Jak dbać o choinkę, aby długo utrzymała świeżość?
Michał Tatarzycki, major „Michałek”, kochany Tato i kochany Dziunio przeżył 101 lat, 9 miesięcy i 5 dni. W niedzielę, 25 września kochana żona Stenia trzymała Go za rękę. Starsza córka Maria (zwana Misią), młodsza córka Ania i opiekunka Basia były przy Nim.
W dniu imienin 29 września spoczął na cmentarzu św. Jerzego.
Polecamy
Przyszedł na świat 20 grudnia 1920 roku w małych Koroleszczewiczach niedaleko Mińska białoruskiego. Kiedyś opowiadał, jak w kwietniu 1921 roku podczas wojny polsko-bolszewickiej trzeba było uciekać i mama Zofia przewoziła Go na rękach przez „zieloną granicę” do Wilna; tata Stanisław zorganizował ucieczkę. Misio był maleńkim 4-miesięcznym uchodźcą.
W ukochanym Wilnie z młodszą o dwa lata siostrą Marią spędził dzieciństwo i młodość: była bieda, ale też radość i duma z ukończenia Państwowej Szkoły Technicznej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. A później Dywizyjny Kurs Podchorążych przy 1. pułku piechoty legionów zakończony w stopniu kaprala w lipcu 1939 roku i marzenie o studiowaniu architektury... Takie marzenia zabiera wojna; wojna obronna 1939 roku na szlaku: Ostrów Mazowiecka – Różan – Pułtusk – Wyszków – Kałuszyn – Kopcie. Miał tyle lat, ile teraz Jego najmłodszy wnuk. Był niespełna 19-letnim dzieciakiem.
Partyzantowi Szóstej Samodzielnej Brygady Wileńskiej i adiutantowi majora Konara rok 1945 nie dał wolności. Bez wyroku tacy jak On jechali w bydlęcych wagonach daleko na wschód: do Workuty. To nieludzka ziemia: pod każdym podkładem kolejowym leży ciało. W Workucie był sąd radziecki i kara: 10 lat łagru. W trudnym klimacie, gdzie, jak mówił, przez 9 miesięcy jest zima (temperatura spada do -50 stopni, a purgi potęgują wrażenie zimna), „a potem już lato i lato”. Jak to wytrzymał…? Był kreślarzem, ale i górnikiem, gdy po śmierci Józefa Stalina były strajki w kopalniach. Kopał węgiel na leżąco, bo warstwa była cienka: 40 cm. Ostatni rok spędził „na wolności”, czyli na prawach zesłańca. Za pierwsze zarobione pieniądze kupił aparat fotograficzny Kiev. Zdjęcia, które zrobił, są bezcennym dokumentem tego, co przeżył (znajdują się w cyfrowych zasobach Ośrodka Karta). Pokazują też Jego powrót do Polski... chociaż „powrót” chyba nie jest dobrym słowem, bo nie wrócił do ukochanego Wilna. „Nigdy od ciebie miasto nie mogłem odjechać…” Ono było radzieckie. Podczas wojny przechodziło z rąk do rąk: była okupacja radziecka, litewska, niemiecka.
Polecamy
12 grudnia 1955 (przez punkt repatriacyjny w Nowym Sączu) przyjechał do Torunia. Zamiast Wilna – Toruń, zamiast ukochanej rzeki Wilii – Wisła. Tu poznał młodą lekarkę Stefanię Jakubowską. W 1959 roku w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny przysięgali sobie miłość i przeżyli razem 63 lata. Przyszły na świat dwie córki: Maria i Anna. „Mam dwie córki jak marszałek Piłsudski”. I budował Toruń. Przez Jego ręce przechodziły dokumenty, bo pracował m.in. w Okręgowej Dyrekcji Inwestycji Miejskich. Dokumentację większych i mniejszych inwestycji przygotowywał wydział naczelnika Michała Tatarzyckiego, np. 50 lat temu z okazji Rocznicy Kopernikańskiej zbudowano hotele: Kosmos i Helios oraz Książnicę Miejską (dziś Kopernikańską). To są Jego dzieła dla Torunia, ślady, które pozostają.
Były awanse (aż do majora) oraz wojskowe i cywilne medale i odznaczenia. Medal UNITAS DURAT PALATINATUS CUIAVIANO-POMERANIENSIS otrzymał w 2011 roku, gdy wraz z marszałkiem województwa i prezydentem miasta patronował wyprawie grupy zapaleńców „Toruń – Workuta – Bajdarata”.
Będąc pracownikiem, mężem i tatą, żył też dla innych. Działał w związkach branżowych, współpracował z kolegami i z koleżankami w wyjątkowym Kole nr 3 Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. Koło było wyjątkowe, bo jego zarząd był AK-owski! Niewielu było w nim „utrwalaczy” (tak nazywał kolegów, którzy w przeszłości utrwalali władzę ludową). Jako sekretarz Koła zajmował się sprawami wszystkich. Działał też w Spółdzielni Mieszkaniowej „Kopernik”, należał do m.in. Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK i Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa.
Był pionierem w dziedzinie techniki: z okazji olimpiady w Rzymie w 1960 roku kupił telewizor Tesla. Trzy lata później jednym z pierwszych samochodów na parkingu przed budynkiem Prezydium Rady Narodowej na pl. Armii Czerwonej (obecnie Urzędu Marszałkowskiego przy pl. Teatralnym) była skoda octavia Michała Tatarzyckiego.
Znajdował czas na uprawianie działki (jego pomidory malinowe nie miały sobie równych!), wyjazdy do domku nad jeziorem czy zbieranie grzybów.
Niespełnione marzenie zrealizowała starsza córka Maria – absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej.
W październiku 2014 roku włożył beret majora, przypiął do marynarki miniaturki odznaczeń i wyruszył z domu, by porozmawiać z synem Zygmunta (kolegi z partyzantki). Spotkał się z prezydentem RP Bronisławem Komorowskim podczas jego wizyty w Toruniu.
Polecamy
W 2015 roku powiedział młodszej córce: „Chciałbym umrzeć w wolnej Polsce…”
11 lutego br. podczas toruńskich obchodów 80. rocznicy powstania Armii Krajowej opowiedziałam o moim Tacie. Podczas prezentacji pokazałam cenne fotografie rodzinne sprzed wojny oraz zdjęcia wykonane w Workucie.
Jego najbliższa rodzina to – poza żoną i dwiema córkami – czworo wnuków i dwie prawnuczki. Pamięć o Nim pozostanie w ich sercach oraz w wileńskich i rosyjskich powiedzonkach, które będą długo pamiętane i powtarzane.
Z dumą powtórzę własne słowa wypowiedziane kilka lat temu: „Nie jestem ubecką wdową, nie jestem oderwana od koryta, jestem akowską córką”.
20 grudnia minęła 102. rocznica Jego urodzin…
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku: