„Potop" w Częstochowie
Proza Henryka Sienkiewicza była dla wielu Polaków niezwykle ważna. Nie ma się więc co dziwić, że epika filmowa, która przenosiła ją na wielki ekran, wywołała tak wiele emocji. Wydarzeniem żyło całe miasto.
Filmowa wersja siedemnastowiecznej Obrony Częstochowy wymagała zaangażowania setek statystów. Szukano ich oczywiście przede wszystkim wśród mieszkańców. Chętnych nie brakowało - zgłaszali się uczniowie, a także dorośli na co dzień wykonujący różne zawody. Ostatecznie w całym filmie zaangażowano kilka tysięcy statystów i 400 aktorów.
Zgodę na realizowanie zdjęć w jasnogórskim klasztorze reżyser Jerzy Hoffman dostał pod koniec 1970 roku. Prace rozpoczęły się jednak dopiero rok później. Pierwszy klaps na częstochowskim planie padł na początku grudnia 1971 roku. Trwały one do 1973 roku.
Ci, którym nie udało się załapać do roli statystów i tak przychodzili pod Jasną Górę, żeby z bliska i na własne oczy zobaczyć plan filmowy. Ludzie zwalniali się też z pracy, żeby móc choć na chwilę się tam pojawić. Uczniowie i studenci „urywali" się ze szkół i z uczelni. Była to bowiem niebywała okazja dla mieszkańców Częstochowy, aby przyjrzeć się z bliska pracy filmowców i ekipy technicznej. Niektórzy szli tam z nieskrywaną nadzieją, że uda im się spotkać Daniela Olbrychskiego czy inne gwiazdy. W obsadzie znaleźli się również między innymi Małgorzata Braunek, Tadeusz Łomnicki i Kazimierz Wichniarz.
Na realizację filmu przeznaczono budżet w wysokości 100 milionów ówczesnych złotych. W tym czasie było to największe przedsięwzięcie produkcyjne w historii polskiej kinematografii.
Archiwalne zdjęcia Jacka Kamińskiego
Wśród tych, którzy ochoczo odwiedzali plan zdjęciowy był również jeden z częstochowskich fotografów - 17-letni wówczas - Jacek Kamiński.
- Z tego, co pamiętam, to było bardzo zimno, ale śniegu niewiele. Filmowcy wspomagali się sypiąc na plan naftalinę - wspomina Jacek Kamiński.
Młody miłośnik fotografii, stawiający swoje pierwsze kroki w tej dziedzinie, liczył na to, że wizyta na planie zaowocuje ciekawymi kadrami. I tak się rzeczywiście stało.
- Jako fotoamator chciałem po prostu zrobić fajne zdjęcia. Oczywiście nie było mowy, żeby dostać się w środek akcji. Czaiłem się więc w miejscach ogólnodostępnych. Na skutek mrozu zamarzała mi migawka w aparacie „Zenit", dlatego wiele zdjęć było zepsutych - przyznaje Jacek Kamiński.
Dziś z sentymentem możemy powrócić do tamtych obrazków. Spójrzcie, jakie zdjęcia wykonał Jacek Kamiński podczas kręcenia klasyki polskiego kina w Częstochowie. Po premierze w 1974 roku w kinach „Potop" obejrzało 27 milionów widzów. W telewizji dzieło Jerzego Hoffmana jest powtarzane do dzisiaj.