Zygmunt Stary, porucznik Zubek, a nawet… Pan Bóg. Zdzisław Kozień stworzył wiele wybitnych kreacji aktorskich. Odszedł 25 lat temu

Cezary Kassak
Jako porucznik Zubek w popularnym serialu "07 zgłoś się”
Jako porucznik Zubek w popularnym serialu "07 zgłoś się” Archiwum
Dla Zdzisława Kozienia najważniejszy był teatr, ale największą popularność dał mu film. W tym oczywiście rola porucznika Zubka w serialu „07 zgłoś się”. Legendarny aktor zmarł ćwierć wieku temu w Rzeszowie.

Przełom lat 70. i 80. ubiegłego stulecia dla Zdzisława Kozienia był okresem tytanicznej pracy. Po wieczornym spektaklu aktor czasami nawet nie wracał do domu, tylko udawał się na dworzec kolejowy, skąd wyruszał na plan kolejnego filmu. Kiedy wsiadał do pociągu, marzył o tym, żeby nikt go nie rozpoznał. „Tylko wtulić się w kąt pod oknem, pozasłaniać się i spać” - zwierzał się przyjacielowi, Bronisławowi Cieślakowi. W pociągach miał jednak w tamtym czasie nikłe szanse na anonimowość: telewizja emitowała akurat serial historyczny „Królowa Bona”, z Kozieniem w roli Zygmunta Starego.

Podczas kolejnej podróży koleją aktor został zagadnięty przez przypadkowo spotkaną, „rozbudzoną kulturalnie i artystycznie” pasażerkę. Nawiązując do odegranej przez niego w serialu sceny śmierci króla, kobieta dopytywała: „Jak to wy, artyści, potraficie tak sugestywnie zagrać? Jakiej techniki aktorskiej pan użył?”. Kozień na to: „Jaka technika? Jakie co? Trzeba po prostu umrzeć, proszę pani!”.

„Obronił” postać Zubka

Kozień już wcześniej „trafił pod strzechy”, w dużej mierze za sprawą serialu „07 zgłoś się”. Ze wspomnianym Bronisławem Cieślakiem stworzyli niezapomniany duet „gliniarzy”. Grany przez Cieślaka Borewicz był tym „fajnym”, nowocześnie myślącym, bystrym milicjantem. Porucznik Antoni Zubek, w którego wcielił się Kozień, to - w zamyśle twórców serialu - całkowite przeciwieństwo Borewicza.

„Dzięki swobodzie aktorskiej i poczuciu humoru [Kozień] potrafił obronić >>zacofanie i prowincjonalizm<< poczciwego porucznika Zubka. (...) Przyćmił główną, nieznośnie minoderyjną postać asa milicji [Borewicza], który okazał się personą z taniego komiksu, niezamierzoną karykaturą socjalistycznego stróża prawa z >>europejskim sznytem<<” - pisał 25 lat temu, tuż po śmierci Kozienia, Krzysztof Demidowicz w miesięczniku „Film”.

CZYTAJ TEŻ: Młode lata Zdzisława Kozienia

W ekipie pracującej nad „07 zgłoś się” panowała rodzinna atmosfera. Ewa Florczak, odtwórczyni roli sierżant Olszańskiej, wspomina na kartach książki Piotra K. Piotrowskiego „07 zgłasza się. Opowieść o serialu”, jak to kiedyś na planie tej produkcji, o godzinie 6 czy 7 rano, dygotała z zimna. Kozień wyjął z torby butelkę z jakimś płynem i nalał do kubka. „Wypiłam to i mnie zatkało” - opowiada Florczak. Na pytanie, cóż to za woda ognista, Kozień odparł: „Kozieniówka”.

- To był samogon domowej roboty, teść robił go według własnej receptury. Częstował tylko „wybrańców”, tych, których znał i lubił - wyjaśnia Zuzanna Kozień, synowa aktora.

Poczesne miejsce w dorobku filmowym Kozienia zajmuje rola Zygmunta Starego w serialu historycznym „Królowa Bona”.
Poczesne miejsce w dorobku filmowym Kozienia zajmuje rola Zygmunta Starego w serialu historycznym „Królowa Bona”. Archiwum Henryka Kozienia

Wygrał z Gregorym Peckiem

Filmowy „pierwszy raz” Zdzisław Kozień przeżył w 1958 roku. Urodzony w Krakowie aktor pracował już w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. W Bieszczadach kręcono film „Rancho Texas”, reklamowany jako western. Kozień dostał angaż, ale debiut nie dał mu satysfakcji.

„...Grałem członka bandy przemytników. Interesujący epizod - wyobrażałem sobie - z końskimi galopadami, kaskaderką nieomalże. Po montażowych cięciach okazało się, że prawie mnie na ekranie nie ma”” - wspominał na łamach pisma „Profile”.

Na długo zniknął z „radaru” twórców filmowych. Spełniał się w teatrze, w Rzeszowie stworzył dziesiątki kreacji. Po blisko 20 latach pracy - czasowo, jak się okazało - zamienił Rzeszów na Wrocław. Z powodzeniem grał w tamtejszych teatrach. Późno, bo późno, ale w końcu został też naprawdę zauważony przez filmowców. I szybko pokazał aktorski kunszt. Za rolę nieuleczalnie chorego trenera boksu w filmie „Skazany” otrzymał nagrodę w Gdańsku. Uhonorowano go też Srebrną Muszlą na festiwalu w San Sebastian. Pokonał wtedy samego Gregory Pecka! „...O nagrodzie dowiedziałem się chyba jako ostatni - przyznał. - Właśnie w Rzeszowie. Miałem w Warszawie postsynchrony do epizodu w filmie Wajdy. Do Rzeszowa wyskoczyłem na ryby (...). Rano dzwoni syn z Wrocławia: >>Tato, dostałeś nagrodę w San Sebastian, przed chwilą mówili w radiu<<. Nagrodę odebrałem w Warszawie. Było uroczyście, wzniośle i sztywno. Czyli normalnie...”.

Tata i syn w jednym filmie

Rzeczony „epizod u Wajdy” to rola ojca Agnieszki w „Człowieku z marmuru”. Scenę, w której Agnieszka [Krystyna Janda], odwiedza swojego tatę, krytyka uznała za jedną z najważniejszych w filmie. Andrzej Wajda nazwał Kozienia „wielkim aktorem”. - Gra u Wajdy była dla ojca nobilitacją - podkreśla syn aktora, Henryk Kozień.

Swego czasu pan Henryk bywał statystą w teatrze. Nawet pojawił się w filmie, i to takim, w którym wystąpił też jego tata. Mowa o „Kradzieży” w reżyserii Piotra Andrejewa. Wspólnych scen ojciec i syn nie mieli, zresztą Henryk Kozień na ekranie był krótko. - Mój brat Jasiek miał szansę na główną rolę w „Kradzieży”, ale po zdjęciach próbnych wybrano kogoś innego [Piotra Kownackiego – przyp. red.). Ja dostałem epizodyczną rólkę zblazowanego studenciny. Ucharakteryzowano mnie tak, jakbym tydzień imprezował. Kiedy mnie matka zobaczyła w domu, załamała ręce: jak ty wyglądasz? - uśmiecha się pan Henryk.

Zdzisław Kozień (z lewej) jako rybak Georgi - poszukiwacz skarbu w „Złotej Mahmudii”. Obok Leon Niemczyk.
Zdzisław Kozień (z lewej) jako rybak Georgi - poszukiwacz skarbu w „Złotej Mahmudii”. Obok Leon Niemczyk. Archiwum Henryka Kozienia

Jego tacie zdarzało się grać w filmach i serialach, do których zdjęcia w całości lub części kręcono w naszym regionie. O „Rancho Texas” już wspominaliśmy. Poza tym były jeszcze: bieszczadzkie „Kino objazdowe”, serial „Znaki szczególne” (powstawał m.in. w Brzozowie i Besku), kręcony częściowo w Łańcucie „Pałac” czy wreszcie serial „Popielec”, zrealizowany w Wesołej i kilkunastu innych miejscowościach obecnego Podkarpacia.

Samochód prowadził tylko w filmie

Życiorys Kozienia, także ten filmowy, to kopalnia anegdot i zabawnych historii. Podczas pracy nad „Złotą Mahmudią” (film dla młodzieży nakręcony w Bułgarii), kiedy musiał zanurkować w wodzie, Kozień zgubił sztuczną szczękę. Jej poszukiwania zakończyły się sukcesem, ale ponoć nie nastąpiło to prędko. Innym razem w domu ktoś wyprał aktorowi ciuchy, a z nimi - przez nieuwagę - gażę za występ w filmie „Sezon na bażanty”. Z kolei na planie „Czystej chirurgii”, już po tym, jak zabrzmiał okrzyk „akcja!”, Kozień rozśmieszał ekipę do łez wyciętymi z kartonu zębami „wampira”.

- Z wszystkich filmów, w których zagrał, najbardziej lubię komedię „Big Bang” - o ludziach czekających na wizytę załogi UFO. Jakie tam „lecą” teksty i jaka jest świetna obsada! - zachwyca się Zuzanna Kozień.

Na plan „Big Bangu” i innych dzieł powstałych po 1982 roku Zdzisław Kozień dojeżdżał już z Rzeszowa, dokąd wrócił po ponad dekadzie pobytu we Wrocławiu. Nawet wtedy, gdy należał już do najbardziej rozpoznawalnych polskich aktorów, nie stronił od podróżowania koleją.

- Nigdy nie miał prawa jazdy, mówił, że go to nie interesuje. Tylko na potrzeby filmu wsiadł na motor w „Skazanym”. Później jeszcze w jakimś filmie „nauczyli” go jeździć autem - opowiada syn.

Czasem aktor korzystał z taksówek. W Rzeszowie miał stałego, zaprzyjaźnionego taksówkarza.

- Jurek Płonka woził go np. na plan serialu „Pan na Żuławach”. Przejazdy finansowano z budżetu tego serialu. Można sobie wyobrazić, jak duży musiał być ten budżet, skoro ojciec jeździł taksówką aż do Gdańska – śmieje się Henryk Kozień.

„Miał Oskara”

Od „Skazanego” (premiera w 1976 roku), w ciągu 13 lat Zdzisław Kozień zdążył znaleźć się w obsadzie około 60 filmów i seriali. Ostatni (a może przedostatni) raz stanął przed kamerą w „Gwieździe Piołun”, gdzie zagrał popa. Już wcześniej kilkakrotnie wcielał się w postacie osób duchownych. - Jakoś tak go zaszufladkowano - mówi syn. Dodajmy, że w filmie „Porcelana w składzie słonia” artysta zagrał... Pana Boga.

Nie wspomnieliśmy dotąd o roli Mudrowicza w „Szaleństwach panny Ewy”. Ta kreacja ugruntowała popularność Kozienia, zwłaszcza wśród młodej widowni. W tytułowej roli wystąpiła Dorota Latos (pod panieńskim nazwiskiem Grzelak).

- Przyjechała do Rzeszowa, gdy małej scenie Teatru im. Wandy Siemaszkowej nadawano imię Zdzisława Kozienia - przypomina sobie Zuzanna Kozień. Synowa pamięta też, co mówił ówczesny dyrektor teatru Przemysław Tejkowski: „Pewnie nie wiecie państwo, że Zdzisław dostał Oskara”. Wśród uczestników uroczystości zapanowało zdziwienie. „Oskar, chodź tu do nas” - dodał Tejkowski, zwracając się do wnuka aktora.

Przywołana uroczystość odbyła się w 2008 roku, dziesięć lat po śmierci Zdzisława Kozienia. Artysta odszedł 25 marca 1998 roku. Pochowano go na rzeszowskim cmentarzu Wilkowyja, obok pierwszej żony Janiny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia