Oderwanie belgijskich prowincji od Niderlandów, jako niepodległego państwa, było wyzwaniem wobec tzw. Świętego Przymierza: Rosji, Prus, Austrii, Francji i Wielkiej Brytanii. Rosjanie zaledwie kilkanaście lat wcześniej byli w Paryżu po rozbiciu Napoleona. Teraz szykowali nową wojnę. W VIII 1830 urzędujący w Warszawie Wielki Książę Konstanty otrzymał polecenia przygotowania wielkich funduszy na szykowaną wyprawę. Car kazał wojsko polskie przestawić na stopę wojenną najpóźniej do 22 XII. Jeszcze 19 XI Warszawa otrzymała potwierdzenia, że razem z Moskalami mamy gotować się do wielkiej wojny. Mieliśmy w niej ginąć i jeszcze za nią płacić.
Noc Listopadowa te plany przekreśliła. Polacy stanęli do walki odnosząc szereg błyskotliwych zwycięstw. Rosja miała własny problem. Prusy i Austria także musiały skupić uwagę w bezpośrednim sąsiedztwie. 7 lutego 1831 r. Belgowie ogłosili konstytucję. Potem wybrali swego władcę.
Trudno upominać się o świadomość skali nieszczęść, którym udało się zapobiec. Tak mamy ze zrozumieniem (a raczej: niezrozumieniem) roli Bitwy Warszawskiej 1920 w dziejach Europy. Jednak w Belgii świadomość tego, że w 1830 r. bunt Polaków przeciw rosyjskiemu despotyzmowi zablokował interwencję zbrojną jest nawet jakoś zakorzeniona. Oczywiście zawsze można stawiać pytania co i w jakich okolicznościach carowi udałoby się zrobić.
Tym bardziej warto przypominać, że nasz upór w walce o wolność przeciw największym imperiom ma znaczenie dla innych narodów Europy. Oczywiście w 1831 r. marzyliśmy o zwycięstwie. Walczyliśmy o naszą wolność, tak jak w wielu kolejnych wojnach. Kto walczy – nie pozwala aby jego zniewolenie wrosło w międzynarodowe samozadowolenie państw. Ukraińcy to rozumieją.
Za 9 lat Belgia będzie obchodzić 200-lecie niepodległości. Warto już dzisiaj przygotować się na solidne przypomnienie Brukseli i Europie, że daleko nad Wisłą nie jeden raz ważyły się losy zadowolonych dzisiaj narodów Zachodu.