W drodze z Górniaka do Uniwersalu, czyli historia Górnej w Łodzi

Anna Gronczewska
Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. J. Piłsudkiego/archiwum DŁ
Na Górnej wieżowce mieszają się ze starymi kamienicami. To też targowisko na „Górniaku”, ul. Rzgowska, Zarzewska, park „Wenecja”, który dziś tej włoskiej Wenecji już nie przypomina, choć ze względu na to podobieństwo został tak nazwany... No i przez lata „Uniwersal”.

W drodze z „Górniaka” do „Uniwersalu”,

Henryk od czterdziestu lat sprzedaje na „Górniaku” jabłka. Przywozi je z własnego sadu w Rogowie, koło Brzezin. Patrzy jak zmienia się kultowy łódzki rynek i jego okolice.

Tam, gdzie jest teraz parking też się handlowało – mówi wskazując na błotnisty plac przy ul. Skargi. – A ulicą Piotra Skargi jeszcze z dwadzieścia kilka lat temu jeździł tramwaj, „dwudziestka”. Jeździła ul. Wólczańską i skręcała w ul.Skargi. Przy „Uniwersalu” miała „krańcówkę”. Zresztą jeszcze na ulicy są ślady torów...

Piękne czasy "Górniaka"

O „Górniaku”mówiło się, że może rywalizować z Rynkiem Bałuckim o miano największego łódzkiego targowiska. Dziś to już historia. Choć podobno i teraz na „Górniaku” kupi się bez problemów prawo jazdy, dyplom ukończenia Uniwersytetu Łódzkiego czy viagrę bez recepty. Trzeba tylko wiedzieć gdzie iść To towar dla zaufanych. Trudno znaleźć mężczyzn w skórzanych kurtkach z łańcuchami na szyi. Gdy widzieli klienta, to z daleka krzyczeli Co potrzeba? Tyle że nie wszystkich przyjmowali miło.

Jak nie nic nie chcecie to uciekajcie, bo was kopami zaje...! – denerwował się ogolony na łyso mężczyzna po pięćdziesiątce. Taki język na „Górniaku” nikogo nie dziwi. Kilka metrów dalej, tak jak i 40 lat temu, można kupić złoto. Pań i panów oferujących łańcuszki, pierścionki czy kolczyki jest już mniej niż przed laty, ale wiernie czekają na klientów, choć dziś złoto bez problemów kupi się w sklepach jubilerskich.

Jednak pan Wojtek, który ponad 30 lat sprzedaje na „Górniaku” baterie twierdzi, że to już nie ten rynek co z czasów jego młodości. Rzadko spotka się kogoś kto zagra w „trzy karty”. Na wielkim placu od strony ul. Piotrkowskiej pustki. Kilka lat temu zdemontowano betonowe stoły na których handlarze rozkładali swój towar. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych byli to głównie Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini. Kupiło się u nich tanią wódkę, kawior, radia, telewizory, podróbki dresów adidasa wykonaną z modnego wówczas kreszu i perfumy Chanel, które oprócz nazwy z oryginałem nie miały wiele wspólnego.

Na tym parkingu stało pełno ład i tavrii, „ruscy” w nich nocowali – opowiada pan Wojtek pokazują pusty dziś prawie plac. - W piątek i sobotę, to ruch był taki, że chodnikiem od ul. Piotrkowskiej nie można było przejść. A dziś co? Pustki.

Handlarze z „Górnika” żałują, że nie ma już tu krańcówki tramwajowej, gdzie swój bieg kończyły między innymi „41” wożąca pasażerów do Pabianic czy „42” kursująca do Rzgowa i Tuszyna... Wiele ludzi oczekując na tramwaj szło na „Górniak” robić zakupy.

Dziś to nawet jak ludzie wysiądą z tramwaju czy autobusu i chcą iść na rynek, to nie mają jak dojść, bo wszystko pozagradzali! – żali się pani Krystyna.

Tylko słynna w całym mieście hala targowa na „Górniaku” wiele się nie zmieniła. Założono na niej nowy dach, a znajdujące się w środku stoiska, na których sprzedaje się mięso ucywilizowały się. Schab, cielęcina czy polędwice wieprzowe czekają teraz klientów w ladach chłodniczych. Obok wybudowano nową halę.

Pierwsze takie schody

Z „Górniaka” widać dobrze inny symbol Górnej - Dom Towarowy „Uniwersal”. Wybudowano go w 1967 roku. Miejsce gdzie stanął nie było przypadkowe. Włodarze miasta uznali, że będzie znakomitą konkurencją dla „Górniaka”, gdzie handlowała znienawidzona przez władzę ludową prywatna inicjatywa.

„Uniwersal” stał się szybko jednym z najpopularniejszych domów handlowych nie tylko w Łodzi, ale i okolicy. Dziennie przybywało tam nawet 130 tysięcy klientów! Pod koniec lat sześćdziesiątych odwiedzenie „Uniwersalu” było marzeniem wszystkich dzieci z Łodzi i okolic. Uruchomiono w nim bowiem pierwsze w mieście ruchome schody. W latach osiemdziesiątych ludzie przez kilka dni stali w kolejce pod „Uniwersalem”, by kupić pralkę czy odkurzacz, a nawet psa.. To już tylko wspomnienia.

Banda "Zorro"

Górna to także park nazywany dziś im. Juliusza Słowackiego, znany przez łodzian jako park „Wenecja”, znajdujący się pomiędzy ul. Pabianicką, Cieszyńską, al. Politechniki oraz rondem Lotników Lwowskich. Założył go pod koniec XIX wieku przez właściciela młyna, niejaki Reich. Znajdowały się tam stawy połączone licznymi kanałami. Im park zawdzięczał swoją nazwę. Po stawach i kanałach nie ma śladu. Przed wojną znajdowały się tam restauracje, organizowano liczne potańcówki. Z parkiem „Wenecja” wiąże się historia św. Faustyny Kowalskiej. To tu, w 1924 roku, miało miejsce jej pierwsze objawienie.

Ul. Rzgowska, kolejny symbol tej dzielnicy(choć za wiaduktem to już Chojny). Tak jak ul. Zarzewska, Praska, Bednarska czy Sanocka. 90-letni Stanisław Pająk urodził się we Lwowie, ale po wojnie l przyjechał do Łodzi i od tej pory czuje się łodzianinem.

Mieszkałem na ul.Zarzewskiej – wspomina. – Jak się tam wprowadziłem, to stały jeszcze dwa domy kryte słomą. Ulice były wyłożone kocimi łbami. Pod podwórku biegały szczury. Zresztą jeszcze dziś biegają po niektórych podwórka i komórkach biegają.

Paweł , zięć pan Stanisława, całe życie mieszka na ul. Rzgowskiej. Wiele lat przepracował w łódzkich fabrykach, które znajdowały się w okolicach Górnej. U „Horaka” na ul Pabianickiej, 9 Maja na ul. Tylnej i i „Dziada”, czyli w zakładach Dzierżyńskiego. Opowiada, że domy kryte strzechą na ul. Zarzewskiej nie były nowością. Takie same stały w okolicy ronda Titowa, dziś Lotników Lwowskich. Ale kiedyś czasy były lepsze. Jak się wychodziło to sklepu, to drzwi nie musiało się zamykać.

Owszem chuligaństwo było, ale kulturalne – zapewnia pan Paweł. – Jak już się bili, to na pięści, nikt nikogo nie kopał i sam na sam. A nie pięciu na jednego.

W latach sześćdziesiątych Górną rządziła banda „Zorro”. Należało do niej ze 100 chłopaków. Starsi mieszkańcy tej dzielnicy opowiadają, że jej szefem był „Popelina”, czyli Edward R., dobrze znany łodzianom przywódca gangu, który zajmował się m.in wymuszeniami. Paweł wspomina, że kiedyś doszło do starcia bandy „Zorro” z bandą z Bałut. Bili się w okolicach kina „Roma”.

Kiedy na drugi dzień tamtędy przeszedłem, to wszystko wyglądało tak, jakby świnie zarzynali, tyle było krwi – dodaje pan Paweł.

Na "setkę" do "Rzgowianki"

Na obiady i „setkę” czystej chodziło się do restauracji „Rzgowianka”, która znajdowała się na rogu ul.Rzgowskiej i Łukasińskiego. ]Była też łaźnia miejska, w budynku której znajduje się dziś bank „Nordea”. Stanisław Pająk, który całe życie przepracował jako kierowca, zapamiętał też „Fontelino”.

To był taki niewysoki człowiek, mierzył nie więcej niż 1,50 cm, miał nieproporcjonalnie wielką głowę, ale pięknie śpiewał – wyjaśnia Paweł a. – Chodził po ul.Rzgowskiej i wyśpiewywał arie z operetek. Śpiewał też przed meczami ŁKS-u. Ludzie dawali mu po złotówce, dwa złote, czasem zaprosili do „Rzgowianki” na „setkę”. Dawno już nie żyje.

Na ul. Rzgowskiej znajdowała się najstarsza w Polsce kolektura Totalizatora Sportowego. Prowadziła ją Julia Smolarek, która sama niemal całe życie spędziła na Górnej. Opowiadała nam, że mąż Ludwik na zapleczu reperował cholewki, a ona sprzedawała kupony z nadzieją na szczęście. „Szóstka” u niej nigdy nie padła, ale było za to sporo „piątek” i to z tzw.dodatkiem.

Mówili na nas Romeo i Julia! – mówiła pani Julia.

Po drugiej stronie kolektury znajduje się „Czerwony rynek”. W latach sześćdziesiątych największy bazar w Łodzi. W każdą sobotę można było tu kupić wszystko - od śrubki, tranzystora do radia, po kożuch, futro z nutrii i kołnierz z lisa. Potem w tym miejscu wybudowano wieżowce, pozostawiając dla handlarzy niewielki plac, a „Czerwony rynek” stał się osiedlowym targowiskiem. Handluje się tam w wybudowanej nowej hali.

W drodze z Górniaka do Uniwersalu, czyli historia Górnej w Łodzi

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia