Druga wojna światowa cofnęła wiele krajów do epoki wczesnego średniowiecza. Europa nigdy nie zmagała się z tak przerażającą skalą zniszczeń. „Zniknęły wszystkie rządy, zarówno narodowe, jak i lokalne władze. Nie ma szkół ani uniwersytetów, bibliotek ani archiwów, nie ma dostępu do informacji. Nie ma kin ani teatrów. Radio działa od przypadku do przypadku, ale sygnał jest słaby. Gazet nie widziano od tygodni. Nie ma pociągów ani samochodów, telefonów ani telegramów, nie ma poczty, żadnej komunikacji, oprócz plotek przekazywanych z ust do ust. Nie ma pieniędzy, bo nikt nie ma niczego na sprzedaż. Nic się tu nie produkuje: fabryki i przedsiębiorstwa zostały zniszczone lub rozebrane na części, podobnie jak większość innych zabudowań. Prawo i porządek praktycznie nie istnieją, nie ma bowiem policji ani sądów" - pisał Keith Lowe w swojej książce „Dziki kontynent".
"W niektórych rejonach przestano już odróżniać dobro od zła. Ludzie zabierają to, co chcą, bez oglądania się na prawo własności. W gruncie rzeczy pojęcie to straciło już rację bytu. Rzeczy należą do tego, kto jest dość silny, aby nieść je ze sobą, i kto gotów jest ryzykować własne życie w ich obronie. Uzbrojeni mężczyźni przemierzają ulice, biorąc, co im się podoba, i terroryzując każdego, kto wejdzie im w drogę. Kobiety ze wszystkich sfer społecznych i w każdym wieku prostytuują się za jedzenie i ochronę. Nie ma wstydu. Nie ma moralności. Jest tylko walka o przetrwanie".
Jak możemy przeczytać na kartach jego tomu, walka toczyła się głównie o pożywienie. 10-letnie dziewczynki prostytuowały się za kawałek chleba albo kilka papierosów, aby chociaż na chwilę zabić nieznośny głód. Tłumy biły się o garść słodyczy rzuconych na ulicy przez żołnierzy. Zbrodnie, gwałty i rabunki były na porządku dziennym. Dla tych, którzy szukali dachu nad głową i codziennej racji żywieniowej, która pozwoliłaby im przeżyć kolejny dzień, wojna jeszcze się nie zakończyła.
W wyniku konfliktu zbrojnego miliony ludzi zostały bez domów. Nie tylko obywatele Warszawy musieli odbudowywać swoje miasto praktycznie od zera. Z Berlina czy Charkowa również nie pozostało wiele więcej niż kupa gruzów. Niemcy straciły ponad jedną piątą całej infrastruktury mieszkaniowej. Największe miasta tego państwa zostały zburzone w ponad 50 procentach.
Poważnie zniszczona została gałąź przemysłowa
Fabryki, elektrownie, stocznie i rafinerie ucierpiały zarówno w wyniku nalotów, jak i były celowo niszczone przez przegraną, wycofującą się armię niemiecką. Węgry straciły ponad 90 proc. przemysłu, w pozostałych krajach Europy Środkowej też nie było możliwości podjęcia produkcji w zasadzie w żadnej z fabryk.
Jak pisze Lowe, „wraz z końcem wojny jedynym niezawodnym środkiem podróżowania były własne nogi". Mosty, drogi, tory kolejowe były bowiem zniszczone, a pojazdy, jeśli nie również zniszczone, najczęściej zarekwirowane przez wojsko. Zniszczone zostały także pola uprawne, a podjęcie prac rolnych było niemożliwe ze względu na potężną liczbę min.
Pod koniec wojny większość Europejczyków zmagała się z plagą głodu. W krajach takich jak Holandia racje żywnościowe, jakie przypadały na każdego obywatela, były mniejsze niż te, które otrzymywali jeszcze niedawno więźniowie niemieckich obozowych koncentracyjnych. Ze względu na częsty brak możliwości dojazdu alianci mieli problem z dostarczeniem żywności wszystkim potrzebującym. Ci, którzy mieli to szczęście i dostali niezbędne produkty, musieli je chronić niczym najbardziej drogocennego skarbu. Jedzenie było wówczas najbardziej pożądaną walutą.
Dla Holendrów niezwykle tragiczna w skutkach okazała się ostatnia zima wojny. Podczas ostrych mrozów, najsurowszych, jakie kiedykolwiek odnotowano w tym kraju, na przełomie 1944-1945 r. ogromna część mieszkańców zaczęła cierpieć na brak żywności oraz paliwa. Kiedy Niemcy zablokowali dostawy żywności z rolniczych obszarów Holandii, jak również dostawy opału, z głodu jedzono cebulki tulipanów, a śmierć poniosło wówczas około 20 tys. cywilów. Wielki głód zwany też głodem zimowym trwał do chwili poddania się strony niemieckiej w maju 1945 r. Choć już we wrześniu 1944 r. do rządu holenderskiego na wygnaniu w Londynie dotarły pierwsze ostrzeżenia o groźbie braku żywności, nie podjęto jeszcze wówczas żadnych działań. Liczono na to, że północna część kraju będzie wolna po zakończeniu operacji „Market Garden". Jak pokazała historia, stało się inaczej. Kraj został podzielony na okupowaną część północną i w dużym stopniu wyzwoloną część południową.
Najmocniej po wojnie zniszczona była właśnie Holandia. Belgia z kolei była jedynym państwem, które wyszło bez długów. To m.in. dzięki sprzedaży surowców strategicznych z Konga, była najprawdopodobniej najlepiej prosperującym wówczas państwem europejskim. Poważnemu zniszczeniu uległy też kraje zachodniej Europy: Niemcy, Francja i Włochy.
We Francji zdewastowany był cały system transportu i łączności. Niemcy wywieźli większość zapasów żywności, surowców i maszyn. W 1945 r. produkcja przemysłowa była niższa w stosunku do 1938 r. nawet o 35-40 proc.
Nie lepsza sytuacja panowała na Wyspach Brytyjskich. Zniszczona została jedna trzecia floty handlowej, wojna pochłonęła też niemal całe rezerwy kruszców, walut oraz rezerw zagranicznych. Do 1947 r. rząd wydał też w sumie 3 mld dol. na pomoc międzynarodową dla Grecji i Turcji czy dożywianie Niemiec. Zdecydowano się na taki krok pomimo olbrzymiego deficytu handlowego, nieudanych plonów czy wreszcie zimy stulecia i stanu klęski żywiołowej. Ostatecznie zaciągnął potężne długi u amerykańskiego wierzyciela. Wszystkie kraje miały zresztą tego samego kredytodawcę. Francji i Anglii w latach 1945-1947 groziła obawa całkowitego załamania się systemu finansowego. We Francji w szybkim tempie postępowała inflacja.
W całej Europie się nie przelewało
Kiedy w 1948 r. rząd Partii Pracy utworzył państwową, powszechną służbę zdrowia, nawet chleb kupowano w Wielkiej Brytanii na kartki. I tak aż do 1954 r., z nieznaczną przerwą na czas koronacji królowej Elżbiety II. Panował chaos. W Grecji trwała wojna domowa, w krajach zajętych przez Armię Czerwoną władzę - przy coraz większej przemocy - sukcesywnie przejmowali komuniści.
Zniszczonej Europie z pomocą przyjść miały Stany Zjednoczone. Amerykańska administracja opracowała Plan Odbudowy Europy, znany również pod nazwą plan Marshalla, od nazwiska sekretarza George'a Marshalla, który przedstawił założenia całego konceptu. Nie ulega wątpliwości, że plan ten odegrał znaczącą rolę w powojennym odrodzeniu Europy. Sam Winston Churchill powiedział kiedyś, że jest on „najbardziej wspaniałomyślnym aktem w historii". Rzeczywiście historycy do dziś przekonują nas, że dzięki niemu udało się zapobiec rozprzestrzenianiu się komunizmu, spowodować ogromny wzrost gospodarczy w Europie, a gospodarkę amerykańską uratować przed powojenną depresją.
Już na przełomie 1946 i 1947 r. prezydent USA Harry Truman postanowił wysłać byłego prezydenta Herberta Hoovera do Niemiec i Austrii. Chodziło o dokonanie oceny sytuacji w powojennej Europie, a jednym z pierwszych efektów tej podróży była pomoc żywnościowa udzielona uczniom niemieckich szkół.
W marcu 1947 r. Harry Truman wygłosił przemówienie, w którym to zapowiedział, że USA będą wspierać wszystkie narody, które bronią demokracji, jak również zadziałają przeciwko zbrojnej mniejszości w Grecji czy Turcji. Celem było powstrzymanie wciąż wzrastających wpływów komunistycznych we Włoszech i Francji i uratowanie przed reżimem całej Europy Wschodniej.
Jednym z głównych założeń doktryny była pomoc gospodarcza, której cały plan opracował właśnie Marshall. - Jest rzeczą logiczną, że Stany Zjednoczone powinny uczynić wszystko, co leży w ich mocy, aby pomóc w przywróceniu światu normalnego zdrowia gospodarczego. Bez tego nie może być mowy o równowadze politycznej i zapewnieniu pokoju. Nasza polityka jest wymierzona nie przeciwko jakiemukolwiek krajowi czy doktrynie, ale przeciwko głodowi, ubóstwu, rozpaczy i chaosowi - przekonywał 5 czerwca 1947 r. Marshall. Już 3 kwietnia 1948 r. Plan Odbudowy Europy został zatwierdzony przez Senat, a wcześniej Kongres amerykański.
Strona amerykańska szybko zorientowała się, że Rosjanie nie przystąpią do współpracy przy odbudowie zrujnowanych wojną gospodarek europejskich. Ich całkowite załamanie - jak słusznie zauważył Marshall - miałoby leżeć w interesie komunistów, gdyż ostatecznie doprowadziłoby to do przejęcia przez nich władzy. Sam sowiecki minister spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow podczas konferencji założycielskiej ONZ w San Francisco ostrzegał, że jeśli Moskwa nie będzie zadowolona z sojuszu z aliantami z II wojny światowej, znajdzie sobie nowych partnerów. Marshalli amerykański dyplomata George Frost Kennan przewidywali, że chodzi o Chiny, a może również Japonię.
Marshall chciał pomocy dla całej Europy
Zamierzał też doprowadzić do integracji rynków zbytu, zwiększenia skali produkcji, obniżania kosztów oraz cen. Dążono do wprowadzenia wzajemnej wymienialności walut krajów europejskich poprzez utworzenie centrum clearingowego, które miałoby uniezależnić banki centralne od dolara. Ponad dwieście umów celnych między poszczególnymi państwami Europy miało zostać zastąpionych jednolitą unią celną. Zdecydowano się też, by w strategicznych miejscach na świecie umieścić amerykańskie wojska.
Gotowy projekt planu Marshalla przewidywał wypłacenie 5 mld dol. rocznie (w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze to około 35 mld dol.) na pomoc kredytową. Za tę kwotę Europejczycy mieli się zaopatrzyć w amerykańskie surowce i maszyny. Ostatecznie za ponad 13 mld dol. do połowy 1952 r. do państw Europy Zachodniej wpłynęły również artykuły żywnościowe, lekarstwa, paliwa, nawozy sztuczne.
Pierwsza odpowiedź na wszystkie propozycje popłynęła z Wielkiej Brytanii. Minister spraw zagranicznych Ernest Bevin zwołał w Londynie konferencję prasową, na którą zaprosił liderów wszystkich państw Europy. Związek Radziecki nie przyjął pomocy od Amerykanów i nie chciał, aby pomoc ta została przyjęta przez okupowane kraje Europy Wschodniej.
Choć pierwsza reakcja Polski na plan Marshalla zdawała się pozytywna, pod wpływem nacisków Kremla rząd premiera Józefa Cyrankiewicza zmienił stanowisko. Największą pomoc kredytową uzyskała Wielka Brytania. Następnie były Francja, Włochy, Niemcy, a dalej Holandia, Austria, Dania, Belgia, Luksemburg, Grecja, Norwegia i Turcja.
Holendrom udało się sprowadzić ze Stanów nowe dźwigi portowe, dzięki czemu mieli możliwość odbudowania portu w Rotterdamie. We Włoszech odbudowywano zniszczone fabryki. W Niemczech zachodnich uruchomiono produkcję samochodów Volkswagen, we Francji zaś - produkcję samochodów Renault, samolotów i aluminium w Pechiney. W całej Europie w ciągu czterech lat produkcja wzrosła aż o 36 proc. Podwoiła się też wymiana handlowa między krajami Europy Zachodniej a USA.
Udało się
Najlepszym dowodem na to było utworzenie 22 września 1947 r. Europejskiej Organizacji Współpracy (OEEC). Przypomina się też, że gdyby nie ówczesny Plan Odbudowy nigdy nie powstałaby Unia Europejska. Bez amerykańskiej pomocy również Europa Zachodnia mogła nie zdołać uciec przed komunizmem albo z powrotem biernie obserwowałaby powrót nazizmu.
Jak pisze Tony Judt w swojej książce „Powojnie": „Dzisiejsza Europa jest jak Feniks powstały z popiołów swej morderczej (samobójczej) przeszłości. Przeciwnicy planu Marshalla widzieli w nim narzędzie do ustanowienia amerykańskiej dominacji w dużej części Europy. Do dziś przekonują, że Amerykanie przy okazji wsparli francuską prawicę czy pomogli wygrać włoskiej chadecji. Jak jednak przekonuje w swojej książce Lowe, politycznych działań Zachodu z tamtego okresu nie należy porównywać do tych podejmowanych przed NKWD: - Kapitalistyczny model uprawiania polityki w oczywisty sposób był lepiej dostosowany do lokalnych warunków, bardziej demokratyczny i w ostatecznym rozrachunku lepiej działający niż stalinowski komunizm.