Winston Churchill przeszedł do historii nie tylko jako znakomity premier, lecz także zdecydowany przeciwnik bolszewizmu. Brytyjski konserwatysta od początku rozumiał zagrożenia, jakie niosą ze sobą rządy, które miały być oparte na utopijnych ideach komunistycznych. Właśnie dlatego zdecydowanie opowiadał się za interwencją sił Wielkiej Brytanii w wojnie domowej w Rosji.
Winston Churchill zasłynął jako jeden z pierwszych polityków, który zauważał zagrożenie, jakim była dla świata zachodniego rodząca się na Wschodzie dyktatura.Premier Wielkiej Brytanii znany jest głównie z inicjatyw podejmowanych pod koniec II wojny światowej, których celem było ograniczenie sowieckich wpływów w nowym, powojennym systemie międzynarodowym. Opowiadał się między innymi za desantem sił zachodnich nie we Francji, lecz na Bałkanach. Liczył, że dzięki temu zdoła uchronić Europę Środkową przed stalinowskim panowaniem.
Zmagania pomiędzy zwolennikami powrotu do władzy dynastii Romanowów i wierzącymi w nowy porządek czerwonoarmistami trwały od 1917 roku.
Brytyjczycy nieraz użyli gazu
Winston Churchill był zdeterminowany w walce przeciwko władzy Włodzimierza Lenina i jego popleczników. Konserwatysta w 1917 roku otrzymał tekę ministra uzbrojenia w rządzie Lloyda George'a. Dwa lata później stanął na czele resortu wojny. Właśnie wtedy przekonywał innych członków rządu oraz dowództwo armii o konieczności użycia gazu bojowego w celu obalenia bolszewików w Rosji.
Wielka Brytania miała już doświadczenie w stosowaniu tego rodzaju broni. Podczas trzeciej bitwy o Gazę na przełomie października i listopada 1917 roku siły brytyjskie zastosowały gaz duszący przeciwko Niemcom i Turkom. Atak ten miał jednak dość umiarkowane skutki. Mimo to siły entanty odniosły sukces.
W momencie kiedy Churchill stanął naczele ministerstwa wojny, brytyjscy naukowcy opracowali już znacznie bardziej śmiercionośną broń chemiczną. Projekt badań był objęty najściślejsza tajemnicą. Efektem prac było stworzenie pocisku, wewnątrz którego znajdował się pojemnik wypełniony gazem zwanym adamsytem. Nazwano go tajemniczo "M" Device. Sir Keith Price, który nadzorował rozwój brytyjskiego arsenału chemicznego, głęboko wierzył w skuteczność nowo wynalezionych pocisków. Twierdził, że dzięki nim Wielka Brytania rozprawi się z rosyjskimi bolszewikami.
Zielona mgła - koszmar bolszewików
Głównie za sprawą Winstona Churchilla około 50 tysięcy pocisków zostało przetransportowanych do Rosji. Naloty na siły bolszewików zaczęły się pod koniec lata 1919 roku w pobliżu Archangielska położonego na północy europejskiej części kraju. Użycie tej broni wywołało ogromne przerażenie w szeregach wroga. Rozprzestrzeniająca się zielona mgła pochłaniała kolejne ofiary. Żołnierze Armii Czerwonej wymiotowali krwią, tracili przytomność, dostawali konwulsji. Wszyscy potem umierali w strasznych cierpieniach.
Jak podkreśla brytyjski "Guardian", kolejne ataki nie przynosiły większych efektów. Gazeta zauważa, że mógł to być efekt deszczowej pogody i dużej wilgotności powietrza, która utrudniała skuteczne używanie gazów bojowych. Tym samym oddziały białych nie dostały takiego wsparcia, jakiego oczekiwały, tym samym szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na stronę czerwonych.
Na dodatek w tym czasie brytyjskie społeczeństwo było już wyraźnie zmęczone zdającymi się nie mieć końca zmaganiami wojennymi.
Ich kraj wysyłał na front żołnierzy od 1914 roku. Opinia publiczna na Wyspach nie pozwoliła Churchillowi zrealizować swojego planu wsparcia rosyjskich zwolenników monarchii. Ostatecznie siły brytyjskie zostały ewakuowane ze Wschodu w 1920 roku.
Wielu "M" Device'ów nie wykorzystano. Uznano, że transport tych pocisków z powrotem na Wyspy byłby nieopłacalny i na dodatek niebezpieczny. Dlatego Brytyjczycy zdecydowali się na zrzucenie pocisków do morza.
Churchill pokładał wielką nadzieję w skuteczność gazu bojowego. Twierdził, że powinien być użyty również przeciwko buntującym się mieszkańcom brytyjskich kolonii.
Jestem zdecydowanym zwolennikiem użycia gazu przeciwko niecywilizowanym ludom
napisał w jednym z tajnych dokumentów z 1920 roku, który cytuje "The Guardian".
Przyszły premier miał na myśli ludność mieszkającą w północnych Indiach, słynącą z nieposłuszeństwa wobec kolonizatorów. Churchill nie tylko wyrażał pogardę wobec nie-Europejczyków, która dziś wzbudza oburzenie, lecz także wykazywał się ogromnym okrucieństwem. - Dlaczego jest niesprawiedliwe to, że brytyjski artylerzysta wystrzeli pocisk, którego efektem będzie kichanie rdzennych mieszkańców? - pytał ironicznie.
Broń chemiczna mogła zostać użyta przez Brytyjczyków po raz kolejny w trakcie rebelii mieszkańców dzisiejszego Iraku. Arabowie i Kurdowie nie zgadzali się na panowanie Londynu na zamieszkanych przez nich terenach. Historycy nie są zgodni, czy w trakcie tego konfliktu został użyty arsenał chemiczny, czy jedynie zwykły gaz łzawiący.
Po raz kolejny w Londynie rozważano zastosowanie broni chemicznej podczas II wojny światowej. Tuż po ewakuacji z kontynentu sił brytyjskich oraz części oddziałów belgijskich i francuskich zaczęto rozważać rozpylenie gazu musztardowego nad największymi skupiskami niemieckich żołnierzy. Jak przypomina "The Indepent", decyzja ta nie należała do najłatwiejszych przynajmniej z kilku powodów.
Brytyjczycy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że III Rzesza dysponuje nieporównywalnie większym arsenałem broni chemicznej. Ilość wspomnianego już gazu musztardowego, jakim dysponował Hitler, była nawet dwudziestokrotnie większa od tej, jaką posiadała Wielka Brytania. RAF mógłby rozpylać trującą substancję nad oddziałami nazistów przez zaledwie dwa dni. Wykorzystanie broni masowego rażenia przeciwko Niemcom mogło ponadto wywołać krwawy odwet, wobec którego Brytyjczycy pozostaliby praktycznie bezbronni. Londyn zawarł więc z Berlinem jeszcze w przeddzień wybuchu wojny układ o niestosowaniu broni chemicznej. Złamanie jego postanowień przez stronę brytyjską byłoby zielonym światłem dla Niemiec.
Hitlerowcy nigdy nie zdecydowali się na zastosowanie broni masowego rażenia, nawet kiedy ich klęska była już tylko kwestią czasu. Z pewnością przesądziła o tym logika, zgodnie z którą nie warto dodatkowo podpadać stronie zwycięskiej, aby nie narazić się na jeszcze większą karę za zbrodnie popełniane w czasie wojny.
Michał Kołodyński