Jak Kiepura z niechcianych lokatorów dom czyścił

Jan Kiepura (z lewej) w towarzystwie publicysty Michała Orlicza i aktora Igo Syma
Jan Kiepura (z lewej) w towarzystwie publicysty Michała Orlicza i aktora Igo Syma NAC, 1-K-8262-2
Jan Kiepura ma w swojej historii niechlubny występek, z którego musiał się tłumaczyć przed sosnowickim sądem

W 1924 roku Jan Kiepura stoi u progu sławy. Ma 22 lata i wyjątkowo piękny głos. Od roku śpiewa w chórze Teatru Wielkiego w Warszawie. Daleko mu jeszcze do tytułu "króla tenorów", ale jest bardzo pewny siebie.Przystojny śpiewak-amant ma też ogromne powodzenie u kobiet. Wkrótce rozpoczną się afery i sprawy honorowe, wytyczane przez zazdrosnych mężczyzn. Jeden z nich nie mógł ścierpieć, że jego narzeczona w eleganckiej warszawskiej cukierni Lursa flirtowała na jego oczach z Kiepurą, bardzo nim zachwycona. Zazdrośnik wyzwał go publicznie od szczeniaków i łotrów spod ciemnej gwiazdy. Artysta wysłał mu sekundantów. Do pojedynku nie doszło, bo przeciwnik, może pod namową narzeczonej, wycofał się. Ustalono jednak, że Kiepura obrazę załatwił jak najbardziej honorowo.

Czy tak samo honorowo zachował się w Sosnowcu, w pewnej trudnej sprawie?

"Jan Kiepura zmusił za pomocą gwałtu..."

Gdyby wydarzyła się później, gdy Kiepura był już bardzo sławny, na pewno pisałyby o tym wszystkie gazety. Nie co dzień przecież znany artysta staje przed sądem oskarżony przez prokuratora o gwałt. W dodatku na mężczyźnie! Sam tytuł byłby sensacją i zanim czytelnik doczytałby, o co naprawdę chodzi, cały nakład by się na pniu sprzedał.

Jak doszło do tego procesu przed sosnowieckim sądem? Szczegóły podaje publikacja "Sosnowiec, retro kryminały" [Dikappa 2012]. Sam Kiepura nie byłby pewnie zadowolony, że incydent zachował się w kronikach miejscowego sądu, ale dzięki temu wiemy więcej o sytuacji rodzinnej artysty. A także sporo o jego charakterze.

Prokurator dr Krzemuski pisał: "Jan Kiepura, syn Franciszka i Marii, w dniu 7 sierpnia 1924 roku w Sosnowcu, zmusił Piotra L. za pomocą gwałtu na jego osobie, do opuszczenia lokalu prawnie przez niego zajmowanego, czym dopuścił się występku z art. 51, 507 cz. I kk".

Chodziło o to, że Kiepurowie w swoim domu przy ulicy Miłej 4, wynajmowali pewnemu człowiekowi pokój. Jeden syn był już przecież w stolicy. Wszystko było dobrze, dopóki lokator nie stracił pracy i przestał płacić czynsz. Eksmisja była trudna, bo dłużnik miał dzieci i jak powiadał, ani grosza w kieszeni. Właściciele domu jakoś nie mogli go wyrzucić na bruk, tylko żalili się synowi. Kiedy przyjechał Jan, problem załatwił radykalnie.

Po prostu wziął za klapy lokatora i wystawił go za drzwi. W tym czasie brat Jana, Władysław, wyrzucał rodzinę dłużnika. Wspólnie już bracia wynosili na ulicę meble i dobytek, część z tego zostawiając sobie na poczet niezapłaconego rachunku. Podobno nie obyło się bez pobicia lokatora stawiającego opór. Czy Kiepura naprawdę obił twarz lokatora? Pokazał mu pięścią, gdzie raki zimują?

W każdym razie ten poskarżył się na to prokuratorowi i doszło do rozprawy sądowej. Świadkowie karnie stawili się w sądzie i zeznali, że Jan Kiepura co prawda siłą lokatora wywalił z domu, istotnie gwałtem, nie po dobroci, ale go nie pobił. Do takich rękoczynów nie doszło. I sąd uniewinnił oskarżonego, któremu ten incydent nie przeszkodził we wspaniałej karierze tenora. Co dalej z wywalonym lokatorem, historia milczy.

Grażyna Kuźnik
DZIENNIK ZACHODNI

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia