Zaprezentowany 1 września „Raport strat wojennych” powinien powstać wiele lat temu, brakowało jednak woli politycznej, by tak się stało. Można się domyślać, dlaczego politycy nie chcieli się na to zdecydować; moim zdaniem głównym motywem był strach i taktyczne sojusze. A do powstania takiego podsumowania była doskonała okazja: praca obecnego dyrektora Zamku Królewskiego prof. Wojciecha Fałkowskiego pt. „Raport o stratach wojennych Warszawy”, który zawierał liczne dokumenty potwierdzające opisane fakty. Powstała ona w 2004 roku, a jej inicjatorem był ówczesny prezydent Warszawy prof. Lech Kaczyński.
Szacowane straty materialne dotyczące nieruchomości, zabytków, składników komunikacji miejskiej i mienia ruchomego, poniesione przez Warszawę w czasie II wojny światowej były szokujące: 45 mld 300 mln dolarów. Raport był odpowiedzią na działania Powiernictwa Pruskiego i przewodniczącej Związku Wypędzonych Eriki Steinbach, którzy występowali z roszczeniami materialnymi wobec Polski.
I chociaż część niemieckich elit odcinała się od tych żądań, to warto pamiętać, że niemiecki rząd przekazał Związkowi miliony euro, zaś Angela Merkel uczestniczyła w uroczystościach Związku Wypędzonych i oficjalnie go popierała. Warto także przypomnieć, że jego obecny szef - Bernd Fabritius, polityk CSU, kilka lat temu stwierdził, że „wysuwane przez narodowo-konserwatywny polski rząd PiS żądania reparacji wojennych pozbawione są jakiejkolwiek legitymacji prawnej i moralnej”. Ta wypowiedź wpisuje się w niemiecką narrację prowadzoną od końca lat 40. ubiegłego wieku. Przez lata, powoli, ale z żelazną konsekwencją starano się zamazywać winy i bestialstwo „narodu panów”, skutecznie także wprowadzano semantyczną manipulację - zamiast o niemieckich obozach koncentracyjnych pisano o „polskich obozach zagłady”, a utworzone przez Niemców żydowskie getta na terenie Polski zastąpiono „polskimi gettami”. II wojnę światową rozpętali nie Niemcy, ale naziści, a w armii III Rzeszy służyli hitlerowcy.
Sączona przez lata fałszywa narracja miała konkretny wymiar także w Polsce, między innymi w postaci medialnego przekazu, a przykładów na to jest mnóstwo - jak chociażby artykuł opublikowany 23 grudnia 2020 r. przez portal onet.pl należący do niemiecko-szwajcarskiego koncernu. Tekst dotyczył „najsmutniejszych” świąt Bożego Narodzenia w czasie II wojny światowej, a do jego ilustracji posłużyło zdjęcie niemieckich żołnierzy w czasie Wigilii w bunkrze polowym na froncie wschodnim.
Trend zamazywania rzeczywistości jest - niestety - obecny także wśród polskich polityków i ich medialnych zwolenników - gdy publicznie jest podnoszony temat reparacji, słyszymy o „niemieckich fobiach” i o „szukaniu wroga na siłę”.
Tego typu stwierdzenia są, delikatnie mówiąc, wysoce niestosowne. Nie ma w Polsce chyba ani jednej rodziny, która nie ucierpiałaby na skutek II wojny światowej. Straty, jakie poniosła Polska w czasie II wojny światowej, są niezaprzeczalnym faktem; zwłaszcza straty dotyczące polskiej ludności. Niemcy z premedytacją mordowali Polaków - intelligenzaktion była ludobójstwem skierowanym przeciwko polskim elitom; zabijano ludność cywilną, mordowano lub germanizowano polskie dzieci, wysiedlano polskie wsie. I właśnie ze względu na pamięć o tych ofiarach należy dokładnie opisać wszystkie niemieckie zbrodnie i grabieże popełnione w czasie II wojny światowej.