficerów Polityczno-Wychowawczych przy 1. Pułku Samochodowym. Pozostał w tym pułku do listopada 1946 r., służąc na różnych stanowiskach, m.in. plutonowego i pisarza wydziału polityczno- wychowawczego. W tym czasie otrzymał pierwsze z licznych odznaczeń: Medal Zwycięstwa i Wolności. Po kilkutygodniowym pobycie w szpitalu trafił w styczniu 1947 r. do Najwyższego Sądu Wojskowego (NSW) jako pisarz / bibliotekarz w kancelarii ogólnej. W lutym 1948 r. awansował na sekretarza sądowego w NSW. Funkcję tę sprawował formalnie aż do września 1951 r. Tymczasem od grudnia 1949 do lipca 1951 r. Zwoliński był słuchaczem Oficerskiej Szkoły Prawniczej, którą ukończył z jednym z lepszych wyników. Szkoła ta – „zamiennik” regularnej formacji prawniczej, miała w ekspresowym tempie dostarczyć komunistycznym władzom oddanych funkcjonariuszy „na odcinku sądowym”, gotowych do ferowania wyroków zgodnie z politycznym zamówieniem.

„Jest szczerym, prawdomównym”...

Niedługo potem – we wrześniu 1951 r. – Zwoliński otrzymał pierwszą posadę z prawem do orzekania: asesora Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego. W styczniu 1952 r. awansował na p.o. sędziego. W grudniu 1952 r. znów został asesorem, ale znacznie ważniejszej jednostki: WSR w Warszawie. Jego kariera nieco teraz spowolniła. Dopiero w czerwcu 1954 r. udało mu się awansować, za to od razu na pełnoprawnego sędziego. W warszawskim WSR pracował niemal do końca jego istnienia: do maja 1955 r. Być może z tego powodu Zwoliński był dobrze oceniany przez przełożonych. W 1954 r. ówczesny zastępca prezesa Najwyższego Sądu Wojskowego, a wcześniej szef warszawskiego WSR Mieczysław Widaj w następujący sposób oceniał byłego podwładnego: „umie prowadzić wnikliwie rozprawy i prawidłowo ocenia stan faktyczny [...]. Wystąpienia na zebraniach partyjnych były rzeczowe, świadczyły o należytym wyrobieniu politycznym. [...] Jest szczerym, prawdomównym [...]. Jest zdolny, umie sobie dać radę nawet ze sprawami grupowymi o skomplikowanym stanie faktycznym czy też prawnym”. Dawał sobie radę, wydając szczególnie surowe wyroki. Na tym głównie miały polegać „wnikliwość” i „prawidłowe oceny”. Następca Widaja na stanowisku szefa stołecznego WSR, Jan Radwański, dopowiadał: „kapitan Zwoliński zdobył sobie zaufanie i opinię ofiarnego i oddanego oficera. Jest karny, zdyscyplinowany, osiąga dobre wyniki w pracy i nauce. Politycznie uświadomiony dobrze”. Co prawda zwracano uwagę, że niekiedy przesadza z karami, ale traktowano tę „przypadłość” z wyrozumiałością. Podobnie jak w 1953 r., również w pierwszym kwartale 1954 r. miał „szereg złagodzeń kar” – pisał Mieczysław Widaj – „lecz w tym wypadku chodziło o jedną grupę przestępczą [...], w której [to sprawie] błąd polegał na przecenieniu strony przedmiotowej przy niewnikliwym podejściu do podmiotów przestępstw”. W tych enigmatycznych słowach kryło się zrozumienie dla gorliwości „rozgrzanego” sędziego. W końcu maja 1955 r. Zwoliński, tak jak wielu jego kolegów, przeszedł do najbardziej naturalnego miejsca, czyli tworzonego na zrębach WSR Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie. Jednak już w marcu 1956 r. trafił do instytucji centralnej – Biura Prawnego Gabinetu MON – jako starszy pomocnik szefa Wydziału II. Równo dwa lata później został starszym radcą prawnym w tym samym miejscu (przez pewien czas był tu sekretarzem POP PZPR). Z kolei w kwietniu 1960 r. przeniesiono go do Wydziału Prawnego Kwatermistrzostwa Pomorskiego Okręgu Wojskowego (POW) w Bydgoszczy w charakterze starszego radcy prawnego. W tym czasie w nieznanych okolicznościach został skreślony z listy członków PZPR. W wyniku reorganizacji od 1968 r. pracował w Wydziale Prawnym Dowództwa POW.

Ucieczka przed sprawiedliwością

Co znamienne, dopiero w 1965 r. Zwoliński uzyskał dyplom magistra prawa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Do tej pory funkcję i sędziego, i radcy prawnego pełnił więc bez ukończonych studiów wyższych. Wkrótce otrzymał Złoty Medal „Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny”. W Pomorskim Okręgu Wojskowym spędził łącznie ponad 12 lat i został w końcu 1972 r. przeniesiony do rezerwy w stopniu podpułkownika. Na odchodne odznaczono go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Już w XXI wieku osobą Zwolińskiego zainteresował się warszawski Oddział Instytutu Pamięci Narodowej w ramach szerszego postępowania w sprawie stosowania niedozwolonych metod śledczych przez funkcjonariuszy UB z Gdańska i Warszawy. Jedna z ofiar tych działań została w 1954 r. skazana przez Zwolińskiego, ówczesnego sędziego WSR w Warszawie. Na zainteresowaniu się jednak skończyło, gdyż Zwoliński zmarł w 2003 r.

Minister Ziobro: nie chodzi o to, aby złodziej kury trafiał za kratki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia
Dodaj ogłoszenie