Debata na temat Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża miała na celu uzmysłowienie, jak wielki wpływ działalność grupy kilkunastu odważnych niezwykłych osób miała na powstanie ruchu "Solidarności".
Podczas spotkania goście opowiedzieli m.in. o tym, co było impulsem do powstania Wolnych Związków Zawodowych oraz jak wyglądała sytuacja społeczno-polityczna w kraju w drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku.
- Trudno mówić inaczej o tej sytuacji, niż w perspektywie historycznej - mówił dyrektor Wojskowego Biura Historycznego i doradca prezesa IPN ds. naukowych, prof. Sławomir Cenckiewicz - Ale perspektywa bohaterów, którzy są na sali, z pewnością byłaby bliższa prawdzie. Ale to moja perspektywa naukowa, perspektywa wiedzy, każe mi spojrzeć na drugą połowę lat 70., jako na moment wielkiego tąpnięcia, poważnego kryzysu związanego z pewną zadyszką, powodowaną długami i niepowodzeniem reform społeczno-gospodarczych przez ekipę Gierka i Jaroszewicza. To jest podstawowa kwestia, która spowodowała, że – mówiąc językiem sowieckiego nadzorcy partii komunistycznych Piotra Kostikowa – nastąpił moment, w którym środowiska antykomunistyczne, w tym te w Trójmieście, po tej brutalnej pacyfikacji Grudnia 1970 roku, uzyskały szanse przestania być taką opozycją autobusową. Tzn. elitarną, policzalną, niewielką.
Na temat kryzysu związanego z gospodarką socjalistyczną w latach 1978-79 wypowiedział się dr Paweł Warot, dyrektor oddziału IPN w Gdańsku.
- Druga połowa lat 70. to coraz bardziej odczuwalny kryzys ekonomiczny, gospodarczy. Coraz bardziej też wówczas było widać, że projekt budowy tak zwanej drugiej Polski się nie spina - zaznaczył dyrektor oddziału IPN w Gdańsku. - Przypomnę, że w 1976 roku po raz pierwszy od czasów powojennych, kiedy posługiwano się kartkami na żywność, wprowadzono je ponownie, dzięki nim w ogóle można było nabyć na przykład cukier. Już samo społeczeństwo widziało po tym, że te informacje, które docierały do nich z radia, z telewizji, z ówczesnych mediów, odstają od tej rzeczywistości, którą widzą codziennie, wstając rano, idąc do pracy czy wchodząc do sklepów i obserwując coraz bardziej puste półki. To na pewno był ten moment, kiedy można było się organizować. Oczywiście sam problem dostępności podstawowych środków spożywczych to nie wszystko. Robotnicy widzieli też, że inaczej wygląda rzeczywistość lansowana przez seriale telewizyjne oraz filmy i to, z czym stykają się na co dzień, jeżeli chodzi o łamanie praw pracowniczych, a de facto praw obywatelskich.
Prezes Radia Gdańsk, dr Adam Chmielecki zauważył, że nie można się ograniczać tylko do analizy lat 70.
- Nie możemy się ograniczać jedynie do analizy lat siedemdziesiątych, bo tak naprawdę to cokolwiek by komuniści nie zrobili, jakkolwiek dobrze nie radziłaby sobie ekipa Gierka, to Polacy po prostu nie akceptowali systemu komunistycznego, jako narzuconego siłą z zewnątrz - powiedział dr Chmielecki. - To było już widać od pierwszych dni po II wojnie światowej. Byli żołnierze wyklęci, a potem organizacje, które przeciwstawiały się temu reżimowi i rzeczywistości, która była w kraju. Jeśli mówimy o latach 70., to mamy Ruch Obrony Człowieka i Obywatela, Komitet Obrony Robotników, a potem KSS „KOR”. [..] My jednak zastanawiamy się, dlaczego pomorskie związki zawodowe, które, mimo że liczbowo nie odróżniały się od innych organizacji i były stosunkowo nieliczną grupą, stały się właśnie tym kamieniem, który uruchomił lawinę Solidarności, która następnie obaliła system komunistyczny.
Dużą rolę odegrał szyld.
- Już sama nazwa była prowokacyjna i obnażająca istotę problemu oraz kłamstwa PRL-u - dodał prezes Radia Gdańsk. Republika Ludowa miała dbać o lud pracujący miast i wsi, a tu pracownicy muszą organizować się w wolne związki zawodowe, bo te oficjalne sobie nie radzą. Andrzej Gwiazda powiedział, że to nie była organizacja, a idea. Ona nie przekształciła się w coś praktycznego w przypadku WZZ. Powstała później „Solidarność”. To ona była tym masowym związkiem zawodowym, wyjątkową organizacją społeczną w dziejach świata. WZZ tę ideę rozkolportowały i upowszechniły. Choć nie były pierwszymi, które to podjęły, bo już w grudniu 1970 roku pojawiały się postulaty wolnych związków zawodowych.