Krakowski Oddział IPN i „DZIENNIK POLSKI” PRZYPOMINAJĄ. Centralny wrzód stulecia, czyli rewolucyjne qui pro quo

Maciej Zakrzewski
Lew Trocki w oparciu o Komitet Wojskowo-Rewolucyjny zorganizował siły do przeprowadzenia zamachu stanu
Lew Trocki w oparciu o Komitet Wojskowo-Rewolucyjny zorganizował siły do przeprowadzenia zamachu stanu wikimedia
Mit „wielkiej rewolucji październikowej” był jednym z najbardziej eksponowanych motywów w ideologii i propagandzie komunistyczne.

Coroczna celebracja wydarzeń z nocy 24 na 25 października 1917 r. (6 na 7 listopada wedle kalendarza gregoriańskiego), jaka odbywała się w Sowietach, a potem w zdominowanych przez komunistów krajach, miała charakter politycznego rytuału mobilizującego masy, z czasem zmieniającego się w biurokratyczny festyn, na którym oficjele już bez wiary przemawiali „ku czci”, składali wiązanki „ku pamięci”, przy coraz większym zobojętnieniu zwykłych ludzi. W rzeczywistości ów „epokowy” przełom był splotem wielu czynników, mieszaniną zwykłego przypadku i genialnego taktycznego sprytu.

Wielkie nieporozumienie

Z punktu widzenia ortodoksyjnej doktryny marksistowskiej rewolucja proletariacka w Rosji była czymś niedorzecznym. Karol Marks wychodził z założenia, że przejęcie władzy przez klasę robotniczą ma sens jedynie w kraju o rozwiniętym przemyśle. Marksizm bazował na założeniu, że wypracowane na gruncie kapitalizmu środki produkcji, których dalszy rozwój jest tłumiony przez egoizm burżuazji, winny być przejęte na drodze rewolucji przez dotychczas wyzyskiwany proletariat. Proletariat zaś, wedle autora „Kapitału”, miał dzięki właściwemu podziałowi pracy wykorzystać w pełni możliwości maszynowej produkcji dóbr, tak aby w sytuacji obfitości rozdzielać „każdemu wedle potrzeb”. Rewolucja z punktu widzenia pierwotnych założeń miała sens jedynie w sytuacji istnienia wypracowanego bogactwa, co więcej w chwili istnienia silnej „klasy proletariackiej”. Właściwym miejscem zapowiadanych przemian miały być przede wszystkim Niemcy i rozwinięte kraje Zachodu. A Rosja? Rosja była krajem skrajnie zacofanym pod względem politycznym i gospodarczym. Rewolucja przemysłowa, która miała poprzedzać przyszłą rewolucję socjalistyczną, jedynie w wielkich miastach nabierała rozpędu, który nikł w skali całego imperium.

Lider powstałej w 1903 r. frakcji, potem partii bolszewickiej, Włodzimierz Lenin, nie był jednak teoretykiem, ale pełnokrwistym politykiem, przekonanym, że o rewolucji nie można gadać, należy ją czynić. Uzupełniał on wizję historii Marksa, stwierdzając, że kapitalizm, zanim zostanie zdławiony przez dyktaturę proletariatu, wejdzie w fazę globalną - imperializm. Celem ruchu rewolucyjnego winno być uderzenie w światowy kapitalizm nie w miejscu najbardziej do tego predystynowanym ze względu na rozwój gospodarczy, ale na jego słabość. Przejęcie władzy w jednym kraju miało być początkiem do rozprzestrzeniania rewolucji po całym świecie. Tym najsłabszym ogniwem w globalnym systemie burżuazyjnym była Rosja. Wedle Lenina nie była ona celem rewolucji, ale jej prologiem.

Najsłabsze ogniwo

Paradoksalnie te cechy Rosji, które w oczach Marksa wykluczały ją z awangardy przemian socjalistycznych, w opinii Lenina predestynowały ją do tej roli. Przywódcy bolszewików nie interesowały zbytnio uwarunkowania społeczne socjalizmu, ale przede wszystkim zagadnienie przejęcia władzy. A to, w chwili braku silnego zaplecza w społeczeństwie, możliwe jest tylko w sytuacji chaosu.

Po trzech latach udziału w wojnie po stronie państw Ententy carska Rosja nie tylko nie mogła wylegitymować się spektakularnymi sukcesami na polu walki (a wręcz przeciwnie), ale też popadła w permanentny kryzys gospodarczy wywołany kolosalnym wysiłkiem wojennym. Coraz powszechniejsze było niezadowolenie społeczne. Z początkiem 1917 r. nasiliły się strajki, demonstracje. Co więcej, w sytuacji narastającego wrzenia społecznego, car Mikołaj II nie mógł liczyć już na coraz bardziej zdemoralizowaną armię. Spontaniczna rewolucja, która wybuchła w Piotrogrodzie 23 lutego (8 marca) 1917 r. położyła kres caratowi. Rosja po raz pierwszy w swojej historii podjęła, nie rokujący wprawdzie zdrowego potomstwa, flirt z demokracją. W kraju zapanował coraz większy chaos, w Petersburgu istniały dwa ośrodki władzy: Rząd Tymczasowy i Piotrogrodzka Rada Delegatów Robotniczych i Żołnierskich. W tej ostatniej dominowali umiarkowani socjaliści, głównie mienszewicy. Bolszewicy w tych wydarzeniach nie byli wiodącą siłą: stosunkowo nieliczni, ale znakomicie zorganizowani. Logika procesu rewolucyjnego wskazuje, że po pierwszym umiarkowanym etapie prowadzącym do upadku dotychczasowej władzy, kontrolę nad kierunkiem przemian zaczynają zazwyczaj przejmować siły najbardziej skrajne, ale też najbardziej zdeterminowane. W czasach chaosu wgrywa ten, kto nie ulega panice.

Niestabilność polityczna, poruszenie wywołane operetkowym puczem Korniłowa, sprzyjały wzrostowi znaczenia bolszewików, którzy już we wrześniu 1917 r. zyskali większość w Moskiewskiej i Piotrogrodzkiej Radzie. Lew Trocki, przewodniczący Rady stołecznej, w oparciu o Komitet Wojskowo-Rewolucyjny zaczął organizować siły do przeprowadzenia zamachu stanu.

Dziesięć dni, które wstrząsnęło światem

24 października (6 listopada), na dzień przed początkiem obrad II Wszechrosyjskiego Zjazdu Rad, podjęto działania zmierzające do przejęcia władzy. Dawne hasło Lenina: cała władza w ręce rad, było przeszłością. W nocy siły dowodzone przez Trockiego zajęły strategiczne ośrodki miasta: dworzec, centralę telefoniczną, pocztę. W „Krótkim Kursie Historii WKP(b)” patetycznie napisano: Krążownik „Aurora” ogniem swych dział skierowanych na Pałac Zimowy, obwieścił 25 października początek nowej ery - Wielkiej Rewolucji Socjalistycznej. W rzeczywistości rankiem 25 października z „Aurory” wystrzelono jeden ślepy pocisk, który był sygnałem do szturmu na Pałac Zimowy, gdzie obradował zastraszony i coraz bardziej bezwolny Rząd Tymczasowy.

Bolszewicy działali ze zdecydowaną precyzją, nie napotkali na swojej drodze większego oporu. W Piotrogrodzie w trakcie całej operacji zginęło zaledwie kilkanaście osób. W Moskwie trafiano na większy opór wojsk rządowych. Kluczową rolę odgrywał czas. Bolszewicy błyskawicznie ogłosili proklamację, w której zapowiadali przejęcie władzy przez Komitet Wojskowo-Rewolucyjny, równie szybko utworzono pod przewodnictwem Lenina Radę Komisarzy Ludowych. Na posiedzeniu II Zjazdu Rad posiadający większość mienszewicy i eserowcy zaprotestowali przeciwko zamachowi stanu i opuścili zgromadzenie. Ta polityczna naiwność zdecydowało o sukcesie Lenina. Pomimo braku większości, w sytuacji „honorowego” bojkotu, przeforsowali uznanie Rady Komisarzy Ludowych przez Zjazd. Następnie wydano dwa kluczowe dekrety: „O pokoju” i „O Ziemi”. Pierwszy zapowiadał podjęcie rozmów pokojowych z państwami centralnymi, drugi natomiast - co budziło zastrzeżenia wielu marksistów - wprowadzał parcelacje potężnych majątków ziemskich. Te dwie decyzje miały pozyskać przychylność, głównie chłopskiej ludności dawnego imperium. Jednak, co przyznają historycy, w dużej mierze sojusznikiem bolszewików w drodze do władzy, była społeczna bierność i początkowy brak zdecydowania przeciwników. Bolszewicy uchwycili władzę, która leżała na ulicy.

Przebywający w tym czasie w Rosji amerykański dziennikarz, komunista, John Reed, opisywał entuzjastycznie pierwsze dni rewolucji w książce pod wymownym tytułem „Dziesięć dni które wstrząsnęło światem”. Reed, pierwszy Amerykanin pochowany pod murami Kremla, opisywał przewrót październikowy jako akt wolności dla stu sześćdziesięciu milionów najbardziej na świecie ciemiężonych ludzi. Była to naiwna pomyłka, jednak nie mylił się w jednym - znaczeniu tych wydarzeń dla historii świata, istotnie był to wstrząs.

Rewolucja jest jak rower

Z perspektywy czasu jest jasne, że samo przejęcia władzy było najmniej wymagającym zadaniem. Początkowo zdezorganizowane siły antybolszewickie podejmowały próby obalenia uzurpowanej władzy. Rozpoczął się okres bezwzględnej wojny domowej, w trakcie której nie tylko wprowadzono politykę rekwizycji w ramach tzw. komunizmu wojennego, ale przede wszystkim w sytuacji rewolucyjnego stanu wyjątkowego stworzono system bezwzględnego terroru, któremu patronował polski rewolucjonista Feliks Dzierżyński i CzeKa.

Ernesto Che Guevara miał powiedzieć, że rewolucja jest jak rower - jeśli nie jedzie upada. Stworzony na skutek rewolucji system sowiecki wykazywał ciągłą dążność do ekspansji i realizacji głównego celu, czyli rewolucji w krajach uprzemysłowionych. Armia Czerwona idąc na Warszawę w 1920 r., po trupie Polski, ciągnęła na Zachód. Bezskutecznie. Mimo podniesienia przez Stalina hasła budowania socjalizmu w jednym kraju, nadzieja ekspansji nie wygasła. Realizowana była w 1939 r., a następnie w 1945 r., kiedy to wojska sowieckie doszły do Berlina, pozostając tam przez następne kilkadziesiąt lat.

Nie determinizm historyczny, ale kryzys, zbieg okoliczności i polityczna sprawność ideologicznych sekciarzy sprawiły, że na mapie świata wyrósł totalizm, obrazowo określony przez Leopolda Tyrmanda, jako centralny wrzód stulecia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty

* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia