Kwartalnik "Prowincja", czyli kulturalny portret społeczności Dolnego Powiśla i Żuław
„Swego nie znacie”, mogłoby brzmieć motto spotkania, które odbyło się w piątek (22 września) w bibliotece Klubu 22 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku. Przybliżyło części uczestników „Prowincję”, Kwartalnik Społeczno-Kulturalny Dolnego Powiśla i Żuław. Było to pierwsze takie spotkanie promujące regionalny tytuł w tym miejscu. Połączono je z promocją książki Haliny Łukawskiej i Alicji Łukawskiej „Córka organisty".
W kwartalniku spektrum tematyki jest bardzo szerokie. Publikowane są nie tylko lokalne teksty, ale też historia sztuki, historia tego regionu. Nasi twórcy, również Alicja Łukawska, umieszcza tam swoje artykuły – mówiła Ewa Czapp, szefowa biblioteki w Klubie 22 BLT.
„Prowincja” ukazuje się od 13 lat. Wydaje ją Stowarzyszenie Inicjatyw Obywatelskich Taka Gmina ze Sztumu.
Chyba na mapie tego rodzaju publikacji jest unikatowym wydawnictwem. Nie spotkałem się z takim kwartalnikiem, tak obfitym, który ukazywałby się w tak małej miejscowości. Są ogólnopolskie, które są wydawane w różnych aglomeracjach, Gdańsku, Gdyni Sopocie, albo w Warszawie, Opolu. W wielu miejscach takie kwartalniki kulturalne funkcjonują – przyznał Leszek Sarnowski, redaktor naczelny kwartalnika „Prowincja”.
Czytelnicy stają się... autorami. Jednym z 600 twórców jest Alicja Łukawska z Malborka
Mimo że ok. 60 proc. Polaków nie czyta, jak przypomniał Leszek Sarnowski, to akurat w przypadku regionalnego tytułu nie ma z tym problemu, bo ma swoich wiernych odbiorców, których zresztą przybywa.
Pewnym fenomenem „Prowincji” jest również to, że jej czytelnicy stają się z czasem autorami, których teksty, wspomnienia, refleksje czy reportaże trafiają na łamy kwartalnika.
Alicja Łukawska, przez wiele lat dziennikarka regionalnych mediów, również najpierw była uczestnikiem spotkań promujących kolejne publikacje periodyku. Obecnie jest jednym z 600 autorów, których nazwiska przewinęły się przez 52 wydania „Prowincji”.
Podeszła kiedyś do mnie po spotkaniu i zapytała, czy mogłaby coś napisać, bo ma taki pomysł na opowieści rodzinne i czy bylibyśmy zainteresowani. To idealna sprawa, bo właśnie jesteśmy po to. I tak nawiązaliśmy współpracę – wspominał Leszek Sarnowski.
Od tego momentu autorka nie tylko regularnie pisze teksty do kwartalnika. Kilka odcinków rodzinnych wspomnień najpierw można było przeczytać w „Prowincji”, ale materiał był tak obszerny, że złożył się na książkę „Córka organisty”, która została opublikowana w ramach Biblioteki "Prowincji".
- To jedna z dwóch książek, których musieliśmy zrobić dodruk, druga to „Penetracje na Powiślu” Piotra Podlewskiego – zdradził Leszek Sarnowski.
Być może dlatego, że to bardzo osobiste wspomnienia, które Alicji opowiedziała jej mama, Halina Łukawska.
Złożyło się tak, że obydwie z mamą byłyśmy chore, byłyśmy więc na siebie towarzysko skazane, bo nie wychodziłyśmy z domu. Pewnie gdybym pracowała, a nie była na rencie, nie miałybyśmy czasu na te rozmowy. A mama była w takim wieku, że odżywały wspomnienia z wczesnego okresu jej życia. Miała bardzo trudne, wojenne dzieciństwo i bardzo trudną powojenną biedną i głodną młodość – mówiła Alicja Łukawska.
Jak przyznała, wcześniej nie znała tak dokładnie tych historii. Rodzice bardzo często chronią swoje dzieci i nie wtajemniczają ich w swoje przeżycia. Zwłaszcza jeśli są tak trudne, jak choćby styczniowa wielka ucieczka w 1945 r. z Birkenfelde, dzisiejszej Grzymały. Miała 12 lat, gdy trafiła tam z Osieka, obecnie w powiecie toruńskim, do gospodarstwa na roboty przymusowe.
- W 2012 r. wzięłam dyktafon i nagrałam wiele wspomnień z tego dziecięcego okresu. Mama miała niesamowitą pamięć – opowiadała zebranym autorka.
Spisane historie były autoryzowane przez Halinę, która decydowała, co może zostać opublikowane. Każdy może się przekonać, jakie były jej losy, czytając książkę „Córka organisty”.
Pojawiła się też taka konkluzja, że warto wysłuchać i rodziców, i dziadków, by utrwalić ich wspomnienia, uchronić przed zapomnieniem. To często są bardzo trudne doświadczenia, zwłaszcza jeśli są wplecione w historię.
Ludzie starsi często chowają w sobie różne tajemnice, różne przeżycia. Wiadomo, żyliśmy w komunie, nie o wszystkim można było wiedzieć – przyznał Leszek Sarnowski.