Terło, lipiec 1928 roku. Chłopcy smukli jak trzcina ćwiczą na łące. Za chwilę, na baczność, witają wojskowego, który właśnie wizytuje sportowy obóz. Wypatruje przyszłych żołnierzy.
Polska dopiero odzyskała niepodległość, a już musiała stawić czoła najazdowi bolszewików. Armia potrzebuje młodej krwi. Generalicja nie przyjechała sama. Na krzesełkach zasiadają damy w eleganckich kapeluszach i podziwiają sportowców ze znanych piłkarskich klubów - Wisły Kraków, Pogoni Lwów - i mniej znanych.
Jest lato, świeci słońce, w dole szumi Strwiąż. Powiat samborski znajduje się jeszcze w granicach Polski, a swastyka na razie nie kojarzy się z Hitlerem. Ma ją w swoim logo obecny na obozie klub Podhalanka. Także obecny na jednym z 55 zdjęć tego wakacyjnego albumu. Wiadomo, do kogo należał, bo dedykacja jest na okładce:
"Panu por. Wilkowi, dowódcy pierwszego obozu, na wspomnienie miłych chwil spędzonych na pracy 6. obozu wf.". Podpis ofiarodawcy jest nieczytelny, ale na fotografiach jest nazwisko Tomasza Kotlińskiego, znanego przed wojną fotografa przemyskiego. Albo sam je wykonał, albo tylko wywołał w pracowni fotograficznej.
- Najbardziej jednak zaciekawiło mnie, kim jest ów tajemniczy porucznik Wilk, który najwyraźniej związany był z podrzeszowską Lubenią, bo w niej właśnie natrafiłem na te ciekawe zdjęcia. Zapragnąłem ruszyć tropem dowódcy pierwszego obozu - przyznaje Aleksander Bielenda, regionalista i twórca mieszczącego się w Sołonce Muzeum Regionalnego.
I jak rzekł, tak zrobił.
Legionista z Podkarpacia
Kapitan Wilk urodził się w 1897 roku w Lubeni, jako syn Wojciecha i Katarzyny z Kuzdrów. Jako młody człowiek znalazł się wśród Orlą Lwowskich broniących polskiego wówczas miasta przed wojskami ukraińskimi. Wstąpił do Legionów Polskich i musiał w nich dobrze służyć, skoro dostrzegł go Józef Piłsudski.
Na zdjęciu z 1921 roku, które dziś jest cenną pamiątką Zbigniewa Kwatera z rodziny kpt. Wilka, młody wojak (jeszcze wtedy porucznik) stoi na schodach przy wejściu do Belwederu w towarzystwie najbliższych współpracowników naczelnika. Razem z ppłk. Bolesławem Wieniawą-Długoszowskim i gen. Tadeuszem Rozwa-dowskim.
Ucieczka na Śląsk
- Losy Wilka w latach 20.-30. nie są jeszcze dobrze znane - mówi Bielenda. - Najprawdopodobniej został oddelegowany do pracy wojskowej na terenie Przemyśla lub Rzeszowa. Kiedy wybuchła II wojna światowa, znalazł się wśród założycieli najpierw Związku Walki Zbrojnej w Rzeszowie i Krakowie, a po ucieczce w 1940 r. z więzienia w Sanoku podjął współpracę z Łukaszem Cieplińskim. Obydwaj tworzyli zręby Armii Krajowej na Podkarpaciu.
Wilk dostał polecenie stworzenia jednostki AK w obwodzie Czudec pod kryptonimem "Czereśnia". Wkrótce też został dowódcą Wojskowej Służby Ochrony Powstania w Rzeszowie. W 1944 roku, po wkroczeniu Sowietów, musiał się ukrywać.
- Między innymi na cmentarzu i plebanii lubeńskiej - opowiada Bielenda. Długo się jednak tak nie dało. W obawie przed aresztowaniem Wilk postanowił wstąpić do nowego, lojalnego wobec władzy ludowej, Wojska Polskiego. Wtedy właśnie otrzymał stopień kapitana.
Długo w tej armii nie pobył. Jego biografia i służba w AK władzom nie mogła się podobać. W wyniku nacisków zrezygnował z wojska i schował się na Śląsku, który w powojennych latach był miejscem pełnym nowych przybyszów, więc jeszcze jeden nie zwracał niczyjej uwagi. Kapitan Wilk osiadł więc na stałe w Łagiewnikach Dzierżoniowskich, gdzie zmarł w 1950. Uprzedził jednak bliskich, by ciało pochowano w Lubeni. Tak też zrobili.
- Mogiłę z białego marmuru pomógł mi znaleźć Bronisław Wilk, niespokrewniony z kapitanem, ale za to pasjonat regionalnej historii i mój serdeczny przyjaciel - zdradza Bielenda i obiecuje, że wszystkie zdjęcia z albumu lubeńskiego żołnierza będzie można obejrzeć podczas Nocy Muzeów w Muzeum Regionalnym w Sołonce.
Alina Bosak
NOWINY