Henryk Dobrzański urodził się w 22 czerwca 1897 r. w rodzinie o bogatych tradycjach patriotycznych i niepodległościowych, zasłużonej w walkach o wolną Polskę w okresie wojen napoleońskich i powstania styczniowego.
W okresie I wojny światowej wstąpił do Legionów Polskich, następnie brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej i walkach o Lwów. Henryk Dobrzański dał się poznać jako znakomity jeździec, o czym świadczą nagrody zdobyte na międzynarodowych zawodach hippicznych i wyścigowych. Po kapitulacji Warszawy w 1939 r. wraz z grupą żołnierzy podjął decyzję o przedostaniu się przez Węgry do Francji. Wkrótce zrezygnowano jednak z tego planu, licząc na szybką ofensywę brytyjsko-francuską. Późniejszy dowódca Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego cieszył się nie tylko zaufaniem własnych żołnierzy, ale także mieszkańców świętokrzyskich wsi. W tym okresie major Dobrzański przybrał konspiracyjny pseudonim „Hubal”. Podczas pobytu na ziemi koneckiej został opracowany plan utworzenia Okręgu Bojowego Kielce.
Oddział pod dowództwem majora Dobrzańskiego miał zadanie kontynuować walkę z agresorem na zapleczu frontu jako regularna jednostka Wojska Polskiego. Organizowano tak zwane ośrodki bojowe – zalążek przyszłej struktury Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego. Prowadziły one działania o charakterze informacyjno-wywiadowczym – zbierając informacje o ruchach wojsk niemieckich, sporządzając listy Niemców oraz ludzi przeszkolonych wojskowo, którzy mogliby w przyszłości stanowić trzon oddziału. Odpowiadały również za zbieranie broni. Według zachowanych przekazów, miejscowi niezwykle chętnie przystępowali do oddziału mjr. Henryka Dobrzańskiego, chcąc walczyć u jego boku. Oddział był bardzo mobilny i często zmieniał miejsce postoju.
Akcja “203”
Aktywność „Hubala” nie pozostała niezauważona przez siły policyjne okupanta, Niemcy zwrócili uwagę na oddział już zimą 1940 r. Działania wymierzone przeciwko słynnemu „szalonemu majorowi” - jak określano go w niemieckiej propagandzie - nosiły kryptonim „Akcja 203”. Początkowo naczelnym zadaniem sił policji niemieckiej było ustalenie jego liczebności oraz miejsca postoju. Korzystano przy tym z rozbudowanej sieci donosicieli oraz współpracowników.
Do walki z Oddziałem Wydzielonym Wojska Polskiego mjr Dobrzańskiego, Niemcy wykorzystali niespotykane wcześniej siły. Wiosną 1940 r. wziął w niej udział jeden pułk oraz kilka batalionów policji, specjalne jednostki ściągnięto również z Krakowa. Niemieckimi oddziałami dowodził SS-Obergruppenführer Friedrich Wilhelm Krüger oraz SS-Oberführer Fritz Katzmann.
Represje wobec ludności cywilnej Niemcy uzasadniali tym, że wielu z mieszkańców dzisiejszych powiatów koneckiego oraz kieleckiego było zaangażowanych w pomoc Oddziałowi Wydzielonemu Wojska Polskiego. Ponadto obawiano się, że nawet po likwidacji grupy partyzanckiej część podkomendnych „Hubala” uzyska pomoc i wsparcie od miejscowej ludności. Stanowiło to dla okupanta realne zagrożenie, że w niedalekiej przyszłości doprowadzi do powstania kolejnego oddziału.
30 marca 1940 r. główne siły niemieckie przystąpiły do ataku na wsie Stefanków, Skłoby i Hucisko, gdzie pomimo przewagi poniosły znaczące straty. Niemcy postanowili szybko zrekompensować sobie porażkę z oddziałem „Hubala” i tego samego dnia, oddział policji porządkowej uprowadził kilkadziesiąt osób z Mechlina, Gałek oraz Korytkowa, które osadzili w więzieniu w Radomiu. Kilka dni później wszyscy zostali rozstrzelani na Firleju – jednym z największych w okupowanej Polsce miejsc straceń.
Hucisko, Adamów, Królewiec...
31 marca 1940 r. doszło do kolejnej akcji represyjnej. Do Radomia wywieziono ponad 30 mężczyzn aresztowanych w Hucisku, gdzie dzień wcześniej doszło do walk Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego z niemieckimi jednostkami policyjnymi oraz SS. 1 kwietnia Niemcy zaatakowali Szałas Stary, w kolejnych dniach przeprowadzili brutalne akcje m.in. w Krasnej i jej okolicy, Serbinowie, Stadnickiej Woli, Jeleniej Górze, Niebie, Piekle, Sielpi Małej, Małachowie Fabrycznym, Chybach i Baranie. Zatrzymywanych wówczas mężczyzn traktowano jako zakładników, których systematycznie rozstrzeliwano po dotarciu do kolejnej wsi.
Dramatyczny przebieg miała również pacyfikacja Adamowa. Niemcy rozpoczęli akcję od otoczenia wsi i zgromadzenia w jednym miejscu wszystkich mężczyzn. „Po bokach stanęło po trzech, czterech hitlerowców, a naprzeciwko nas jeden ustawił rkm, zapalił papierosa i potem oddał w naszym kierunku serię strzałów (…) Ja i pozostali nie byliśmy nawet ranni, tylko padliśmy na ziemię udając zabitych (…) Już blisko wieczora hitlerowcy widocznie zauważyli, że coś się rusza, bo zaczęła iść grupa w naszym kierunku (…) zerwaliśmy się do ucieczki. Hitlerowcy otworzyli do nas ogień (…) Tych, którzy pozostali, hitlerowcy podobijali” – wspominał jeden z ocalałych po pacyfikacji Adamowa.
W tym samym czasie Niemcy wkroczyli do Królewca, który został jeszcze brutalniej spacyfikowany. „W pewnym momencie ranny został jeden z funkcjonariuszy SS. Najprawdopodobniej oficer ten został postrzelony przez kogoś biorącego udział w obławie, choć w sprawozdaniu niemieckim z zajścia w Królewcu mówi się wyraźnie o tym, że oficera zastrzelił strzelec piwniczny. Niemniej powyższe wydarzenie stało się powodem zemsty. Zgodnie z rozkazem Leo von Jeny [dowódca jednego z pułków SS], oddziały znajdujące się w Królewcu miały natychmiast rozstrzelać dziesięciu zakładników Rozkaz ten został wykonany (…) Następnie Niemcy idąc od strony zachodniej Królewca Podłużnego, podpalili wszystkie zabudowania, uprzednio wypędzając z nich kobiety i dzieci, które zgromadzili w jednym miejscu pod strażą” – pisał Tomasz Domański.
Schwytanych, którzy nie zostali zamordowani na miejscu, odesłano do Smykowa, gdzie ich rozstrzelano. Tych, którzy przeżyli dobijano bagnetami. W Smykowie zginęło wówczas około 70 osób. Łącznie zamordowano 104 mieszkańców Adamowa i Królewca.
712 ofiar
Starannie zaplanowaną akcję przeprowadzono 8 kwietnia 1940 r. w Szałasie Starym. Niemcy zapewnili tamtejszych mieszkańców, że jeżeli przestaną się ukrywać „to odjadą, nie będzie żadnych represji”. Mimo tego, w wyniku przeprowadzonej wówczas pacyfikacji zastrzelono 64 mężczyzn oraz spalono całą, liczącą około 50 gospodarstw, wieś.
Najbardziej okrutny akt pacyfikacji nastąpił 11 kwietnia 1940 r., kiedy dokonano jednoczesnej akcji w trzech wsiach – Hucisku, Gałkach oraz Skłobach. Większość z przebywających wówczas w tych wsiach mężczyzn została zamordowana na miejscu, kolejnych rozstrzelano po aresztowaniu. Wśród ofiar znaleźli się również kilkunastoletni chłopcy.
11 kwietnia 1940 r. w Skłobach zamordowano 266 mężczyzn. Wieś po niemieckiej pacyfikacji opisał historyk Tomasz Domański: „Miejsce egzekucji [w lesie rzucowskim] przedstawiało makabryczny widok. Z jednej z mogił wystawała ręka ofiary, a dookoła były ślady krwi. Podczas odkopywania zwłok dochodziło do dantejskich scen. Niezwykły hart ducha wykazał ksiądz z miejscowej parafii [w Skłobach], który odprawiał modlitwy nad mogiłą zamordowanych. Zwłoki leżały w dołach w dwóch lub trzech rzędach, jeden na drugim. Ofiary miały powiązane ręce jedna do drugiej – całymi dziesiątkami, a rany wlotowe z tyłu głowy (…) Analiza zeznań świadków uprawnia do wniosku, że nad wieloma ofiarami znęcano się tuż przed i po egzekucji (…) Można nawet przypuszczać, że niektóre ofiary pogrzebano żywcem”.
Gehenna mieszkańców spacyfikowanych wsi trwała nadal. Wywiezieni do obozów koncentracyjnych i niemieckich więzień byli tam niejednokrotnie bici oraz torturowani. „Żandarmi kazali nam stać dookoła podwórka na jednej nodze z rękami podniesionymi do góry. Potem bili, jeżeli ktoś opuścił ręce albo drugą nogę. Potem kolejno kazali skakać na jednej nodze z rękami podniesionymi do góry dookoła podwórka i popędzali go biciem. Potem kazali ustawiać się czwórkami, położyć się i czołgać się dookoła podwórka. Trwało to aż do nocy” – relacjonował jeden z mieszkańców spacyfikowanej za pomoc „Hubalowi” wsi Stefanków.
Niektórzy z zatrzymanych podczas akcji wymierzonych w Oddział Wydzielony Wojska Polskiego zmarli wkrótce w wyniku odniesionych obrażeń, innych zatrzymanych rozstrzelano na podstawie wydanych wyroków doraźnych. Rodziny osadzonych jeszcze przez długi czas nie wiedziały, co się stało z ich najbliższymi.
W wyniku pacyfikacji dokonanych wiosną 1940 r. zginęło 712 osób, w tym dwie kobiety, sześcioro dzieci i dwóch Żydów. Nie oszczędzano również osób chorych, niepełnosprawnych oraz starszych. Z 712 ofiar na miejscu zabito 503 osoby (w tym 240 bez przesłuchania i wylegitymowania, dwie zmarły wskutek obrażeń odniesionych w czasie tortur, a część zabito na podstawie wyroków sądów doraźnych. Represje dotknęły 31 wsi, z których w 8 dążono do zamordowania wszystkich mężczyzn. Kilka wsi zostało pacyfikowanych dwukrotnie, przy czym doszczętnie spalono Skłoby, Gałki, Hucisko oraz Szałas Stary.
Wiadomości o pacyfikacjach, wymierzonych oficjalnie w OW WP, dotarły daleko poza Kielecczyznę. Ludwik Landau, autor „Kroniki lat wojny i okupacji”, niezwykle wartościowego źródła historycznego, napisał: „Otóż okazuje się, że w Kielecczyźnie rozwinęła się akcja oddziałów partyzanckich, które atakowały mniejsze oddziały niemieckie. W odpowiedzi na to przeprowadzono akcję pacyfikacyjną w objętych działaniami partyzantów okolicach. Całe wsie palono, mieszkańców dodatkowo dziesiątkowano”. Pacyfikacje przeprowadzone wiosną 1940 r. były pierwszymi tego typu akcjami wymierzonymi w ludność cywilną w okupowanej przez Niemców Europie.
Artykuł pochodzi z publikacji "Ocalić od zapomnienia: Kielecczyzna 1939-1945", która jest dostępna za darmo: Tutaj