Jak Marszałek Piłsudski chciał załatwić Hitlera

Marcin Zasada
Niemiecki ambasador Hans=Adolf von Moltke, Józef Piłsudski, Joseph Goebbels oraz Józef Beck na spotkaniu w Warszawie, 16 czerwca 1934 roku
Niemiecki ambasador Hans=Adolf von Moltke, Józef Piłsudski, Joseph Goebbels oraz Józef Beck na spotkaniu w Warszawie, 16 czerwca 1934 roku Wikimedia Commons
Dzięki Józefowi Piłsudskiemu mogliśmy uniknąć wojny. Europa dzięki Marszałkowi mogła pozbyć się Adolfa Hitlera nim zbudował militarną potęgę III Rzeszy. Brzmi to jak fragment scenariusza filmu z gatunku "political fiction", ale ta historia jest prawdziwa

Z Józefem Szaniawskim, historykiem, politologiem i publicystą, rozmawia Marcin Zasada.

Takie są fakty. Boleję, że nie są one powszechnie znane, ale tak, jak król Jan III Sobieski uratował chrześcijańską Europę pod Wiedniem, tak Józef Piłsudski próbował uratować pokój na świecie na kilka lat przed wybuchem II wojny światowej. Marszałek jako jeden z nielicznych widział w zdobywającym władzę Hitlerze poważne zagrożenie dla Europy.

Przez kilka lat próbował przekonać przywódców innych państw, by zniszczyć go, nim wzrośnie potęga III Rzeszy. Piłsudski przez kilka lat prowokował Niemców. Dążył do wojny prewencyjnej, bo wiedział, że Polska może tę wojnę wygrać. 2 maja 1933 r. złożył Hitlerowi oficjalne ultimatum. Na spotkaniu w gmachu Kancelarii Rzeszy Alfred Wysocki, polski poseł w Berlinie, przedstawił w imieniu Marszałka alternatywę: albo wyrzeczenie się przez Niemcy żądań rewizji granicy z Polską, albo wojna!

W jaki sposób Piłsudski wywierał presję na Hitlerze?

Hitler nie ukrywał, jakie ma plany. Piłsudski jako pierwszy wyczuł rosnące niebezpieczeństwo. Wiedział, że do wojny dojdzie prędzej czy później. A zależało mu na silnej, niepodległej Polsce i zdawał sobie sprawę, że budując ją między młotem a kowadłem, czyli między Niemcami i Rosją, należy być wyjątkowo czujnym i ostrożnym. Gdy za zachodnią granicą Hitler zdobywał coraz mocniejszą pozycję, Marszałek zarządził przygotowania do wojny prewencyjnej, które objęły całe wojsko. Nie ustawał w prowokowaniu Niemców. Znamienny był incydent z 15 czerwca 1932 r., kiedy to na jego osobisty rozkaz, a bez zgody niemieckich władz Wolnego Miasta Gdańska, do portu gdańskiego wpłynął polski kontrtorpedowiec "Wicher", by czynić honory domu wobec wizytującej Wolne Miasto eskadry okrętów brytyjskiej Royal Navy. Załoga "Wichra" otrzymała rozkaz otwarcia ognia do najbliższego budynku rządowego, gdyby władze Gdańska, które w 1930 r. wypowiedziały Polsce umowę o używalności portu, zdecydowały się na demonstrację wobec polskiej bandery.

Kiedy 30 stycznia 1933 r. Hitler został kanclerzem, Piłsudski brał pod uwagę możliwość krótkiego i lokalnego konfliktu z Niemcami wiosną 1933 r. Chciał rozdrażnić Hitlera, aby Niemcy pierwsi napadli na Polskę. 6 marca 1933 r. polski transportowiec "Wilia" wyładował w polskiej strażnicy na Westerplatte dodatkową, nieprzewidywaną w umowach kompanię piechoty. Siedem miesięcy później na krakowskich Błoniach odbyła się największa w historii Polski defilada kawalerii zarządzona przez Marszałka z okazji 250. rocznicy zwycięstwa Sobieskiego pod Wiedniem. Problem w tym, że bitwa została stoczona 11 i 12 września 1683 r., więc rewia kawalerii miała miejsce nie w 250. rocznicę, ale niespełna miesiąc później. Rocznica była jedynie pretekstem, w rzeczywistości doszło do koncentracji najgroźniejszych i najbardziej mobilnych jednostek Wojska Polskiego ze wschodnich województw. Defilada w Krakowie była wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Wojsko przybywało na nią jak na wojnę, z pełnym oporządzeniem, zapasami amunicji, a nawet lazaretami i kuchniami polowymi. W tym czasie, 6 października 1933 r., w garnizonach w całej Polsce gen. Gustaw Orlicz-Dreszer, najbardziej błyskotliwy z generałów Wojska Polskiego, zarządził alarm bojowy.

Rozkaz dotyczył 21 spośród istniejących w czasie pokoju 30 dywizji piechoty i 11 spośród 13 brygad kawalerii - w sumie około 80 proc. dużych jednostek Wojska Polskiego. Przeprowadziły one ćwiczenia sztabowe w pobliżu granicy niemieckiej. Jednocześnie w Katowicach wojewoda śląski Michał Grażyński otrzymał polecenie, aby "uruchomić" struktury POW (Polskiej Organizacji Wojskowej) po drugiej stronie granicy z Niemcami. Między Krakowem a Katowicami nastąpiła 6 października 1933 r. koncentracja ponad 110 tys. żołnierzy WP w pełnej gotowości bojowej. Niemcy potraktowali groźbę wojny prewencyjnej poważnie, a na skutek raportów Abwehry wystraszony minister wojny, gen. von Blomberg, wydał 25 października 1933 r. dyrektywę dla niemieckich sił zbrojnych na wypadek wybuchu konfliktu z Polską.

Hitler uległ Piłsudskiemu i cofnął się przed Polską?

Cofnął się, bo rozumiał jedynie język siły. Nie dysponując jeszcze silną armią, 2 maja 1933 r. zadeklarował wolę dotrzymania obowiązujących traktatów. Tydzień wcześniej, na skutek pogłosek o przygotowywanej wojnie prewencyjnej, w Berlinie odbyła się narada z udziałem Hitlera i dowódców Reichswehry. Do ustąpienia Polsce dyktatora przekonali niemieccy generałowie, którzy wskazywali, że Niemcy mogą skutecznie bronić przed Polakami jedynie 50-kilometrowego frontu i nie mają jeszcze środków do prowadzenia wojny. Hitler uległ, bo wiedział od Abwehry o polskich manewrach prowadzonych na wschodzie. Na 10 dni przed ultimatum z udziałem Marszałka w Wilnie zorganizowana została defilada wojskowa, poprzedzona manewrami pozorującymi przygotowania do ataku na Prusy Wschodnie. To była wymowna demonstracja siły.

Polska wygrałaby wojnę z Niemcami w 1933 roku?

Niemcy były wtedy w ciężkim kryzysie ekonomicznym. Na trudną sytuację gospodarczą nakładał się kryzys polityczny i społeczny. Hitler chciał w krótkim czasie zmilitaryzować kraj, ale wtedy były to tylko zamiary. Niemcy nie miały armii, a jedynie słabą Reichswehrę, składającą się ze 100 tys. ludzi. Wojsko Polskie miało 400 tys. bitnego żołnierza, co prawda z małą ilością sprzętu motorowego i czołgów, ale Niemcy mieli jeszcze mniej.

Polska artyleria, mobilne i znakomicie uzbrojone w działa, karabiny maszynowe i moździerze brygady kawalerii dawały nam dużą przewagę. Polska mogła przeprowadzić mobilizację powszechną 250-300 tys. żołnierzy. Mieliśmy też zapasy amunicji, gdy Niemcy nie mieli ich wcale. Prusy Wschodnie, Wolne Miasto Gdańsk i zachodnia część Śląska były praktycznie bezbronne. Wojsko Polskie mogło je zająć niemal bez walki.

Dlaczego więc Piłsudski nie zaatakował Hitlera?

Z kilku powodów. Trzeba było zadać sobie pytanie, co dalej, jak obalić Hitlera? Na to Polska była za słaba jako państwo, do tego potrzebna była Francja, a najlepiej oba mocarstwa, Francja i Anglia. Przekonanie ich przywódców, że Hitler stanowi ogromne zagrożenie dla Europy stało się w latach 1932-33 głównym zamysłem Marszałka i pilnie strzeżoną tajemnicą państwową II RP. Elementem tej gry politycznej było zawarcie paktu o nieagresji między Rosją sowiecką i Polską 25 lipca 1932 r. Dawało to minimum gwarancji, że w przypadku wojny z Niemcami nie zostaniemy zaatakowani od wschodu. Nie dawało jednak pewności.

Intencje Piłsudskiego dobrze pokazuje jego rozmowa z ppłk. Kazimierzem Glabiszem, oficerem do zleceń Marszałka: "Marzeniem Niemiec jest doprowadzić do kooperacji z Rosją, jak za czasów Bismarcka. Dojście do takiej kooperacji byłoby naszą zgubą. Do tego dopuścić nie można. Mimo ogromnych różnic w systemach i kulturze Rosji i Niemiec, trzeba stale pilnować tej sprawy. Na świecie powstały już dziwniejsze sojusze. Jak przeciwdziałać? Zależnie od danej koniunktury: bądź nastraszaniem słabszego, bądź kolejnym odprężaniem stosunków. Gra będzie trudna przy paraliżu woli i krótkowzroczności Zachodu oraz nieudania się moich planów federacyjnych".

Jak Zachód oceniał i reagował na działania Piłsudskiego?

Zachód był sparaliżowany politycznie, zapatrzony w niedołężną Ligę Narodów, szukający bezpieczeństwa w wielostronnych, a przez to słabych porozumieniach międzynarodowych. Brak było dalekich myśli, przewidujących rozwój wypadków w Europie. To będzie stałą cechą polityki europejskiej aż do wybuchu wojny w 1939 r. Poza tym na Zachodzie dominował pacyfizm, a właściwie pacyfizm doprowadzony do politycznego absurdu. Układ Branda-Kelloga był na rękę totalitarnym dyktatorom: Stalinowi, Hitlerowi i Mussoliniemu. Zgodnie z tym traktatem, potępione miało być każde państwo, które szykuje wojnę, a nie prowadzi pertraktacji pokojowych. W ten sposób potępiona na arenie międzynarodowej mogła być Polska, a nie Niemcy, choć to Polska broniła swej wolności i wolności Europy zarazem.

Adiutant Lepecki zapytał kiedyś Piłsudskiego, czy Hitler ma zamiar napaść na Polskę. Piłsudski odpowiedział: "Nawet gdybyśmy to my na niego napadli, to też byłaby obrona". Francja i Anglia nie dostrzegały w Hitlerze niebezpieczeństwa. W Paryżu uważano go raczej za oszołoma. Zresztą, gdy w '39 Niemcy zajmowali Sudety i Czechosłowację, Francja i Anglia nadal nie zdawały sobie sprawy z powagi sytuacji. W 1933 r. Piłsudski wielokrotnie sondował rządy obu mocarstw, czy w razie złamania przez Hitlera postanowień traktatu wersalskiego będą one skłonne do wspólnego wystąpienia przeciwko Niemcom. Niestety, odpowiedzi nie były zachęcające. Francja długo wierzyła w pokojowe intencje Berlina, lekceważąc możliwości Warszawy.

Piłsudski był zatem zdany tylko na siebie?

Tak, ale mimo to nie zrezygnował z pomysłu wojny prewencyjnej. Zwracał się o poparcie dyplomatyczne i polityczne nie tylko do Francji i Anglii, ale i USA. Przyjaźnił się z prezydentem Hooverem, który tak jak Piłsudski rozumiał zagrożenie hitlerowskie. Na polecenie Hoovera podjęte zostały sekretne konsultacje dyplomatyczne i wojskowe z Polakami. We wrześniu 1932 r. do Warszawy przyjechał gen. Douglas MacArthur, szef sztabu amerykańskich sił lądowych. Otrzymał od Polski najtajniejsze szyfry sowieckie "Fiołek" (stosowany przez Rosjan do 1954 r.) i "Rewolucja", a prawdopodobnie też elementy niemieckiej Enigmy. MacArthur i jego sztab uczestniczyli w wielkich manewrach na Wołyniu. Ale wtedy w latach 1932-1933 syta, dostatnia, pozornie spokojna Europa nie chciała, aby ktokolwiek jej bronił, a już w szczególnie dotyczyło to Francji i Wielkiej Brytanii. Kilka lat potem było już za późno. Anglicy obawiali się, że wojna z Niemcami przyniesie 30 tys. ofiar i nie chcieli zaryzykować. A w II wojnie światowej zginęło 50 mln ludzi.

Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia