Smaki Kujaw i Pomorza - Sezon 4 odcinek 35:
W tym tygodniu poszukiwanie na Dolnym Śląsku szczątków Jana Dudziaka ps. „Sęp” nie powiodło się…
Osobiście tam nie byłam, ale wiem, że w miejscu przez nas wskazanym – na podstawie kwerendy archiwalnej, archeolodzy IPN-u nie znaleźli szczątków młodego mężczyzny. Tam, gdzie podejrzewaliśmy, że może on leżeć. Co nie oznacza, że to koniec naszych poszukiwań, bo Jan Dudziak ps. „Sęp” jest dla nas bardzo ważną postacią. Z dokumentów śledczych wynika, że podczas jednej z akcji sam zastrzelił radzieckiego komendanta. Po niej ukrywał się na Dolnym Śląsku. Prawdopodobnie przy próbie nielegalnego przekroczenia granicy go zabito i potajemnie pochowano, na cmentarzu w Węglińcu. Będziemy szukać dalej, ale najpierw musimy doprecyzować topografię tego już starego cmentarza.
Co w organizacji tych poszukiwań jest najbardziej istotne?
Najpierw musi spłynąć do IPN-u informacja, kogo mamy szukać. Następnie – tę osobę, którą zgłasza rodzina, albo która figuruje w naszych rejestrach zgonów, w meldunkach czy sprawozdaniach, sprawdzamy czy jest ona godna tego, żeby poszukiwać jej szczątków. A potem ją upamiętnić. Bo – niestety, są i takie sytuacje, że zgłaszają się do nas rodziny z prośbą o odszukiwanie kogoś, a potem – podczas archiwalnej kwerendy okazuje się, że ten człowiek miał jakieś powiązania, choćby z Gestapo. Albo nie wszystko co robił w tej swojej konspiracyjnej działalności zasługuje na uznanie i pochwałę, bo było zwykłym bandytyzmem. I wtedy, jeśli taka postać budzi kontrowersje, nie podejmujemy prac archeologicznych.
A jeśli okazuje się, że warto te prace kontynuować…
To wtedy opracowujemy bardzo dokładnie biogram takiej osoby i szukamy miejsca jej pochówku. Na przykład, gdy okaże się, że człowiek ten był związany z Armią Krajową czy z Delegaturą Sił Zbrojnych. Że został niesprawiedliwie skazany na śmierć – był rozstrzelany, albo zginął w potyczce z grupą operacyjną, w czasie obławy. To wtedy „Tak” – pracujemy dalej.
Czyli czego szukamy…
Takich dokumentów, które mogą nam to miejsce pochówku wskazać. Czyli albo wertujemy księgi cmentarne, najpierw te najbliższe miejsca, w którym osoba zginęła. Albo szukamy relacji świadków. W archiwum należącym do Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu są informacje o miejscu pochówku por. Kazimierza Wróblewskiego ps. „Kruk” - oficera marynarki wojennej, obrońcy Helu w 1939 roku, żołnierza oddziału Delegatury Sił Zbrojnych kpt. Alojzego Bruskiego „Graba”. Zginął w 1945 roku, w potyczce z Sowietami w zagajniku w Leszycach, w powiecie bydgoskim. Na podstawie tych relacji będziemy prowadzić, prawdopodobnie w przyszłym roku, poszukiwania jego szczątków na cmentarzu parafialnym w Brzozie. Bo jak z niej wynika, ppor. Zbigniew Smoleński ps. „Żuraw” gdy dowiedział się, w którym miejscu zginął por. Wróblewski, wynajął furmana i pochował jego zwłoki na cmentarzu w Brzozie, w mogile ofiar drugiej wojny. Po analizie tych dokumentów stwierdziliśmy, że por. Kazimierz Wróblewski zasługuje na odnalezienie i upamiętnienie, więc podejmiemy próbę. Mamy w bazie genetycznej materiał porównawczy, udostępniony przez jego rodzinę. Chcemy tę piękną postać wydobyć z tego bezimiennego grobu i pochować na Oksywiu, obok innych ofiar komunizmu. Przywrócić mu dobre imię.
A jak było w przypadku Władysława Bieleckiego ps. „Mikołaj”, żołnierza AK zamordowanego przez komunistów w 1952 roku. Prawdopodobnie jego szczątki odnaleziono teraz na cmentarzu komunalnym przy ul. Kcyńskiej w Bydgoszczy.
W księgach cmentarnych znalazłam zapis, że 25 października 1952 roku - z więzienia na bydgoskich Wałach Jagiellońskich, przywieziono zwłoki nieznanej osoby. W ramach realizacji projektu naukowego „Skazani na karę śmierci” gromadziłam dokumenty o osobach rozstrzelanych w bydgoskim więzieniu i pozyskałam informację, że 24 października 1952 roku rozstrzelano w nim właśnie Władysława Bieleckiego. Taki był początek prac IPN-u. Ten żołnierz AK prowadził działalność konspiracyjną w Lubelskiem. A na Pomorzu się ukrywał - głównie w powiecie lipnowskim, także rypińskim. U różnych rolników, przez 7 lat. Niestety, znalazł się taki złodziejaszek na usługach Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Lipnie, agent o pseudonimie „Bystry”, który prawdopodobnie u Bieleckiego zauważył broń i doniósł na niego do UB. Zorganizowano obławę, krótkie śledztwo i wyrok: kara śmierci. Tą postacią interesowałam się od dawna. Przyjeżdżał do mnie także żyjący w USA brat poszukiwanego - Edward. Bardzo mu zależało na odnalezieniu szczątków por. „Mikołaja”. A czy to jest on, to się dopiero okaże podczas badań genetycznych.
Gdzie w regionie są poszukiwane szczątki osób represjonowanych z przyczyn politycznych po 1945 roku?
W Kujawsko-Pomorskiem takich osób jest najwięcej w Grudziądzu. Nie w Bydgoszczy, choć tutaj mieścił się Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego i rzeczywiście tu wyroków śmierci wykonano najwięcej. W Grudziądzu był Okręgowy Szpital Więzienny, do którego trafiali skazani, za przynależność do różnych organizacji. Bez wyroku śmierci. Zapadali na gruźlicę lub inne choroby. Efekt był taki, że około 250 więźniów politycznych w nim zmarło. Chowano ich na cmentarzu parafialnym w Grudziądzu, ale niestety – nie zaznaczano, w którym miejscu. I to jest nasz dramat. Będziemy szukać także i tych, na których wykonywano wyroki śmierci i chowano na cmentarzu ewangelickim. Tak wynika z relacji mieszkańców miasta. Przygotowujemy się do tego, aby podjąć te poszukiwania.
Dlaczego jest taka anonimowość chowania tych osób?
Po pierwsze - chciano zatrzeć ślady tych sądowych zbrodni. Poza tym, obawiano się, że te miejsca pochówku mogą stać się miejscem kultu. A przecież chciano tych ludzi z historii wymazać. Ci, którzy ich zabijali kierowali się nienawiścią nie tylko do tego, co ludzie ci głosili, jak żyli, ale również – niestety, do ich ciał.
Od wielu lat szuka pani szczątków tych osób. Co głównie motywuje?
Wszystkie te osoby, których poszukuje IPN doznały strasznej krzywdy. Były młode, a odebrano im życie. Często z bardzo błahych powodów. Chcę tę krzywdę naprawić, chociaż w ten sposób - swoją pracą. Chcę opowiedzieć o ich życiu - kim byli, co ich spotkało. I oczyścić z tych fałszywych oskarżeń, za które to swoje życie stracili.
A jak się uda szczątki takiej osoby znaleźć, to…
To jest poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Tego, że ja oraz inni pracownicy IPN-u, a przede wszystkim archiwiści i archeolodzy zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy. Podczas takiego uroczystego pogrzebu poznajemy rodzinę odnalezionego bohatera. Pokazuje ona nam pamiątki, wspomina ze łzami w oczach a przede wszystkim zyskuje taki wewnętrzny spokój. Bo rozliczono się z przeszłością. Bo jest już znane miejsce, gdzie można zapalić znicz pamięci. To jest ważne, dla każdego człowieka - aby pogodzić się z trudną przeszłością swoich bliskich.