W rządzonej przez komunistów Polsce tym bardziej nie wspominano o bitwach z Sowietami – także tej o Grodno; bardzo długo starcie to w ogóle nie istniało w społecznej świadomości, a i dziś jest mało znane. Zmianę życiorysu przez mjr Benedykta Serafina można zrozumieć. Do 1956 r. w PRL dawni żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie byli co najmniej podejrzani, a wielu represjonowano. A Serafin chciał w miarę normalnie żyć, nie narażając przy tym swojej rodziny. Pracował, był nawet członkiem Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. Zmarł w 1978 r., pochowany na cmentarzu Świętej Rodziny we Wrocławiu, gdzie mieszkał po wojnie.
Strzępy dokumentów
Nazwisko Benedykta zaczęło się pojawiać dopiero w publikacjach, wydawanych po 1989 r. – na przykład w książkach prof. Czesława Grzelaka, słusznie uważanego za głównego specjalistę od historii obrony Kresów Północno-Wschodnich we wrześniu 1939 r. Ale o losach obrońcy Grodna wciąż wiadomo było bardzo niewiele. W Londynie, w Instytucie Sikorskiego, znajdowała się jego krótka relacja z wydarzeń w Grodnie. W Polsce – jakieś mało istotne dokumenty. Żyjąca we Wrocławiu córka Serafina, Teresa Michałowska (niestety, niedawno zmarła), nie spieszyła się z ujawnianiem i tak skromnych materiałów. Druga córka zmarła już dawno temu w USA. Wnuk, wrocławianin Krzysztof Michałowski, a także wnuczka mieszkająca na Florydzie, dziadka pamiętają – ale o jego losach wiedzą nie za wiele. Na szczęście udało się pozyskać z brytyjskiego Ministerstwa Obrony kserokopie polskich dokumentów z czasów wojny, które sporo wyjaśniły.