Druga wojna światowa zastała generała Kustronia w Bielsku-Białej, gdzie dowodził 21. Dywizją Piechoty Górskiej. Początkowo jego pułki dzielnie opierały się niemieckiej nawale. Wieczorem, 2 września, kiedy już nie można było utrzymać pozycji, Kustroń dostał rozkaz wycofania się za Sołę. I tak, przez Skawinę, Bochnię, Kolbuszową, w ciągłych potyczkach z przeważającymi siłami niemieckimi, 21. DPG dotarła pod Biłgoraj.
12 września potwornie zmęczeni żołnierze mieli odpocząć i zreorganizować się.
- Jednak rozkaz generała Antoniego Szyllinga nakazywał im wymarsz na odsiecz Lwowa - mówi Adam Łazar, historyk-amator i publicysta z Oleszyc.
Ale nad Tanwią niemieckie oddziały zaryglowały im drogę na Lwów. Podczas odprawy dowódców Grupy Operacyjnej "Boruta" w Biłgoraju zdecydowano, że dywizja Kustronia będzie przedzierała się w kierunku Tarnogród-Lubaczów-Oleszyce. Dywizja generała Monda miała iść równoległe i dołączyć do jej lewego skrzydła w rejonie Cieszanowa.
- Niestety, 14 września między oboma dywizjami powstała zbyt duża luka, co okazało się zgubne dla 21. GDP - mówi Łazar.
14 września przed gajówką, gdzie stacjonował sztab, czyniono ostatnie przygotowania. Po 13 dniach bojów i przemarszów, z 17 tysięcy żołnierzy pod bronią zostało 3,5-4 tys. Rozdano okolicznym chłopom oficerskie konie, benzynę rozlano do tankietek i samochodów, a resztę taboru zniszczono.
- Sztabowcy nie mieli map, bo nie przewidywano wojny na tym terenie. Tylko oficer operacyjny Stefan Wróblewski miał jedną mapę, i to w skali 1:100 000 - opowiada Łazar.
Po całonocnym, wyczerpującym marszu, 15 września rozgorzała bitwa. Pod Futorami Niemcy doznali poważnych strat. Szpital wojskowy w oleszyckiej szkole był przepełniony rannymi. - Kolejnych rannych Niemców zanoszono do kościoła, gdzie kładziono ich na słomie - opowiada historyk.
Pod Uszkowcami polscy artylerzyści zadali Niemcom straty, niszcząc wozy amunicyjne i sprzęt przeciwpancerny. Pod Oleszycami i Dachnowem trwały walki. Ale nie dało się przełamać niemieckiego oporu. Generał Kustroń nakazał oddziałom wycofać się w kierunku Dzikowa.
Kustroń postanowił zostać
Nazajutrz o świcie niemiecki pierścień zacisnął się wokół naszej dywizji. Nie powiodły się kolejne próby przebicia z okrążenia. Kustroń odrzucił propozycję przedarcia się ze sztabem na zachód. Postanowił zostać ze swoimi żołnierzami do końca. Na czele oddziału kapitana Żurka, w sile 200 żołnierzy i z grupką około 30 oficerów, Kustroń ruszył w kierunku lasów moszczanickich. W lasach ułazowskich około godziny czternastej seria z niemieckiego cekaemu "skosiła" generała.
- Pociski trafiły w krzyż i w prawą łopatkę. Generał umarł w otoczeniu żołnierzy - opowiada Łazar. Historyk zaprzecza relacjom, jakoby generał Kustroń zmarł kilka godzin później w chacie wiejskiej nauczycielki.