Brak nazwisk ofiar, zaniechanie ekshumacji, a także szafowanie wielkimi liczbami - to grzechy, które popełniono w pierwszych latach po zakończeniu wojny. Potem też nie było lepiej. Wstyd przyznać, ale dopiero od kilku lat trwa ustalanie imiennej listy ofiar. W kraju, jako pierwszy zaczął to robić Ośrodek "Karta", dzieło kontynuuje Instytut Pamięci Narodowej.
Nie lepiej było w Bydgoszczy. Choć miejscowi badacze przez lata zajmowali się niemiecką okupacją w mieście nad Brdą, to sporządzone przez nich imienne listy ofiar były szczątkowe. Dopiero kilka lat temu pojawiła się publikacja Wiesława Trzeciakowskiego, zawierająca imienne wykazy bydgoszczan, którzy w latach 1939-1945 stracili życie przede wszystkim w skutek niemieckiego terroru (książka W. Trzeciakowskiego "Śmierć w Bydgoszczy" miała trzy wydania, lista jest uzupełniana).
Na pytanie, ilu bydgoszczan poniosło śmierć w czasie okupacji, siedem dekad temu mówiono i pisano, że 35 tysięcy! Ta nieprawdziwa liczba przetrwała dziesięciolecia. Dobrze, że w końcu została zweryfikowana (w wydanej w 2012 r. Trzeciakowski podaje, że ofiar było ok. 4000).
Śmierć tylu mieszkańców obciąża władze III Rzeszy - wojskowe, policyjne, sądowe, administracyjne i szefów dodatkowych formacji, jak np. Selbstschutzu. Za swoje zbrodnie nie odpowiedział Werner Kampe, kreisleiter i nadburmistrz Bydgoszczy, winny m.in. zamordowaniu 10 listopada 1939 r. prezydenta Leona Barciszewskiego i jego syna Janusza. W 1965 r. na wniosek prokuratury w Monachium (podaję z "Historią Bydgoszczy", t. II. cz. 2) zaprzestano ścigania Kampego, który w RFN wiódł spokojne życie agenta ubezpieczeniowego. Kary uniknął też wielki zbrodniarz Ludolf von Alvensleben, szef pomorskiego Selbstschutzu, który zdołał uciec do Ameryki Południowej i zakończył życie w Argentynie w 1970 r.
Karl Heinz Rux, szef bydgoskiego gestapo miał popełnić samobójstwo po kapitulacji Niemiec. Urodzony w Bydgoszczy w 1941 r. jego syn Eike żyje pod Salzburgiem i szuka informacji o swoim ojcu (o mailu, który nadszedł na mój adres od dr. Eike Ruxa pisałam w lipcu br.).
Inni zbrodniarze, jak np. szefowie Einsatzkommando 16 w Bydgoszczy - Jakob Löllgen i jego zastępca Horst Eichler, choć w latach 60. stawali przed niemieckim sądem, to zostali uniewinnieni.
Hanna Sowińska
GAZETA POMORSKA