Trudno się dziwić, że powszechne wśród Polaków było oczekiwanie sprawiedliwości. A istotnym elementem sprawiedliwości jest kara dla sprawców, zwłaszcza że ich przewiny były z niczym w dziejach ludzkości nieporównywalne. Tymczasem…
Poważani kaci
Masowe mordy na ludności cywilnej, rzeź na Woli, nieopisane gwałty i okrucieństwa, rabunek i planowe niszczenie Warszawy w sierpniu i wrześniu 1944 r. – wszystko to łączy się z nazwiskiem SS-Gruppenführera i generała-porucznika Waffen-SS Heinza Reinefahrta (z zawodu prawnika). Po wojnie Polska zażądała wydania zbrodniarza, jednak Anglosasi odmówili. Wprawdzie Reinefahrt stanął przed sądem, ale był to sąd niemiecki, który kata wciąż leżącej w gruzach Warszawy uniewinnił. Z braku dowodów. Mógł więc esesman przebrany w garnitur „dobrego Niemca” włączyć się w budowę nowych, powojennych Niemiec. W 1951 r. został burmistrzem miasta Westerland, na położonej w pobliżu granicy z Danią wyspie Sylt. Urząd ten pełnił przez następnych 18 lat, od 1958 r. będąc jednocześnie posłem do landtagu kraju związkowego Schleswig-Holszyn. Kolejne wnioski Polski o wydanie zbrodniarza były odrzucane przez władze Niemiec, które w 1967 r. przyznały Reinefahrtowi generalską emeryturę. Ówczesną atmosferę w Niemczech Zachodnich genialnie uchwyciła Agnieszka Osiecka, pisząc w 1966 r. piosenkę „Pachnie ziemia”. Wykonała ją w trzecim programie kabaretu „Dudek” Magdalena Zawadzka. Refren piosenki mówi o „dobrych Niemcach”, takich jak Reinefahrt: „Dziś wygraliśmy wybory” Mówi papa: „W prawo patrz” „Dziś wygraliśmy wybory” Mówi papa – mama w płacz Pachną kwiaty, wieczór świeci Szkoda czasu dziś na łzy Na podwórku wrzeszczą dzieci: „Stary niedźwiedź mocno śpi” Spokojny wieczór, spokojny wieczór Jakby w dzień zaręczyn A dookoła, a dookoła A dookoła sami dobrzy Niemcy. Innym „dobrym Niemcem”, przykładnym obywatelem RFN, był Eilert Diekin. Porucznik Diekin rozkazał zamordować we wsi Markowa członków żydowskich rodzin Goldmanów, Didnerów i Gruenfeldów oraz ukrywających ich Józefa i Wiktorię Ulmów wraz z siedmiorgiem ich dzieci. Po wojnie leutnant Diekin był przez wiele lat komendantem policji w miasteczku Esens nad Morzem Północnym. Rodzinie opowiadał, jak w okropnych „czasach nazistowskich” pomagał Polakom i Żydom. Nikt nigdy go nie niepokoił przypominaniem przeszłości. To tylko dwa – z tysięcy – przykładów morderców w mundurach. Byli także pracujący za biurkami, na głębokich tyłach, zbrodniarze w garniturach. Mniej znani, mniej widoczni, nie mniej zbrodniczy, również robiący powojenne kariery.
Zawsze w służbie Niemiec
III Rzesza była w stanie toczyć brutalną wojnę ludobójczą, która kosztowała życie 50 milionów ludzi, nie tylko dzięki poświęceniu żołnierzy Wehrmachtu, lecz także dzięki wytężonej pracy inżynierów, urzędników i techników, specjalistów od Wehrwirtschaft (gospodarki wojennej). Niemieccy technokraci stali się po zakończeniu działań pożądani zarówno przez Amerykanów, jak i Sowietów. Lecz najbardziej kwalifikacje funkcjonariuszy byłej III Rzeszy doceniał Konrad Adenauer, pierwszy kanclerz Niemieckiej Republiki Federalnej (1949-1963), uznany za jednego z ojców założycieli Wspólnot Europejskich. Adenauer konsekwentnie dążył do objęcia niemieckich zbrodniarzy wojennych pełną amnestią. Sekretarzem stanu i szarą eminencją u kanclerza był Hans Globke, współtwórca osławionych norymberskich „ustaw rasowych” – podstawy do prześladowań, a potem Holokaustu Żydów europejskich. W 1959 r. Reinhard Strecker przygotował wystawę pokazującą nazistowską przeszłość sędziów RFN: „Adenauer nie był nazistą, ale po 1945 roku otoczył się nazistami. Wychodził im naprzeciw, za wszelką cenę nie chciał dopuścić do procesów hitlerowskich zbrodniarzy przed niemieckimi sądami”. Większość ludobójców skazanych w przeprowadzonych przez aliantów trzynastu procesach norymberskich wyszła na wolność do połowy lat 50. „Po przejęciu przez Niemców osądów zbrodni popełnianych w okresie istnienia III Rzeszy nastąpiła gorączka ułaskawień tych, którzy zostali skazani na karę więzienia lub śmierci” – podkreślał prof. Witold Kulesza. W 1962 r. stanowisko prokuratora generalnego RFN objął Wolfgang Fränkel. W okresie III Rzeszy skazał na śmierć co najmniej 30 osób, w tym Polaka, który ośmielił się nie zgodzić z opinią, że Hitler opanuje całą Europę. Dopiero po ujawnieniu zbrodniczej przeszłości Fränkel został poproszony o rezygnację z zajmowanego stanowiska. Doktor Carl-Anton Schäfer członkiem NSDAP został w 1934 r. Do września 1939 r. był dyrektorem Bank von Danzig, następnie organizował Reichkreditkasse w Łodzi leżącej we wcielonym do Rzeszy Kraju Warty. W 1940 r. został komisarzem Banque de France – instytucji, przy pomocy której Niemcy przeprowadzali wyzysk fiskalny i handlowy okupowanej Francji. W 1945 r. minister finansów wyzwolonej Francji oszacował, że Niemcy wyprowadziły łącznie 900 miliardów franków, czyli 45 miliardów reichsmarek, co można przeliczyć na 450 miliardów euro. Dr Schäfer francuskie więzienie opuścił w 1948 r., a trybunał niemiecki uznał go wyłącznie za „sympatyka” nazizmu. W listopadzie 1953 r. Schäfer został ministrem finansów i ministrem sprawiedliwości w rządzie kraju związkowego Szlezwik-Holsztynu. Z funkcji ministra sprawiedliwości zrezygnował w październiku 1954 r., zatrzymując tekę ministra finansów. Od października 1957 r. do października 1958 r. Schäfer był także wicepremierem. W listopadzie 1961 r., skończywszy 70 lat, Schäfer opuścił rząd krajowy i przeszedł na emeryturę.
Interesy ponad wszystko
Rudolf August Oetker był ochotniczym członkiem SS, odbywał staż w KL Dachau. Wraz z ojczymem Richardem Kaselowskym rozwinął rodzinną firmę, m.in. dzięki przejmowaniu przedsiębiorstw wywłaszczanych niemieckich Żydów. Fortunę zbił na dostawach produktów żywnościowych dla Wehrmachtu, wykorzystując pracę robotników przymusowych. Po wojnie firma „Dr Oetker” była modelowym przykładem niemieckiego „cudu gospodarczego”. O swojej przeszłości R. A. Oetker nie chciał rozmawiać nawet z dziećmi. Obraził się na władze miasta Bielefeld, gdy te w 1998 r. usunęły nazwisko Kaselowsky z nazwy tamtejszej galerii sztuki – nota bene finansowanej przez Rudolfa Oetkera przez 30 lat. R. Oetker prezesem firmy był do 1981 r., funkcję doradcy sprawował do śmierci w 2007 r. Carl Wurster, pracownik IG Farben, który w 1939 r. przejmował na rzecz syndykatu polskie zakłady chemiczne, w 1941 r. jako Wehrwirtschaftsführer (lider gospodarki wojennej) został członkiem Rady Gospodarki Wojskowej Izby Gospodarczej Rzeszy, a w 1943 r. odznaczony Krzyżem Zasługi Wojennej I klasy. Od 1952 r. był szefem firmy BASF, potem członkiem zarządu Deutsche Bank. Fritz ter Meer, pracownik Bayer AG, który planował budowę fabryki IG Farben w Monowicach, budował fabrykę Buna Werke w Auschwitz, skazany w Norymberdze za ludobójstwo, po odsiedzeniu wyroku wrócił w 1956 r. na stanowisko szefa Bayer AG, na którym pozostawał do 1964 r.. Pracował również w zarządach innych firm, m.in. Commerzbanku i Bundesverband Deutscher Banken. Otto Ambros z Bayer AG pracował nad gazami bojowymi, kierował fabryką w Monowicach (Auschwitz III). Do kolegów napisał, że „nasza nowa przyjaźń z SS jest bardzo owocna”. Skazany w Norymberdze za zbrodnie przeciwko ludzkości szybko opuścił więzienie i został doradcą kanclerza Konrada Adenauera. Z wiedzy i umiejętności, które Ambros zdobył, służąc niemieckiemu przemysłowi śmierci, korzystali również Amerykanie, zatrudniając skazanego w Norymberdze zbrodniarza w firmie Dow Chemicals oraz jako eksperta w US Chemical Corps.
Bracia naziści
Reimannowie, ojciec i syn, byli gorącymi zwolennikami Hitlera. Albert junior w 1937 r. napisał do Himmlera: „Jesteśmy czysto aryjską firmą rodzinną, która ma ponad sto lat. Właściciele są bezwarunkowymi zwolennikami teorii rasowej”. W czasie wojny Reimannowie potroili majątek, wykorzystując pracę niewolniczą i przymusową. Albert Reimann stał na czele firmy do 1984 r., honorowany najwyższymi odznaczeniami RFN. Należący do Reimannów holding inwestycyjny JAB ma dzisiaj znaczące udziały w wielu światowych markach, m.in. w Jacobs Douwe Egberts oraz Coty Inc., a majątek rodziny Reimannów szacowany jest na 33 miliardy euro. W 1955 r. alianci zgodzili się na reaktywację Lufthansy – niemieckich linii lotniczych. Luft-hansę odbudowywał m.in. Kurt Weigelt, członek NSDAP od 1937 r., który planował dla reżimu hitlerowskiego nową politykę kolonialną, był też zastępcą szefa Rady Nadzorczej w Lufthansie. Po II wojnie uznany za zbrodniarza wojennego, od 1952 r. w Deutsche Banku, potem przewodniczący Rady Nadzorczej Deutsche Luft-hansa AG. Obok niego nad odbudową Lufthansy pracował Kurt Knipfer, protegowany Hermanna Göringa, dyrektor w Ministerstwie Lotnictwa Rzeszy i członek Naczelnego Dowództwa Sił Powietrznych. Od 1951 r. był szefem Departamentu Lotnictwa Federalnego Ministerstwa Transportu. Obaj zostali odznaczeni Wielkim Federalnym Krzyżem Zasługi z Gwiazdą. Warto przyjrzeć się nieco rodzinnej firmy Chemie Grünenthal. Przedsiębiorstwo prowadzili dwaj bracia Wirtz: Hermann i Alfred. Bracia Wirtz nie byli nowicjuszami: stali na czele rodzinnej firmy wytwarzającej kosmetyki od 1939 r. Obaj należeli do NSDAP, zatrudniali robotników przymusowych, korzystając z programu aryzacji przejęli dwie firmy należące do niemieckich Żydów. Chemie Grünenthal bracia naziści utworzyli w 1946 r., chcąc wejść na gwałtownie rozwijający się rynek farmaceutyczny. Na początku lat 50. przedsiębiorstwo stało się azylem dla byłych lekarzy SS i hitlerowskich naukowców z obozów koncentracyjnych.
Bez kary
W Chemie Grünenthal zatrudnienie znalazł Martin Staemmler, jeden z gorących orędowników niemieckiego programu „higieny rasowej”. W okupowanej Polsce współpracował z SS w dziedzinie „polityki ludnościowej”, czyli przy wyniszczania narodu polskiego. W Chemie Grünenthal czuwał nad pionem patologicznym. Obok Staemmlera pracował Hans Berger-Prinz, bliski współpracownik osobistego lekarza Hitlera. Bracia Wirtz zatrudnili też dr. Ernsta-Günthera Schencka. Jako inspektor żywienia SS opracowaną przez siebie „kiełbasę białkową” testował na 370 więźniach obozów koncentracyjnych. Wielu z nich nie przeżyło. I jeszcze Heinz Baumkötter, hauptsturmführer SS, naczelny lekarz obozów koncentracyjnych w Mauthausen, Natzweiler-Struthof i Sachsenhausen. Wraz z Schenckiem w 1956 r. wrócił ze Związku Sowieckiego i znalazł pracę u rodziny Wirtzów w Chemie Grünenthal. Przewodniczącym komitetu doradczego Grünenthala i członkiem zarządu firmy był znany nam już Otto Ambros. Takie oto grono lekarzy i naukowców pracowało w Chemie Grünenthal, gdy firma wypuściła na rynek Contergan – innowacyjny lek przeciwko nudnościom, nasenny i przeciwbólowy, który mógł być – jak twierdził – „…podawany z całkowitym bezpieczeństwem kobietom w ciąży i matkom karmiącym bez negatywnego wpływu na matkę i dziecko”. Kierownikiem programu rozwoju leku Wirtz już w 1946 r. uczynił chemika Heinricha Mücktera, a to ze względu na jego doświadczenie w badaniach i produkcji szczepionki przeciwtyfusowej dla nazistowskich Niemiec. Mückter pracował w okupowanej Polsce, w krakowskim oddziale Instytutu Badań nad Tyfusem Plamistym i Wirusami, potem w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie eksperymentował na więźniach. Aresztowany po wojnie w Polsce, zbiegł do Niemiec zachodnich. Contergan, zawierający talidomid, w końcu lat 50. trafił na rynki 46 państw, mimo że władze Chemie Grünenthal ukrywały kluczowe informacje o procesie badawczym i kłamały na temat potencjalnych skutków ubocznych. W efekcie zażywania przez przyszłe matki talidomidu (który ma silne działanie teratogenne, czyli powodujące uszkodzenia płodu, zwłaszcza w pierwszych 50 dniach ciąży) narodziło się około 12 tysięcy dzieci z ciężkimi wadami rozwojowymi. Około 4 tysięcy dzieci zmarło krótko po urodzeniu, pozostałych 8 tysięcy, najczęściej pozbawionych nóg lub rąk, żyło w cierpieniu przez wiele lat – niektóre z nich rodziny ukrywały w piwnicach lub obórkach. Nikt z przyzwyczajonych do eksperymentowania na ludziach eksnazistowskich „lekarzy” i „naukowców” nie poniósł kary. W 2021 r. w Niemczech żyło jeszcze około 2200 ofiar firmy Chemie Grünenthal, która w tymże samym roku reklamowała się sloganem „Świat bez bólu” i osiągnęła przychód w wysokości półtora miliarda euro.