Bombardowania, rajdy, komandosi... Najsłynniejsze operacje specjalne II wojny światowej

Katarzyna Kaczorowska
Niemieccy spadochroniarze podczas desantu na Kretę. Rok 1941
Niemieccy spadochroniarze podczas desantu na Kretę. Rok 1941 collection of Wiki-Ed’s
Każda z tych historii to gotowy scenariusz na film akcji. Są w nich przebierańcy i zamachy, skoki spadochronowe, wspinaczki na klify, pustynne rajdy. Solą tych operacji były oczywiście siły specjalne

„Działa Navarony” i „Tylko dla orłów” - te dwa filmy na podstawie powieści Alistaira MacLeana to klasyka gatunku. Oba dzieją się w czasie II wojny światowej. Pierwszy w Grecji. Grupa komandosów, pod dowództwem majora Franklina i kapitana Mallory’ego, ma za zadanie zniszczenie potężnych dział, które strzegą przejścia przez cieśninę między wyspami Navarona i Maidos.. Akcja „Tylko dla orłów” z Richardem Burtonem i Clintem Eastwoodem rozrywa się w pierwszych miesiącach 1944 r. Grupa alianckich komandosów ma uratować z zamku Adler amerykańskiego generała przetrzymywanego przez nazistów. Niemcy nie wiedzą, że jedyny uratowany w katastrofie alianckiego samolotu oficer wie wszystko o inwazji na froncie zachodnim.

Podobne operacje miały miejsce naprawdę. Wiele lat owiane nimbem tajemnicy towarzyszącej wszystkim akcjom sił specjalnych. Ale może zacznijmy od początku...

Największy z rajdów

Tak nazwano brytyjski atak na niemiecką bazę morską we francuskim porcie Saint-Nazaire przeprowadzony w nocy 28 marca 1942 r. połączonymi siłami Royal Navy i komandosów British Army. Suchy dok - ówcześnie największy na świecie i jedyny na okupowanym atlantyckim wybrzeżu zdolny pomieścić niemiecki pancernik „Tirpitz” - miał przestać istnieć. Dlaczego Saint-Nazaire? Port był główną bazą niemieckich okrętów podwodnych na francuskim wybrzeżu. W jego masywnych betonowych bunkrach stacjonowała 6. i 7. Flotylla U-Bootów. A suchy dok o długości 350 m i szerokości 50 m umożliwiał remontowanie największych okrętów niemieckiej marynarki wojennej, w tym pancernika „Tirpitz”, który w styczniu 1942 r. osiągnął pełną gotowość bojową i mógł zastąpić z powodzeniem zatopionego 21 maja 1941 r. „Bismarcka”. Początkowo to właśnie „Tirpitz” był celem - stanowił ogromne zagrożenie dla brytyjskich konwojów na Atlantyku. Ale szybko się okazało, że okrętu, stacjonującego na co dzień w głębokich norweskich fiordach, nie da się po prostu zniszczyć bombardowaniami. Zdawano sobie też sprawę ze znaczenia normandzkiego doku, który w 1941 r. usiłowały zniszczyć, bezskutecznie, bombowce RAF. Ostatecznie postanowiono więc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, organizując operację wyjątkową pod względem zasięgu.

Zgodnie z planem niszczyciel HMS „Campbeltown”, pod którego pokładem złożone zostały ładunki wybuchowe z zapalnikami czasowymi, miał staranować zewnętrzne wrota doku. Równocześnie desant komandosów miał unieszkodliwić niemieckie stanowiska obrony. I oczywiście zniszczyć w porcie, co się tylko da. Po akcji komandosi mieli wrócić na okręty i ewakuować się, tak by zdążyć przed eksplozją HMS „Campbeltown”, która miała dokończyć dzieła zniszczenia. Ta akcja z jednej strony okazała się wielkim sukcesem - suchy dok został wyłączony z użytku na pięć lat. Ale cena za tę operację była ogromna. Do macierzystych portów wróciły zaledwie trzy brytyjskie jednostki z 18, które wzięły udział w ataku. Spośród ponad 250 komandosów tylko nielicznym udało się uniknąć śmierci lub niemieckiej niewoli. Z drugiej strony w Saint-Nazaire zniszczenia były tak ogromne, że dok został wyłączony praktycznie do końca wojny, a o to przecież chodziło...

Zabawa w przebierańców

Operacja „Overlord” - taki kryptonim nosiła ofensywa w Normandii, którą zaczęto przygotowywać już w 1942 r. Towarzyszyła jej akcja dezinformacyjna na niespotykaną skalę, która miała jeden cel: zminimalizować dostęp Niemców do informacji o ruchach wojsk na brytyjskim wybrzeżu. To właśnie o tym jest głośna powieść Kena Folletta i film zrealizowany na jej podstawie, czyli „Igła” z Donaldem Sutherlandem w roli działającego w pojedynkę niemieckiego agenta, który odkrywa atrapy samolotów mające zmylić przeciwnika i sprawić, że uzna, iż atak przyjdzie z zupełnie innej strony, niż wynika to z faktycznych planów. Jak łatwo się domyśleć, „Igła” nie przekazał tej informacji do swoich przełożonych w Abwehrze, inwazja w Normandii się powiodła, ale siły specjalne były wykorzystane przy okazji nie tylko w związku z D-Day, ale też przy innej operacji, w Ardenach. Tu jednak po komandosów sięgnęli... Niemcy.

35 tysięcy spadochroniarzy zostało zrzuconych w rejonie Arnhem w ramach operacji Market-Garden. Alianci użyli w niej niemal wszystkich istniejących jednostek powietrznodesantowych, w tym 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Stanisława Sosabowskiego. Spadochroniarze ponieśli straszliwe straty - w skali całej operacji utracono jedną trzecią wyjściowego składu jednostek. Prawdziwa hekatomba dotknęła okrążoną przez Niemców brytyjską 1 Dywizję Spadochronową. Z 10 tysięcy jej żołnierzy ocalało zaledwie ok. 2 800. Przeważająca większość trafiła do niewoli. Polska 1 SBS straciła 342 ludzi, z czego 93 poległo.

Otto Skorzeny, wsławiony brawurową operacją uwolnienia Benita Mussoliniego, miał poprowadzić operację „Greif”. Skorzeny dostał pięć tygodni na stworzenie wyjątkowego oddziału złożonego z wyjątkowych ludzi. Nową „anglojęzyczną” jednostkę Wehrmachtu oznaczono jako 150. Brygadę Pancerną. I w jednostkach wojskowych rozpoczęto poszukiwania odpowiednich kandydatów do jej obsadzenia. Cel był jasny: żołnierze znający angielski i przebrani w mundury amerykańskie mieli infiltrować tyły nieprzyjaciela, zmieniać znaki drogowe, kierować ruch w nieodpowiednie miejsca i tworzyć maksymalne zamieszanie, a także w miarę możliwości obsadzić mosty na Mozie pomiędzy Liège a Namur. Operację wymyślił podobno sam Adolf Hitler, a uczestniczący w niej komandosi slangu uczyli się od jeńców z oflagów w Kostrzynie i Limburgu.

Rzecz cała miała miejsce w nocy z 15 na 16 grudnia 1944 r. Przebrani Niemcy w zdobycznych dżipach wyruszyli na akcję, ba, nawet udało im się skierować na złą drogę cały pułk piechoty amerykańskiej. Ale...

17 grudnia w pobliżu miejscowości Aywaille zatrzymano do kontroli dżipa z trzema pasażerami, którzy nie znali hasła identyfikacyjnego. W czasie rewizji znaleziono przy nich fałszywe dolary, truciznę i niemiecką broń. Podczas przesłuchania jeden z zatrzymanych, obergefreiter Wilhelm Schmidt, zeznał, że celem jednostki stworzonej i dowodzonej przez Skorzenego jest generał Dwight Eisenhower. I wtedy zaczęto szukać przebierańców w dość niekonwencjonalny (choć momentami pełen paniki) sposób - żandarmi zadawali wszystkim zatrzymywanym do kontroli pytania, na które, jak zakładali, Niemcy odpowiedzi znać nie mogli. A że przy okazji pytali i swoich?

Generał Bradley tak wspominał spotkanie z własną żandarmerią: „Za pierwszym razem chcieli, abym za stolicę Illinois uznał miasto Springfield (…), za drugim zapytali, czy w piłce nożnej miejsce obrońcy znajduje się między środkowym napastnikiem a łącznikiem; za trzecim razem miałem podać, kto jest w danej chwili kolejnym małżonkiem pięknej blondynki Betty Grable…”.

Akcja Skorzenego nie powiodła się, mostów na Mozie nie przejęto, ale faktem jest, że przez jakiś czas Amerykanie w Ardenach zajmowali się szukaniem niemieckich komandosów, wpadając przy okazji w autentyczną psychozę.

Wspinaczka na normandzki klif

Spośród spektakularnych akcji specjalnych II wojny światowej nie sposób też nie wspomnieć o tej, w której uczestniczyli Amerykanie - komandosi 2. Batalionu Rangersów pod dowództwem podpułkownika Jamesa Ruddera mieli wylądować u stóp klifu Pointe du Hoc, wdrapać się na szczyt, pokonując 30 metrów w górę, i zlikwidować baterię sześciu ciężkich dział, które umieścili tam Niemcy. Wiadomo było, że dział o zasięgu 16 tysięcy metrów nie można zniszczyć z powietrza (alianci byli przekonani, że chronią je solidne, betonowe bunkry) ani z lądu. Akcja miała być szybka i spektakularna, ze względu na operację D-Day, czyli inwazję w Normandii. Wymyślono więc, że komandosi zaatakują od strony morza, bo tutaj bateria była chroniona tylko przez kilka stanowisk kaemów i około 200 żołnierzy. Rangersi trenowali atak na wyspie Wight. Uczyli się nie tylko zarzucania na skały zakończonych kotwiczką lin wystrzeliwanych z moździerzy, ale też używania drabin, które miały im ułatwić wspinaczkę (wykorzystali m.in. zamontowane na transporterach pływających długie, wysuwane drabiny, które pożyczyli od londyńskich strażaków).

Niemieccy spadochroniarze podczas desantu na Kretę. Rok 1941
Niemieccy spadochroniarze podczas desantu na Kretę. Rok 1941 collection of Wiki-Ed’s

Zaatakowali 6 czerwca 1944 r. - o świcie alianci zrzucili na szczyt klifu ponad 600 ton bomb. Z morza pancernik „Texas” wystrzelił około 250 pocisków. Około godz. 4 rano 225 żołnierzy pod dowództwem podpułkownika Ruddera przeładowało się z transportowców na barki desantowe. Z oczywistych względów musieli płynąć w ciemności, nie bez znaczenia był też silny prąd atlantycki - nawigator pilotujący barki stracił azymut i skierował flotyllę w stronę cypla oddalonego o mniej więcej 5 km od właściwego miejsca lądowania. Kurs skorygował dowódca, ale rangersi dostali się pod ogień Niemców. Zatonęły dwie amfibie i jedna barka desantowa, ale pozostałym udało się bezpiecznie wylądować u podnóża Pointe du Hoc około godz. 7.05. Ponad 40 minut później, niż zakładano w planach akcji, która szczęśliwie się powiodła, i to z przytupem, bo działa niemieckie zostały zniszczone wraz ze zmagazynowanymi pociskami.

Na tropie lisa

Erwin Rommel - słynny „Lis Pustyni” - był oczywiście chlubą niemieckiej armii, ale też spędzał sen z powiek Brytyjczykom walczącym z nim w Afryce. Nic więc dziwnego, że prędzej czy później musiał się pojawić pomył unieszkodliwienia Rommla jeśli nie na polu bitwy, to w akcji specjalnej. Oczywiście komandosi mieli obiekt uprowadzić lub zabić, w zależności od rozwoju wypadków, a cała operacja miała się dokonać w nocy z 18 na 19 listopada 1941 r. Równocześnie z porwaniem miał nastąpić atak 8. Armii brytyjskiej, który miał doprowadzić do przerwania oblężenia Tobruku zamkniętego w pierścieniu przez wojska Osi.

Działaniami komandosów w Saint-Nazaire kierował 38-letni ppłk Charles Newman, weteran kampanii norweskiej 1940 r. Spośród żołnierzy swojego oddziału wybrał stu najlepszych. Z ich sił sformowano 14-osobowe zespoły szturmowe, a także kilkuosobowe zespoły osłony. Zespoły saperskie sformowano z mniej więcej 150 komandosów, których szkolił kpt. Pitchard, który miał za sobą zarówno pracę dokera, jak i służbę w Royal Engineers

Oddziałem komandosów dowodził 24-latek, podpułkownik Geoffrey Keyes, który w liście do narzeczonej wysłanym przed akcją właściwie żegnał się, zdając sobie najwyraźniej sprawę ze skali ryzyka całego przedsięwzięcia: „Piszę te słowa, płynąc wykonać kolejną brudną robotę. To na pewno nie będzie łatwe zadanie. To mój występ, obowiązek mój i moich ludzi. Mamy pewne szanse wyjść z tego cało. Jeśli dostaniesz ten list, będzie to znaczyło, że nie wróciłem…”.

Rzeczywiście zginął, zabity strzałem prosto w serce podczas ataku na willę, w której miał kwaterować Rommel, a do której brytyjscy komandosi szli blisko trzy doby, klucząc i ukrywając się, by nie wpaść w ręce Niemców i Włochów. Co gorsza, w operacji zginęła większość uczestniczących w niej żołnierzy, a „Lisa Pustyni” nie tylko nie było w żadnej z baz wojskowych, gdzie miał kwaterować, ale w ogóle w Afryce. Spędzał urodziny w Rzymie.

Market Garden

We wrześniu 1944 r. alianci przeprowadzili największą operację powietrznodesantową II wojny światowej - która skończyła się kompletną klęską. „Market Garden” miała rozdzielić wojska niemieckie i obejść od północy linię Zygfryda, otwierając drogę do Zagłębia Ruhry i przyspieszając koniec wojny. Kluczowe było uchwycenie mostów na Renie, zanim Niemcy zdążą je zniszczyć. Aliantom udało się przejąć kontrolę nad pierwszymi mostami, ale nie zdobyto ostatniego - w Arnhem. Niemiecka kontrofensywa unicestwiła brytyjską I Dywizję Powietrznodesantową i spowodowała większe straty od tych, które alianci ponieśli podczas lądowania w Normandii. Ta klęska uważana jest za ostatnie zwycięstwo taktyczne Trzeciej Rzeszy. I oczywiście trafiła na ekrany - film na podstawie książki Corneliusa Ryana nosi tytuł „O jeden most za daleko”.

Zamach na „Blond Bestię”

Zamach na kata Czech, nazywanego Płową Bestia, czyli Reinharda Heydricha - twórcę Einsatzgruppen, które idąc za Wehrmachtem siały śmierć, gospodarza spotkania w Wannsee, na którym zapadła decyzja o ostatecznym rozwiązaniu, czyli wymordowaniu europejskich Żydów - przeprowadzili czescy i słowaccy cichociemni.

Niemiecki patrol podczas operacji „Market Garden”, 1944 r.
Niemiecki patrol podczas operacji „Market Garden”, 1944 r. Bundesarchiv

Pomysłodawcą zamachu był František Moravec, szef czechosłowackiego wywiadu, który nie musiał do niego długo przekonywać brytyjskich sojuszników. Do akcji wyznaczono dwóch żołnierzy: Jozefa Gabčika i Karela Svobodę, którego po kontuzji zmienił Jan Kubiš. Kubiš i Gabčik byli przyjaciółmi i obaj przeszli szkolenia w obozach treningowych wywiadu brytyjskiego w Szkocji.

Początkowo planowano zrzucenie ich do Czech między 7 a 10 października 1941 r. w czasie nowiu umożliwiającego nocny lot. Uznano bowiem, że największe wrażenie zrobi zamach przeprowadzony 28 października, a więc w dniu narodowego święta Czechosłowacji - ta data potwierdzałaby tezę, że zamach miał wstrząsnąć Czechami i sprawić, że społeczeństwo zaangażowałoby się silniej w opór przeciwko Niemcom. Zrzut nastąpił dwa miesiące później, w nocy z 28 na 29 grudnia 1941 r. Nawigator pomylił Pragę z Pilznem i zamachowcy znaleźli się w pobliżu Nehvizdy, skąd musieli przedrzeć się do stolicy. Tam przez kilka miesięcy obserwowali zarówno Heydricha, jak i jego otoczenie. Szybko zorientowali się, że ich cel jeździ po Pradze bez eskorty.

Wyznaczenie daty zamachu przyspieszyła plotka, że Heydrich po wizycie u Adolfa Hitlera nie wróci do Protektoratu Czech i Moraw. Gabčik i Kubiš zaatakowali 27 maja. Gabčik miał stanąć naprzeciw auta i strzelić, z tyłu ubezpieczał go Kubiš. Kiedy kolejny uczestnik operacji - Josef Valčík - dał sygnał lusterkiem, że mercedes nadjeżdża, Gabčik wbiegł na jezdnię, ale zaciął się sten, który miał pod płaszczem. Wtedy Kubiš rzucił bombę - odłamki trafiły Heydricha. Adiutant Johannes Klein zaczął gonić uciekającego Gabčika. W tym samym czasie Heydrich i Kubiš ostrzeliwali się nawzajem. Ciężko ranny Niemiec wkrótce stracił przytomność, a Kubiš uciekł. Reinhard Heydrich zmarł osiem dni później, 4 czerwca o 4.30.

Odwet Niemców był straszny. Zamachowcy nie przeżyli. Zamordowano pojmanych członków ruchu oporu, u których przez krótki czas ukrywali się czescy komandosi, 115 przetrzymywanych w więzieniach zakładników, w tym byłego premiera rządu czechosłowackiego Aloisa Eliáša, spacyfikowano też dwie wsie: Lidice i Ležáky. Do końca czerwca 1942 r. w odwecie aresztowano 6 tys. ludzi. Połowa zginęła w więzieniach i obozach koncentracyjnych.

Bombardowania, rajdy i...

Operacja „Frankton” - 30 listopada 1942 r. z angielskiego wybrzeża wyruszył okręt podwodny HMS „Tuna” z 13 komandosami i sześcioma kajakami na pokładzie. Celem był port w Bordeaux, gdzie mieli zaminować kilka okrętów, w tym przerywacz zagród minowych i mały okręt liniowy. Na miejsce dotarły załogi dwóch kajaków. Po wykonaniu zadania komandosi wycofali się ku Isle de Caseau, skąd popłynęli do St Genes de Blaye. A stamtąd drogą lądową ruszyli ku Hiszpanii. Jedną załogę schwytano w Montlieu-la-Garde, druga przekroczyła granicę i dotarła na Gibraltar, skąd zabrano ją do Wielkiej Brytanii.

Operacja „Chastise” - w nocy z 16 na 17 maja 1943 r. 617. Dywizjon Bombowy RAF zbombardował zapory na rzekach w Zagłębiu Ruhry, używając tzw. skaczących bomb. Efekt: przerwane zapory na zbiornikach Möhne i Edersee i katastrofalne zniszczenia w dolinie rzeki Ruhry.

Straceńcze operacje sił specjalnych w ocenie Winstona Churchilla zdecydowanie skróciły czas trwania wojny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia