Ćwierć wieku Kujawsko-Pomorskiego. Województwo, którego nie było na mapie

Adam Willma
- Siła sprzeciwu wobec pierwotnej propozycji była największa w Bydgoszczy i w Opolu – wspomina były poseł i senator Jan Wyrowiński.
- Siła sprzeciwu wobec pierwotnej propozycji była największa w Bydgoszczy i w Opolu – wspomina były poseł i senator Jan Wyrowiński. Adam Willma
Niewiele brakowało, a jadąc z Bydgoszczy do Torunia, przekraczalibyśmy granicę województwa. Ćwierć wieku temu w wielu bojach wykuwał się kształt naszego województwa.

Rok 1998 był jednym z najgorętszych w dziejach współczesnej Polski. A to za sprawą czterech dużych reform wprowadzanych przez rząd Jerzego Buzka, spośród których to reforma administracyjna przyjmowana była z największymi emocjami.

Od 7 do 17

Skomplikowany był punkt wyjścia bo wiązał się z nieuchronną likwidacją podziału na 49 województw, który funkcjonował od 1975 roku. Wówczas z dawnego województwa bydgoskiego wyodrębnione zostały toruńskie i włocławskie.

Stanisław Pawlak, obecnie radny wojewódzki, był wówczas posłem z województwa włocławskiego: - To była moja druga kadencja w Sejmie. Pierwszy projekt zakładał powstanie zaledwie 7 regionów. My, parlamentarzyści, naciskaliśmy jednak, aby zbliżyć się do projektu, który obowiązywał przed reformą z 1975 roku, czyli do 17 województw. I rzeczywiście, z czasem ta liczba regionów zaczęła się powiększać. W kolejnych wariantach nie było jednak nadal naszego regionu.

Budzik na śmietniku

O ile włocławianie miał świadomość, że utrata statusu wojewódzkiego przez miasto 100-tysięczne jest nieunikniona, to w Toruniu, a tym bardziej w Bydgoszczy była to sprawa niewyobrażalna dla mieszkańców. Symbolem bydgoskiego protestu były budziki, w którymi mieszkańcy miasta manifestowali w Warszawie.

Romanowi Jasiekiewiczowi, byłemu prezydentowi Bydgoszczy, a obecnie radnemu wojewódzkiemu utkwił w pamięci zabawny epizod z tamtego czasu: - Pamiętam ogromną aktywność pana Artura Bielawskiego. Zapamiętałem taką scenę przed Sejmem, jak Bielawski, który nie był potężnego wzrostu, aby być lepiej słyszanym wlazł na śmietnik. Niestety wpadł do tego śmietnika i zniknął nam z oczu. Proszę mi wierzyć, że nie było łatwo go z tego śmietnika wydobyć.

Toruń do Gdańska, Włocławek do Łodzi

- Siła sprzeciwu wobec pierwotnej propozycji była największa w Bydgoszczy i w Opolu – wspomina były poseł i senator Jan Wyrowiński. - To były dwa ośrodki kontestujące uzgodnienia. Tak jak w Opolu szło o sprawy polsko-niemieckie, w Bydgoszczy główną kwestią był prestiż i władza. Nie każdy pamięta, że Senacie zapadła już decyzja, że Bydgoszcz i Toruń znajda się w różnych województwach. Kiedy sprawa upadła w Sejmie, była to jedna z nielicznych decyzji Tadeusza Mazowieckiego, w sprawie której miałem do niego pretensje.

Ponieważ na początku reformy nacisk na budowę dużych regionów był bardzo silny, torunianie brali pod uwagę wariant Pomorza Nadwiślańskiego, bo wejścia w skład samodzielnego województwa bydgoskiego nie odważyłby się zaproponować żaden z toruńskich polityków. Odpłynięcie Torunia ku Gdańskowi miało poważne konsekwencje dla Włocławka, który w szufladzie trzymał również kartę łódzką.

Bydgoszcz wpadła w sidła własnych emocji

Oprócz wersji 12 województw i 300 powiatów, rozważana była opcja 27 ze 150 powiatami. Pojawił się również projekt Porozumienia Centrum z 31 województwami.

W parlamencie przeforsowana została pierwotna opcja podziału na 12 regionów autorstwa prof. Michała Kuleszy. Ta została jednak zawetowana przez prezydenta Kwaśniewskiego, między innymi za sprawą protestów bydgoskich.

- Kiedy tak się stało, pozostało już tylko walczyć, aby Toruń nie był w nowym układzie podrzędnym miastem – mówi Jan Wyrowiński. Senator przyznaje, że w tamtej rozgrywce Bydgoszcz wpadła w sidła własnych emocji. - Wyciągnęliśmy z szuflady plan B – wariant dwustołeczności. Wystąpiliśmy o umiejscowienie stolicy Urzędu Wojewódzkiego w Toruniu, choć byłem wówczas świadom, że Bydgoszcz tego nie zaakceptuje i podejdzie do sprawy krótkowzrocznie. I tak się też stało, więc przystaliśmy na propozycję bydgoszczan, żeby w Toruniu umieścić Urząd Marszałkowski.

O mały włos bylibyśmy powiatem

Roman Jasiakiewicz do dziś nie może odżałować biegu wypadków w 1999 roku: - Dostałem niedawno zaproszenie na rocznicowe spotkanie na Starym Rynku, ale uznałem, że to nie powód do świętowania. To, co mi najbardziej utkwiło w pamięci, to beznadziejna pozycja kujawsko-pomorskich parlamentarzystów przy podejmowaniu decyzji i totalne lekceważenie mieszkańców Kujawsko-Pomorskiego. Przecież ta reforma o mały włos nie skazała Bydgoszczy na status miasta powiatowego. Zmiana przeszła raptem 4 głosami! Muszę podkreślić mądrą politykę prezydenta Brejzy, który w tamtych czasach wyróżnił się w poglądach, bo szukał rozwiązań korzystnych dla naszej części województwa, niestety jego sugestie nie zostały wysłuchane. Brejza sugerował, żeby Sejmik był w Bydgoszczy. Tej świadomości elity bydgoskie nie miały, wydawało się, ze władza rządowa będzie miała inne znaczenie.

Bylibyśmy ubogimi krewnymi?

Do kompromisu, który poskutkował utworzeniem wspólnego województwa Bydgoszczy i Torunia udało się doprowadzić dopiero w lipcu 1998 roku. Na pomyśle dwustołeczności skorzystały również Gorzów i Zielona Góra.

- Dobrze, że stało się tak, jak się stało, bo przyłączeni do sąsiadów, bylibyśmy zawsze ubogimi krewnymi – przekonuje Stanisław Pawlak. - Toruń i Bydgoszcz są dziś wiodącymi miastami, które napędzają rozwój gmin okołomiejskich. Więc, choć jestem z Włocławka, jestem za podtrzymaniem obecnego podziału i sceptycznie patrzę na pomysłu w rodzaju powrotu do 49 województw. Nie powinno się dokonywać zmian, gdy jest dobrze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kadra Probierza przed Portugalią - meldunek ze Stadionu Narodowego

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia