Poznański Czerwiec '56. 66 lat temu doszło do największej masakry w historii PRL

Mateusz Zbroja
28 czerwca 1956 roku rozpoczął się strajk robotników zakładów im. Lenina (obecnie im. Hipolita Cegielskiego) w Poznaniu
28 czerwca 1956 roku rozpoczął się strajk robotników zakładów im. Lenina (obecnie im. Hipolita Cegielskiego) w Poznaniu Fot. Wikimedia Commons
Po śmierci Józefa Stalina, odpowiedzialnego za śmierć milionów ludzi, w Europie doszło do wielu wyrazów sprzeciwu wobec komunistycznych władz. Ludzie poczuli możliwość wyrażenia niezadowolenia. Ideą pełnego wyzwolenia Polski spod wpływów komunistycznych kierowali się m.in. robotnicy z zakładów im. Lenina (obecnie Hipolita Cegielskiego). Ich protest został jednak krwawo stłumiony, zginęło 58 osób.

Polacy nie byli pierwsi. Pierwszy bunt za żelazną kurtyną

Do pierwszych strajków i demonstracji sprzeciwiających się komunizmowi doszło w Niemczech, a dokładniej w Niemieckiej Republice Demokratycznej, która pozostawała pod wpływem Rosji. Do tego zdarzenia doszło w 1953 r., kilka miesięcy po śmierci Stalina. Ponad milion obywateli NRD wyszło na ulice, wyrażając sprzeciw wobec rosyjskiej polityki. W wielu miastach przejęto urzędy i placówki użyteczności publicznej. Z więzień uwolniono ponad tysiąc osób, a na Bramie Brandenburskiej zawisła niemiecka flaga.

Propaganda Stasi przekazywała opinii publicznej, że manifestacja jest faszystowską prowokacją, a jej przywódcy to starzy naziści. Strajki były jednak wydarzeniem spontanicznym, nikt nie kierował protestem. Nie istniała też żadna tajna organizacja, o której mówiła komunistyczna propaganda.

Sowieckie władze, w pełni wspierane przez marionetkowy rząd NRD, zareagowały bardzo brutalnie. Na ulice wyjechały czołgi a do pacyfikacji protestujących skierowano 16 dywizji. Śmierć poniosły 24 osoby, a 18 zostało skazanych przez Sąd Wojskowy na rozstrzelanie. Stan wyjątkowy trwał 4 tygodnie, w tym czasie aresztowano 1600 osób. Pomimo pacyfikacji i szybkiego rozproszenia protestów bunt nie przeszedł bez echa. Trzy lata później w ślad za Niemcami poszli Polacy, rozpoczynając protest, którego rocznicę dziś obchodzimy.

Największa masakra w historii PRL. Poznański Czerwiec 56

We wtorek mija 66 lat od rozpoczęcia strajku generalnego robotników poznańskich Zakładów im. Stalina (obecnie im. Hipolita Cegielskiego). Protest przerodził się w wielotysięczną manifestację, ostatecznie doszło do walk ulicznych.

Kiedy syreny alarmowe dały sygnał do rozpoczęcia strajku, robotnicy opuścili stanowiska pracy i udali się pod siedzibę Miejskiej Rady Narodowej oraz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Dołączali się do nich pracownicy innych zakładów.

Był to niezwykły wyraz patriotyzmu i przywiązania do polskich symboli. Protestujący śpiewali hymn, „Rotę” i pieśni religijne, m.in. „Boże, coś Polskę” z frazą „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”. Nieśli biało-czerwone flagi i transparenty z hasłami: „Żądamy podwyżki płac”, „Chcemy chleba”, „Jesteśmy głodni”, „My chcemy wolności” czy „Precz z czerwoną burżuazją”.

100 tys. demonstrantów zgromadzonych na placu Józefa Stalina żądało przyjazdu premiera Józefa Cyrankiewicza lub I sekretarza KC PZPR Edwarda Ochaba. Wtedy manifestacja przerodziła się w walki. Protestujący zrywali czerwone sztandary i flagi, część udała się pod mury więzienia przy ulicy Młyńskiej, aby uwolnić aresztowanych robotników. Tam udało im się przejąć broń i amunicję.

Demonstracja została stłumiona dopiero po tym, jak na ulice wyszło wojsko, wyprowadzono czołgi, a do pomocy wysłano samoloty. Władze postanowiły zareagować bardzo brutalnie, aby pokazać protestującym, że nie ma akceptacji dla sprzeciwiających się socjalizmowi. Wprowadzona została godzina policyjna, wojska patrolowały ulicę.

29 czerwca, dzień po rozpoczęciu manifestacji, głos w sprawie zabrał ówczesny premier Józef Cyrankiewicz. To właśnie podczas radiowego przemówienia jednej z najważniejszych osób środowiska komunistycznego w Polsce padła słynna groźba: „każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie”.

Zgodnie z informacjami przekazywanymi przez pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej podczas wydarzeń Poznańskiego Czerwca z 1956 r. zginęło 58 osób. Najmłodsza ofiara, Romek Strzałkowski, miała zaledwie 13 lat.

Węgrzy w ślad za Polakami

Kilka miesięcy po stłumieniu manifestacji w Polsce sprzeciw wobec rosyjskich wpływów wyrazili Węgrzy. 23 października 1956 r., na znak solidarności z Polską, rozpoczęła się rewolucja węgierska. Węgrzy podjęli w ten sposób próbę uwolnienia się od rosyjskich wpływów oraz przywrócenia wolności słowa.

Powstanie zostało jednak krwawo stłumione przez władze sowieckie. Według tajnego raportu z 1957 r. zginęło co najmniej 2,7 tys. osób, a liczba rannych była dziesięciokrotnie większa. Dane te nie obejmują osób, które zostały pochowane w parkach i ogrodach. Wiele osób zostało aresztowanych i deportowanych do Związku Sowieckiego.

Władze komunistyczne krwawo tłumiły każdy przejaw sprzeciwu wobec socjalizmowi. W Niemczech, Polsce i na Węgrzech życie straciło wiele osób, a liczba rannych i aresztowanych świadczy o ogromnej brutalności komunistów, którzy utrzymywali władzę siłą i terrorem.

Poznański Czerwiec przeszedł do historii jako wyraz sprzeciwu wobec narzuconemu Polsce komunizmowi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Hołownia o dostępie dziennikarzy: "Sejm otwarty, ale są procedury"

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia