To tylko rekonstrukcja. Ale ludzie milkli patrząc na płonące makiety domów...

Norbert Ziętal
Radymno pod Przemyślem, 20 lipca 2013 roku. Rekonstrukcja rzezi wołyńskiej przyciągnęła tłumy
Radymno pod Przemyślem, 20 lipca 2013 roku. Rekonstrukcja rzezi wołyńskiej przyciągnęła tłumy Norbert Ziętal/Nowiny
W niewielkiej miejscowości pomiędzy Jarosławiem a Przemyślem zorganizowano pierwszą rekonstrukcję wydarzeń wołyńskich

- To straszne, co ci ludzie przeżywali, w jakich czasach musieli żyć - mówili poruszeni widzowie wychodzący z sobotniej rekonstrukcji "Wołyń 1943-2013. Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary".

- Wstrząsające widowisko, ale taka jest prawda. Dziadek płakał, jak to oglądał. W piątek byliśmy na próbach, wieczorem dziadek powiedział, że teraz może umierać, bo ma pewność, że ludzie będą pamiętać tą okropność - mówi mieszkaniec Bolesławca w dolnośląskim. Na inscenizację przyjechał z całą rodziną.

Takich tłumów Radymno nigdy nie widziało. Niemal każde miejsce w miasteczku zajęte było przez samochody. Z rejestracjami z różnych stron Polski. W nocy po rekonstrukcji, przez dłuższą chwilę, został wstrzymany ruch na międzynarodowej drodze. Do późnych godzin w stronę Przemyśla i Rzeszowa ciągnęły sznury samochodów.

Dla nikogo nie było litości

Znaczącą część widowiska stanowiły obrazki z codzienności przedwojennych mieszkańców Wołynia
Znaczącą część widowiska stanowiły obrazki z codzienności przedwojennych mieszkańców Wołynia Norbert Ziętal/Nowiny

Aktorzy bardzo dbali o to, by unikać jakichkolwiek drastycznych interpretacji
(fot. Norbert Ziętal/Nowiny)

Zalew ZEK w Radymnie. Na kilka dni zamieniony w wieś na Wołyniu. Makieta wykonana w skali 1 do 0,8. Kilka białych domów to polskie chaty. Jedna jasnoniebieska ukraińska. Wszystkie zadbane, obok kwitnące ogródki, grządki z warzywami. Dorośli pracują w polu, dzieci wesoło się bawią. Wspólna modlitwa polska i ukraińska do tego samego Boga. W nocy oddział UPA otacza wieś, Ukraińcy uzbrojeni w karabiny, siekiery i widły podpalają stodołę, wyciągają z domów Polaków i zabijają. Mężczyzn, kobiety i dzieci. Dla nikogo nie ma litości. Także dla Ukraińca, który wstawił się za polskimi sąsiadami. Na koniec UPA pali całą wieś.

Nie było "mordowania siekierami i widłami, rżnięcia piłami, wydłubywania oczu, palenia żywcem", co jeszcze w lutym zarzucały organizatorom widowiska niektóre z mediów i politycy. Wszystko symboliczne. Bez krwi. Ani jedna osoba nie została uderzona. Najdrastyczniejsze sceny aktorzy odgrywali w zwolnionym tempie, przy przygaszonych światłach, przy poruszających dźwiękach muzyki Krzesimira Dębskiego.

Obyło się również bez prowokacji, a tego najbardziej obawiali się organizatorzy. Przez kilka dni, gdy nad zalewem powstawała wioska, terenu pilnowali obozujący tutaj harcerze. W noc poprzedzającą inscenizację, warty pełnili również rekonstruktorzy.

Związek Ukraińców: ta rekonstrukcja uczy nienawiści

Były momenty, gdy na taki widok widzów ogarniał niepokój...
Były momenty, gdy na taki widok widzów ogarniał niepokój... Norbert Ziętal/Nowiny

Znaczącą część widowiska stanowiły obrazki z codzienności przedwojennych mieszkańców Wołynia
(fot. Norbert Ziętal/Nowiny)

Jeszcze dwa dni przed uroczystościami, widowisko chciał zablokować Związek Ukraińców w Polsce. Zwrócił się do władz samorządowych i wojewódzkich o powstrzymanie rekonstrukcji.
- Nie służy ona uczczeniu pamięci i polskich ofiar tragedii na Wołyniu, rozbudza negatywne stereotypy Ukraińców, ucząc młode pokolenie Polaków nienawiści do swoich ukraińskich sąsiadów - napisali szefowie ZUwP.

Podobna atmosfera zastraszania panowała na Ukrainie. Wiadomo było, że na widowisko przyjadą Polacy mieszkający przy granicy.

- Obok mnie na trybunie siedział ksiądz z polskiej parafii w Łucku na Ukrainie. Opowiadał, że od dłuższego czasu na Ukrainie straszono ich wyjazdem do Polski na rekonstrukcję. Ostrzegano, że będzie niebezpiecznie, dojdzie do zamieszek. To nie do pomyślenia, że po tylu latach nadal jest taka propaganda nienawiści do nas i chęć ukrycia prawdy, nawet o dzisiejszej rekonstrukcji - mówi pani Maria z Przemyśla.

Kresowian zabito dwukrotnie

Upłynie jeszcze sporo lat, zanim dwa narody rozliczą się z koszmarów przeszłości
Upłynie jeszcze sporo lat, zanim dwa narody rozliczą się z koszmarów przeszłości Norbert Ziętal/Nowiny

Były momenty, gdy na taki widok widzów ogarniał niepokój...
(fot. Norbert Ziętal/Nowiny)

- Chcieliśmy zorganizować rekonstrukcję o wymiarze lokalnym. Upamiętnić 70. rocznicę mordów na Wołyniu. Z powodu negatywnych komentarzy w niektórych mediach inicjatywa stała się sprawą centralną. Jednak zauważam, że to podejście zmienia się. Nawet prof. Tomasz Nałęcz (z Kancelarii Prezydenta RP - przyp. nz), który wcześniej deklarował, że taka rekonstrukcja jest niepotrzebna, teraz w programie telewizyjnym przyznał, że jeżeli chcą tego rodziny wołyńskie, to należy takie widowisko zorganizować. Zaledwie 30 proc. Polaków ma wiedzę o wydarzeniach na Wołyniu - przypomina Wiesław Pirożek, burmistrz Radymna.

- Takie rekonstrukcje należy organizować. Od 1989 r. nie powstał żaden film, żadne przedstawienie teatralne o Wołyniu. Inscenizacja wypełnia pewną lukę. Mój śp. ojciec, który był naocznym świadkiem wymordowania swojej rodzinnej wsi Korościate w Tarnopolskiem, napisał w pamiętniku, że Kresowian zabito dwukrotnie. Raz przez ciosy siekierą. Drugi raz przez przemilczenie - dodaje ks. Tadeusz Iskakowicz - Zaleski, członek komitetu honorowego radymiańskich uroczystości.

- Jestem niezmiernie wdzięczny wszystkim, którzy tutaj przyjechali. A przybyli do nas z różnych stron Polski. Mimo fali krytyki, której nas poddano, mimo tych dziwnych i niezrozumiałych kontrowersji. My, Polacy mamy prawo upomnieć się o swoich pomordowanych w tym strasznym ludobójstwie i mamy odwagę o tym powiedzieć - podkreśla Mirosław Majkowski, prezes Przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej "X D.O.K.).

Mieli odwagę bronić polskich sąsiadów

Upłynie jeszcze sporo lat, zanim dwa narody rozliczą się z koszmarów przeszłości
(fot. Norbert Ziętal/Nowiny)

- Ukraińcy zamordowani przez swoich rodaków, bo mieli odwagę uprzedzać swoich polskich sąsiadów, chronić ich i bronić to dla mnie najtragiczniejsza grupa wydarzeń wołyńskich tego ludobójstwa. Chciałbym, abyśmy patrzyli na sąsiadów z Ukrainy nie poprzez morderców z UPA, ale właśnie poprzez tych, którzy mieli odwagę bronić swoich polskich sąsiadów. Zdecydowaliśmy, że w Stalowej Woli postawimy tym Ukraińcom pomnik. Oni jeszcze długo nie doczekają się żadnego monumentu na Ukrainie, a my w Polsce jesteśmy skoncentrowani na swoich ofiarach, co jest zrozumiałe. Myślę, że ci Ukraińcy, którzy obronili honor i godność swojego narodu, zasługują na ten pomnik - mówi Andrzej Szlęzak, prezydent Stalowej Woli.

NORBERT ZIĘTAL, Nowiny

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia